Ten film miał być o geniuszu Tolkiena do języków oraz jego lekkiego pióra, tym czasem na pierwszy plan najbardziej wychodzą jego relacje z kolegami z dzieciństwa, wojna,miłość i ten niespełna dwugodzinny film nie wie za co ma się wziąść. Muzyka owszem naprawdę fajna przez chwilę myślałem,żę Howard Shore ją komponował, oczywiście tak nie było i może dobrze bo jeszcze brakowało aby motywy muzyczne były w 100% zaczerpnięte z ekranizacji Jacksona. poidsumowując, można obejrzeć ,jednak nie do końca czuć, że mamy doczynienia z jednym z najwybitniejszych pisarzy oraz filologów XX wieku.