W dzisiejszych czasach większość horrorów opiera się na schemacie "dodamy 100 jumpscarów, po którym widz dostanie zawału, będzie hit letniego sezonu", dlatego czasem, aby obejrzeć dobry horror, trzeba cofnąć się kilka lat wstecz. I tak oto, na scenę wkracza The Ring, który udowadnia, że da się zrobić świetnie trzymający w napięciu film bez zbędnego obrzucania widza mordami, wyskakującymi na ekranie i wysokimi, wprawiającymi w migreny dźwiękami. Solidne 9/10 w kategorii horrorów, czyli maksymalna ocena, jaką mógł uzyskać klasyczny horror.