Film jak film, choć sceny walk powietrznych miażdżą. Ale ten początek… to jest po prostu najlepszy według mnie początek filmu, jaki kiedykolwiek widziałem. To genialne przejście z „Top Gun Anthem” Faltermeyera do „Danger Zone” Kenny'ego Logginsa. No rewelacja. Żaden inny początek filmu mnie tak nie nakręca jak tego.