Ja o ile jestem w stanie zaakceptowac takie kino i nie przeszkadzaja mi zadne filmy na podsawie komiksow, bajek, legend, to do Transorerow jako serii zawsze mialam ciezka pretensje typu o co tu k chodzi... Te filmy wszystkie sa tak ciezko chaotyczne fabularne, ze widz sie gubi po 5 minutach. Nie wiadomo kto z kim sie leje i dlaczego, same frakcje sa malo odroznialne wizualnie, a tempo obrazow i animacji zniecheca przecietnego doroslego z percepcja dawno w tyle za dziecieca.
A ta czesc to juz przeskoczyla rekina z nagromadzeniem watkow, pedzacymiscenami bez wiekszego sensu i wpakowaniem mnostwa niepotrzebnych postaci... Fabula w czyms takim powinna byc prosta, sprowadzona do jednej, glownej opowiesci, a najlepiej do watku dwoch ras robotow jak w kreskowkach i juz.
To uniwersum ma na pewno rozbudowana mitologie przez lata na rowni z Batmanami, SW, Tolkienem, Marvelami i ST, a jednakprzecietny widz przestaje rozumiec co oglada i o co im chodzi. A te uniwersa, ktore wymienilam, mimo skomplikowania przez lata, wciaz trzyma sie prostej zasady, ze mamy strony A i B i pokazujemy starcie obu stron.
Tutaj to jakis pedzacy kelejdoskop...
I co jak co, ale moja nastoletnia siostrzenica byla bardziej zaskoczona i zniesmaczona wymyslem, ze Hitlera zabil jakis zegarek, a transformery z amerykancami szalaly chyba po Berlinie niz tym, ze czarny byl kolo Artura w pelnej zbroi... Moze go nie zauwazyla, a moze badziej ja obchodzi historia ostatnich 70 lat i wspominki rodzinne z tego okresu niz fantasy... Nie wiem dlaczego Amerykanie wciaz lecza sobie kompleksy na tle drugiej wojny, Hitlera i Europy w ten sposob... Jakos nie pokazano, ze transformer zaciukal cesarza Japonii i pomagal w wynalezieniu atomowki... i nie latal nad Pearl Harbor, no bo wiadomi im wolno sie smiac z naszych faktow i tragedii, a z ich powaznej wojny na Pacyfiku to nie...