Klapa na całej linii. Myslalem, samoanskie tatuaze, bedzie mistycznie religijnie jakas ciezka historia, ukazanie fascynujacej jakze obcej nam europejczykom kultury, zapowiada sie ciekawie. I co? minelo pol godziny a tu okazuje sie ze film polega na tym ze mlody durny ale jurny amerykanin lata po ekranie w te i spowrotem nie wiedzac nawet po co i walczy z uwalonym atramentem duchem zabitego dzieciaka. Film jest nudny, przewidywalny, nawet nie prosty tylko wrecz prostacki i ogolnie nie ma sesu go ogladac. A szkoda bo cala poczatkowa sekwencja kiedy pojawiaja sie informacje o obsadzie zapowiada cos przynajmniej wartego obejrzenia.