CZuję jakiś dziwny niedosyt. Niby ciekawy, a jednak czegoś barakuje. Zdecydowanie jest to dramat. Sprawę dodatkowo pogorszył homoseksualny motyw który mnie troszeczkę zniesmaczył. Można obejrzeć
Biedaku. Wśród grona widzów współczesnego kina nie ma już miejsca dla takich, jak Ty.
Może i nie ma miejsca dla takich poglądów - nie wiem, nie będę tu oceniał czy postawa tolerancji jest zawsze właściwa - ale jednak przychylam się do opinii, że wątek homoseksualizmu (a właściwe biseksualizmu) głównego bohatera rozwala fabułę. Cleveland może być kim chcę - "jego sprawa" :)) - ale Art powinien był pozostać przy Jane, bo od początku na tym to polegało. Art podkochuje się w pięknej Jane i wydawało się, że to ona jest najważniejsza w tej opowieści. Tymczasem finał jest ckliwie żałosny. Nikt nie wygrywa, wszyscy zostają jakby cofnięci na start i na koniec opowieść jakby na nowo się zaczęła...