Liczyłem na powtórkę z rozrywki – nic więcej. Ale chyba twórcy zapomnieli o takim pojęciu jak
rozrywka. Zamiast krwawego, niepoważnego slashera z humorem, otrzymałem… slasherowy
komediodramat?
Humoru jest tu za mało i tylko miejscami bawi (było kilka śmiesznych scen, np. ten typ od
ciasteczek i mleka, ale wiele było zupełnie nieśpiesznych żartów), za to nie wiem po kiego wafla
przyprawiono to wszystko sporą dawką dramatu. Co mnie obchodzą osobiste tragedie naszej
bohaterki? Przecież to debilny slasher o zmutowanym dzieciaku-zombie, który sieka na kawałki
bandę przypadkowych idiotów. Chciałem posoki i durnych żartów, chciałem się bawić, a nie
smucić. I tu jest drugi problem: za mało dobrych scen gore. Były raptem ze dwie i to średnio
robiły wrażenie. Reszte ciężko nazwać gore, bowiem opierała się głównie na sugestiach. Kamera
ciągle jakoś tak ukazuje akcję, żeby czasem nie na cieszyć oka drastycznymi scenami. No, ale
nie było znowu tak źle. Trochę krwi jednak było, technicznie nie było bólu i parę razy się
zaśmiałem. No i sam Victor jest niepodważalnym plusem. Fani naszego mutanta mogą śmiało
oglądać, ale nie oczekiwał bym wiele.