Nie wiem jakim cudem oceniłem ten film na 6. Po wczorajszym seansie w moich oczach nabrał remake, który w porównaniu z tym kuriozum jawi się jako kawał porządnego horroru (a w rzeczywistości jest dla mnie przeciętnym slasherem). Kuriozalny jest przede wszystkim podtytuł, jako, że początek zawiera się w kilku sekwencjach w kilku początkowych minutach filmu. Twórcy postawili sobie za cel udowodnieni, że nie mają bladego pojęcia jak stworzyć napięcie, już o uczuciu strachu, czy niepokoju nie mówiąc. Jedyne, co mają oni do
zaoferowania to liczne sceny gore, kończyny, piła tnąca wszystkich wokół -nagromadzenie tego ma jeden cel - odwrócić uwagę od braku ciekawych postaci, ludzkich dialogów, czy sensownego scenariusza. Jak to ktoś gdzieś napisał jest to 'gore for the sake of gore' i nic
więcej. Wpadek logicznych i błędów scenariusza nie mam ochoty, ani tym bardziej czasu, wymieniać. To może podobać się chyba jedynie tym, których interesuje gore i nic więcej. Jeśli krwawe sceny to jedyne przez pryzmat czego ktoś ocenia dany film, to ten oceni wysoko. W ogóle gwoździem do trumny jest to, że temat został potraktowany śmiertelnie poważnie. "TMPM: Początek" jest tak bezwartościowy jak pierwsza część "Guinea Pig(Królik doświadczalny)", tyle, że ten drugi to niemalże nisza kinematografii, a nie coś stworzone za grube pieniądze i podpinające się pod klasykę - 2.5/10