Ciężko mi ocenić sam film, bo wcześniej czytałem książkę. Z mojej perspektywy film średni, nie przestraszył mnie ani razu, a zmiana końcówki śmieszyła. Prawdę mówiąc nie rozumiem powodu, dla którego końcówka została aż tak zmieniona. Według mnie, historia Kinga, skrócona na potrzeby filmu, ale zgodna z treścią, byłaby dużo straszniejsza i ciekawsza dla widzów. Rozumiem, że zamysł był taki, aby nie przesadzić z zagmatwaniem całej fabuły, przez co To praktycznie zawsze przybierało postać klauna i to klaun był podstawą filmu. Kto czytał ten wie, że postać klauna nie była jakoś wielce eksploatowana, a inne wcielenienia pojawialy się częściej.
Jednego tylko nie mogłem przeżyć, oglądając ten film i co sprawiło moje zniesmaczenie. Mianowicie chodzi o moment, w którym Bill uderza Richiego i prawie wszystkie dzieciaki sie od niego odwracają. Do takiego momentu nigdy by nie doszło. Bill był ich wodzem, przywódcą, uważali, że Bill zawsze wie co robić i każdy z nich oddał by za niego życie. Nikt nigdy by się od niego nie odwrócił. I w drugą stronę, Bill nigdy nie uderzył by Richiego. Scenarzysta w tym momencie popisał się wielką nieznajomością książki lub celowo to zmienił, co według mnie było arcygłupie.