Dramacik sądowy w bardzo wczesnym, wręcz prymitywnym stadium rozwoju. Film psychologiczny? Dobre sobie… Film Lenartowicza to wzorowy przykład filmu bez jakiegokolwiek zakończenia, bez minimalnego napięcia czy nawet puenty. To jak się potoczy akcja jest znana nam już gdzieś w połowie filmu, albo nawet i dużo wcześniej. Przy tym jeszcze ponad to da się wyczuć nutkę propagandy. A naprawdę mógł być z tego taki mroczny thriller z dreszczykiem made in Poland. Poza tym niewyraźne zdjęcia i dźwięk (ale to już standard w polskim kinie) – musiałem podczas seansu parokrotnie regulować odbiornik. Ale od show Wesołowskiej dużo lepsze…
Lekko naciągane 5/10
"Przy tym jeszcze ponad to da się wyczuć nutkę propagandy" - trzeba chyba być przewrażliwionym, co przez to rozumiesz?