Nie jest to tak dobre jak pierwsze "Strike Commando", ale film się nadaje do oglądania. Fabuła jest typowa dla tego typu kina, choć zaserwowana z lekkim jajem. Wybitnie nie pasuje tutaj muzyka, która nadawałaby się w porządku do jakiejś starszej komedii, a nie do filmu akcji (mnie się kojarzyła z cyrkiem i clownami). Przez tę muzykę z niektórych poważnych scen akcji się robi farsa. Głupot tu też trochę jest - miejscami Mattei i Fragasso oczywiście przegięli (np. włączając do historii wojowników ninja).