Fajnie poogladac jak sie wszystko rozwala, przynajmniej przez te pol filmu bo pozniej to juz malo efektow, fajnie bombki lataja widziane z kosmosu. Ale film totalne dno, Arni jakis smieszny. Scena gdzie sie zastanawia co zrobic co za badziew. Daleko mu do poprzednika z T2. Sceny walki pomiedzy robotami gdy babka go chwyta za jaja i fru rzuca to jak z jakiejs komedi albo bajki :) wiele razy sie podsmiewalem. Wiele rzeczy skopiowanych z wczesniejszego filmu tylko jakby odwrotnie. W T2 dobry robot jechal w ciezarowce a zly na motorze tu jest odwrotnie itd jest tego wiele. Robocica bez skory smieszna, jak smieznie krzyczala. Cala fabula pomiedzy efektami tak plytka ze nie ma o czym pisac.
W rzeczy samej. Tylko nawet w efektach wycieka gdzieś ten plastik, chociażby scena na cmentarzu, jak terminatorkę wyrzuca w nagrobek - leci jak wypchana szmata. Niby technologicznie ponad 10 lat różnicy, a takie detale jak fizyka modelu 3D zostały pominięte.
W ogóle pierwsze wrażenie, jakie przychodzi na myśl - to jakiś fanowski aranż Terminatora! Problem w tym, że fani/twórcy skupili się bardziej na pustym motywie T, formie, niż na tym co urzekało w poprzednich częściach. Zupełnie jakby nie rozumieli o czym były. Ot - wytniemy bebechy, zrobimy trochę rozpierduchy i będzie spoko. Nie jest spoko.