Nolan całkowicie skupia się na nieco wydumanym motywie odwracania entropii materii, konstruując wokół niego cały film. Zmusza nas przy tym do bardzo starannego śledzenia akcji i towarzyszącym jej wywodom na temat naukowych podstaw całości. Tylko czy warto robić zarzut z tego, że ktoś zmusza nas do myślenia? Przecież, że nie! Nagrodą jest choćby satysfakcja z odkrycia wszystkich punktów, w których przecinają się różne ścieżki "Protagonistów". Całość jest misterną i spójną łamigłówką.
Pewne uproszczenia w psychologicznych portretach postaci nadrabiają aktorzy, tworząc świetne kreacje - za wyjątkiem karykaturalnego Branagh'a ogląda się ich z ogromną przyjemnością. Washington jest bardzo dobry, Pattinson świetny, Debicki wręcz zjawiskowa.
Nawet brodaty Aaron Taylor-Johnson (wyglądający jak operator SEAL Team 6, żywcem wyjęty z Medal of Honor 2010) daje radę.
Sceny akcji to poezja.
Jak dla mnie to wręcz jeden z najlepszych filmów Nolana.
Jeśli ktoś polubił Memento, to zabawy z czasem w Tenet z miejsca go pochłoną.