Widzę, że masz kompleks fana. Film to zupełnie inna dziedzina niż bigrafie w wersji ksiązkowej. The Doors nie jest zwykłą biografia twojego idola, ale też jedna z wielu wersji zycia osoby, która już za życia stała się legedną. Ten film to nie biografia, a własnie legenda, a jak każdy wie, w legendach jest i prawda i trochę zmyślonych faktów. Razem to daje naprawde orginalny obraz, w którym wierzymy że tak wygladało, mogło wyglądać jego życie, bo prawdy nie poznamy, bo jego prawda została wraz z nim gdy ten umarł.

Widze, ze wreszcie zalozyles nowy watek, zamiast doklejac powyzszy komentarz jako odpowiedz do wszystkich poprzednich watkow. Masz prawo do swojego zdania, ale nie musisz sie z nim tak krzykliwie afiszowac, w ten sposob mozna co najwyzej osiagnac skutek przeciwny do zamierzonego. :)

A mi sie film podobal. Ale ku Twojej uciesze fanem "The Doors" sie nie mienie, chociaz lubie ich muzyke. Podobal mi sie montaz, ciekawa zakrecona osoba na ekranie (bez wzgledu na to jak bardzo daleka mialaby byc od oryginalnej postaci), smieszne wiccanskie wstawki, no i muzyka oczywiscie. Pamietaj, ze przede wszystkim jest to film. Jesli ktos zapragnie dokladniejszej i "prawdziwszej" biografii siegnie po opracowania pisemne i wydaje mi sie, ze film jest doskonalym "zachecaczem".

BTW, piszesz "inni wykorzystywali cala jego szamanska moc". Podoba Ci sie to czy nie, funkcja szamana polegala wlasnie na uslugiwaniu swojemu plemieniu. Szaman nie zyl dla siebie i wlasnej korzysci, lecz by sluzyc Duchom.
Zatem moze nie o "szamanska" moc Ci chodzilo? ;)