Film jest cienki. Jego "telewizyjność" widać, słychać, niemal czuć. Banalne dialogi, wydumana fabuła, latynosko-serialowe realizacja (Brittany Murphy co wieczór idzie spać z pełnym makijażem). Dialogi banalne, typu :"jeszcze nikt mi czegoś takiego nie powiedział". No i ci samotni, przystojni, zamożni, bez zobowiązań mężczyźni...
Zamiast "Triumfu pamięci" lepiej powtórzyć sobie parę odcinków "Kasi i Tomka" - przynajmniej będzie inteligentnie i z polotem.