Zaczęło się nienajgorzej. Samotna wyspa, skrywajaca mroczny sekret, owiane mgłą skały i wielka latarnia morska, obok stos trupów i... naga niewiasta rzucająca się z nożem na napotkanych przybyszów. Krwawy atak szybko jednak ustępuje idiotycznej "terapii" jakiej poddana zostaje nożowniczka już na lądzie. Irytujący swym migotaniem stroboskop (co on robi u psychiatry??), przyprawiające o oczopląs "wizje" bohaterki i jej wrzaski skutecznie zniechęciły mnie do dalszej podróży na "Snape Island". Koszmarów było tu jeszcze więcej - zupełnie nie mogę się zgodzić z poprzednikami na forum - film O'Connoly'ego okazał się tani, miałki, beznadziejnie głupi, a co najgorsze - nudny. Będzie więc chaotycznie, ale subiektywnie.

Śledztwo ojca i syna na wyspie ("dlaczego ta pani nas napadła, synku? Co ją na tej wysepce spotkało?") przeplata się z retrospekcjami młodzieżowej wycieczki do latarni morskiej. Jak to młodzież - głównie popala trawkę, ględzi o niczym, nie stroni od nagości i kończy ze sobą nawzajem w łóżku. Bohaterowie prześcigają się w olimpiadzie głupoty, sceny "erotyczne" są nakręcone jak film przyrodniczy, zaś styropianowe dialogi i fatalne aktorstwo dopełniają "dzieła". Ukoronowaniem może być jeszcze sceneria, jaką widzimy w wielu momentach - pomalowane plakatówkami tektury, kartonowe pudełka w roli skał, rozrzucone tu i ówdzie kamyczki i trociny dodają filmowi cudownego smaku. Ale twórcy serwują nam tu jeszcze więcej! Prawie zapomniałem o potwornych bestiach, jakie czają się na uczestników pielgrzymki do "Tower of Evil" - nie chcąc zdradzać wiele, powiem tylko, że jeśli ktoś śmiał się z hiszpańskiego "Wilkołaka kontra kobiety-wampira" lub ironizował o czerwonookiej małpie z "Pociągu grozy", niech zobaczy owoce pracy brytyjskich rzemieślników. Zobaczy, a może uwierzy. Ja nie uwierzyłem - 3/10.