Czteroosobowa rodzinka postanawia wyruszyć kamperem na kilkudniowy odpoczynek na plażę. Po drodze zostają lekko sterroryzowani przez bandę maniaków w dziwacznych pojazdach. Niemiły incydent nie zniechęca jednak familii, postanawiają więc kontynuować podróż na kemping. Po drodze mają nieprzyjemność znów zetknąć się z bandą, która molestowała ich na szosie, wyrzutki tym razem próbują grać miłych i przyjacielskich, męscy przedstawiciele rodziny dobrze jednak wiedzą, że coś wisi w powietrzu.
W końcu udaje im się dotrzeć na upragnioną plażę, gdzie mimo małych sprzeczek starają się miło spędzić czas. Na plaży nie są jednak sami, okazuje się bowiem, że czubki z szosy postanowiły pobawić się w kotka i myszkę. Zaczyna się gra, która mocno nadszarpie nerwy czwórki głównych bohaterów. Będą oni musieli zrobić to, czego nigdy by się nie spodziewali robić na kempingu - podjąć walkę o życie.
Uważam, że ten film, to naprawdę nic specjalnego. Po raz kolejny możemy zobaczyć Dennis'a Weaver'a jako ofiarę nieuzasadnionego terroru (który de facto zaczyna się na drodze). Podobnie jak w "Pojedynku na szosie" z 1971, tu także gra mięczakowatego przeciętniaczka, który nie szuka kłopotów i próbuje najpierw załatwić sprawy polubownie. Dopiero przy nawale ekstremalnego niebezpieczeństwa, wie, że musi podjąć wyzwanie i pokazać jaja.
Powtórka z rozrywki.