Film trwa 2 godziny a akcji i przygody niewiele. Lara przez pierwszą godzinę jeździ na rowerze. Raczej nie takiej przygody fani przygodówek oczekiwali. Zmarnowany czas w pierwszej części nie pozwala pokazać niczego fajnego w drugiej - kiedy Lara jest już na wyspie. Kilka strzałów, eksploracja grobowca (z dwoma pułapkami) i ucieczka przed wybuchem - to cała przygoda w 2 godzinnym filmie. Zagadek nie ma, humoru też nie. Film jest luźno oparty na grze - która w porównaniu z filmem świeci jeszcze mocniej. Ogólnie film jako taki nie jest zły (poza CGI na samym końcu) - ale to, jak scenarzyści prześlizgnęli się po temacie jest lekką przesadą. Juz krótszej przygody naprawdę nie można było zrobić...
Raczej nie chciałabym widzieć jak Lara zbiera artefakty, aby otrzymać punkt doświadczenia, to nie gra:-) Myślę że ta gra na rowerze miała pokazać widzom, jak bardzo Lara z wesołej dziewczyny staje się twardą kobietą na końcu filmów. Croft przechodzi wewnętrzną przemianę w tym filmie.
ja to wszystko rozumiem, to jest takie back-story, itp itd cały film jest robiony z myślą o kolejnych częściach i w perspektywie kolejnych kilku filmów z Larą te pierwsze sceny nadają trochę większej głębi bohaterce etc itp...... ale jeśli kolejne części nie powstaną (bo film słabo zarobi - bo jest za mało rozrywki) to takie długie wprowadzenie na pół filmu będzie tylko zmarnowanym czasem filmowym twórców i widzów....nie mówiąc już o tym, że takie przejście z kuriera-rowerowego-bez-matury (studiów) do archeolożki-rambo też jest dziwne... w grze Lara wyruszając na wyspę była już w pełni ukształtowaną archeolożką, w filmie trochę w młodości strzelała z łuku i czytała książek a potem rzuciła wszystko, żeby dostarczać rowerem listy. zostawia wielki majątek bo tato zaginął. a nie można było wziąć kasę i użyć tych pieniędzy żeby odnaleźć tatę kilka lat wcześniej? co w końcu i tak robi...
i do tego zdecydowanie za małe cycki - a jak wiadomo nie od wczoraj - cycki robią robote.