Chyba na chwilę odwróciłem wzrok albo się zagapiłem bo kompletnie nie rozumiem co tam się podziało. Do pewnego momentu to był całkiem przyzwoity może nie horror ale psychologiczny dramat o dwójce nawiedzonych dzieciaków., które zostały adoptowane przez Sylwię Spurek i jej męża (straaaaasznie ta aktorka mi ją przypomina). To było w miarę proste fabularnie i nie wymagało komentarza. Gdy szatany zostały w końcu oddane do sierocińca zaczyna sie fragment którego nie rozumiem. Baba siedzi przed telewizorem i zaczyna drapać się pod obrączką, co jej mąż odczytuje za danie sygnału do rozwodu, więc wychodzi z pokoju i idzie na dach naprawić antenę TV. Razi go piorun, umiera na miejscu a cała chałupa staje w ogniu, baba ratuje dzieciaka własnej produkcji i ucieka. Kolejne sceny to już pogrzeb a tam okazuje się nie dość, że szatany do niej wróciły to ona sama dostała rodzaju nawrócenia - prosząc o różaniec i modląc się nad grobem. Kurtyna.
Co to było?????
Ja bym ten film jakoś inaczej poprowadził, brakuje mi jakiegoś sensownego połączenia w całość. Możliwe że przegapiłem ale film nie jest tak wybitny żeby do niego wrócić.
Pomocy!!!!
Przegapiłeś moment, w którym ona szukała swojego dziecka w czasie pożaru, nie mogła go znaleźć, wiec uznała że wypróbuje sposób tych nawiedzonych dzieciaków. W tym celu założyła sobie worek na głowę, zaczęła się podduszać i jak już była w stanie „ekstazy” (nie wiem jak to nazwać) to poprosiła boga o pomoc w znalezieniu dzieciaka. Wtedy mały zaczął płakać i tak udało jej się go uratować. Wtedy uznała, że te nawiedzone dzieciaki miały rację i dlatego je ponownie zabrala.