Feministka dokumentuje to co się dzieje wśród członków Ruchu Praw Mężczyzn i gdy zaczyna słuchać zamiast drzeć japę, pojmuje, że jednak mają swoje logicznie uargumentowane i potwierdzone racje, wskazujące na to, że to oni są w zasadzie na ogromnej ilości płaszczyzn dyskryminowani, zarówno w życiu codziennym, jak i politycznie warunkowanym.
Polecam, i użyję aż trzech wykrzykników!!! Aż mnie zdziwiło, że w ogóle powstał taki film, który nikogo nie faworyzuje. To oczywiście nie zmienia faktu, że wciąż nie ma i nie zapowiada się aby była jakakolwiek sprawiedliwość na tym świecie, ale to taki cudowny promyk nadziei w morzu chamstwa i obłudy... ech.
Racja, a w Polsce w czasach mizoandrii i seksizmu taki film niestety w ogóle raczej nie powstanie...zbieramy plon lat komunizmu
Niestety, od czasu powstania filmu poziom zinstytucjonalizowanej mizoandrii w Polsce i na świecie tylko wzrósł. Doszło do tego, że z okazji dnia mężczyzn ONZ dopingował facetów by... walczyli o prawa kobiet - i to było jedyne przesłanie największej organizacji międzynarodowej na tę okazję.
W przewidywalnej przyszłości lepiej nie będzie, chyba że nastąpi jakaś radykalna zmiana, która odwróci obecne tendencje cywilizacyjno-kulturowe.
tak sobie myślę, że w dzisiejszych czasach to co opisujecie jest już praktycznie zasadą wśród wszelkich tematów odnoszących się do poprawności politycznej
Dokument tej uczciwie patrzącej i rzeczowo myślącej kobiety kojarzy mi się z postawą Normana Finkelsteina i wieloma innymi prawymi ludźmi płci obojga, którzy bez rozgłosu i ciurkiem płynących pieniędzy opisują to, co widzą i tak jak myślą. W wielu, bardzo wielu zideologizowanych od stóp po głowę kwestiach.