The Ring - Krąg 0. Narodziny podobnie jak pozostałe części nie jest filmem widowiskowym. Przez większość czasu akcja dzieje się w obrębie budynku, w którym mieści się teatr, chociaż niekiedy przenosi się w plener. Realizacja całości jest spokojna, a wydarzenia toczą się powolnym, ale równym tempem. Dopiero pod koniec film nabiera solidnego przyspieszenia, ale z taką samą sytuacja mieliśmy do czynienia w przypadku poprzednich części. Wtedy też na ekranie zobaczymy większość elementów horrorowych jakie w tym filmie się znalazły. Pomimo tego zrywu akcji w końcówce, The Ring - Krąg 0. Narodziny jest najbardziej kameralną częścią całej serii. Wyczuwa się w nim jakiś niewypowiedziany smutek. Bardziej rozbudowana jest też warstwa psychologiczna filmu. Przede wszystkim zobaczymy Sadako jakiej jeszcze nie znaliśmy. Nie jest ona wcale mściwym widmem, lecz osobą z krwi i kości. Nieśmiałą dziewczyną, która próbuje znaleźć swoje miejsce w życiu. Posiada uczucia, przemyślenia i pomimo wrogości większości ludzi chce walczyć o swoje szczęście, w świecie w którym nie znajduje zrozumienia. Śmiało mogę powiedzieć, że pod względem ukazania przeżyć bohaterów jest to najlepsza część "Ringu".Wraz z kolejnymi częściami seria "Ringu" wykazuje tendencję do stopniowego odchodzenia od konwencji nastrojowego horroru. Część zerowa niestety ma już niewiele elementów grozy. Zdarzają się wprawdzie klimatyczne momenty, ale jak na ponad półtoragodzinny obraz, który w zamierzeniu miał być horrorem jest ich stanowczo za mało.Warto obejrzeć film chociażby po to, aby wzbogacić swą wiedzę o nowe szczegóły. Realizatorzy poszli w stronę nastrojowego dramatu z paranormalnymi wydarzeniami w tle.Polecam lecz jednocześnie przestrzegam, że jako horror The Ring - Krąg 0. Narodziny raczej się nie sprawdza.