Nie czytałam książki, więc oceniam film nie odnosząc się do niej a do filmu z 2016 i mówiąc szczerze nie był taki zły. Bardziej przypadł mi do gustu niż wersja z Emily Blunt. Może dlatego, że główna bohaterka miała w sobie jakiś charakter, pazur, natomiast Rachel przez prawie cały film była tylko popychadłem. Jakaś taka szara i nijaka. Historia z policjantką trochę naciągana ale dało się to przetrawić. Ogólnie przyjemnie się oglądało i nie żałuje czasu spędzonego na oglądaniu tego filmu.
Dlatego to było takie irytujące. Aż chciało się nią potrząsnąć i powiedzieć - ogarnij się kobieto. Ta wersja Rachel była więc dla mnie ciekawsza.
Bo to nie jest film akcji gdzie bohaterka gra zawsze obcykaną i ogarniętą, żeby tylko zadowolić widownie 16-. Emily Blunt wcieliła się w postać osoby po przemocy psychicznej i fizycznej, doświadczyła głębokiego gaslighting'u, cierpiała na zespół stresu pourazowego i uwierzyła w swój alkoholizm który dodatkowo potęgował stany lękowe. Film pokazał prawdę jak zachowuje się ofiara wieloletniej przemocy. Ostatecznie z resztą główna bohaterka postawiła się swojemu oprawcy i uważam że na tle tego co zrobiono z jej psychiką to był to większy pazur niż te wszystkie latające w pół negliżu agresywne bohaterki filmów a la daleko od rzeczywistości
Nie tylko filmy akcji przedstawiają bohaterkę obcykaną i ogarniętą. Tutaj przecież też przeciwstawia się swojemu oprawcy i uwalnia się od bolesnej przeszłości i alkoholizmu. Dodatkowo jak dla mnie na plus jest pokazanie wcześniejszego życia Meery - poznanie męża, założenie rodziny. Widzowi przedstawiona jest tragedia, która ją spotkała i powolne pogrążanie się w alkoholizmie, depresji, samotności. Jak dla mnie film był naprawdę miłym zaskoczeniem i zdecydowanie polecam.