Oglądałam sobie ostatnie "Niezniszczalnych" i stwierdziłam, że koniecznie muszę zobaczyć klatę Stathama, bo u Stallone'a taki naubierany jakiś. ;)
A poważnie - kino akcji, jak kino akcji. Dla mnie akurat bardzo dobry, bo w tym gatunku chodzi o to, żeby się dobrze bawić, a niekoniecznie analizować na piętnastą stronę prawdopodobieństwo takiego a takiego zbiegu okoliczności, etc. A samochody, gdy wybuchają spontanicznie niemalże, przykuwają uwagę widza i - w ekstremalnych sytuacjach - mogą go przebudzić z drzemki - same plusy. ;)
Ja daję dość wysoką ocenę za początek filmu - świetna choreografia, ciekawe sceny pościgów, niezła oprawa dźwiękowa. Potem nie jest tak różowo. Prosta fabuła to plus, ale tutaj czegoś mi mimo wszystko zabrakło. Rozgrywka tatuś-córunia w finale wręcz głupia. Ale, film nie pretenduje do miana arcydzieła gatunku (chociaż do klasyki pewnie się wślizgnie).
Podsumowując - dobry sposób na spędzenie niespełna 1,5 godziny. Na wieczór przy popcornie, na wakacyjną nudę.
A Stathamowi dobrze z oczu patrzy. Ciasteczek taki. :)