Oglądałam To i czułam... gniew. Mnóstwo gniewu. Nie strach, ponieważ żaden ze strachów dziecięcych bohaterów nie był moim strachem, po prostu gniew. Na To za każdym razem gdy ten żałosny pomalowany frajer naśmiewał się z Billa używając do tego jako małego, martwego braciszka; na ojca Bev, za każdym razem gdy ten obrzydliwy pedofil pokazywał się na ekranie; na tchórzliwego Henryka potrafiącego znęcać się tylko nad słabszymi i którego szaleństwo powinno zostać zatrzymane dawno temu; na dorosłych, którzy ignorowali wszystkie problemy i byli celowo ślepi na cierpienie dzieci. Oczywiście to tylko hipotetyczne gadanie, nie wiem jak bym się zachowała gdybym była na miejscu któregoś z tych dzieciaków i spotkała To w ciemnym zaułku, ale jakaś część mnie chce wierzyć, że po prostu przywaliłabym mu czymś ciężkim w pysk. A potem poprawiła. Kilka razy. Dla pewności.