Nie wiem, co autor miał na myśli... Trochę kina drogi, niby jakaś rozgrywka psychologiczna, po części romansik. Żaden konkret. Pod żadnym pozorem nie porównywać do "Noża w wodzie", choć na pewno był inspiracją. Dwie mocne strony to Kondrat (jak zawsze) i scenka z "wy kurwy, ej, kurwyyy!" (zabawna). Klimat lekki, kilka przysłów, parę przygód w trasie, dialogi trójki bohaterów bez zaskoczenia i wszystko kończy happy end. Czekałem długo na rozwięcie akcji, na jakiś zwrot, a film tak jakby się cały czas zaczynał i zaczynał. Spokojnie można wyciąć 30-40 minut (najleoiej te pierwsze) i dodatkowo nachalne reklamy. Nie to, że film jest przerywany, skąd - po prostu w dekoracjach pojawiają się takie elementy, że nie mamy wątpliwości - 2 x Idea, tik-taki, woda Żywiec, radio Zet (ohyda!!) i jakiś lokalny sklep.
Po tych zabiegach ocena skacze na 6/10.
I jeszcze erratka: w recenzji webowej napisano o roli M.K.: "Postanawia pomóc młodemu małżeństwu. Robi to jednak wbrew ich woli i metodami dosyć radykalnymi. Zmusza ich do zastanowienia się nad swoim związkiem"
Tak chciał scenarzysta, wyszło ciut inaczej... Gdy "Stary" grany przez Kondrata robi sobie jawne jaja, szczególnie w końcówce (przejazd kolejowy, pistolet i ucieczka [?] ze szpitala), młodzi zaczynają rozumieć, że świat jest pełen szaleńców i dziwaków, którzy mogą znienacka zakończyć ich krótkie życie. Wolałbym, aby "Stary" zachęcał młodzież do rozpłodu mniej drastycznymi metodami. Aby nauczał, a nie straszył. W końcu filmowi młodzi nie są już tacy młodzi i swój rozum mają.