Podziwiam USA za to że umie robić filmy o potężnych nadużyciach państwa (w tym przypadku fikcyjnych), a przy tym nikt nie oskarża twórców o zdradę kraju. U nas nie wierzę, że takie służby jak chociażby CBA również nie popełniają nadużyć, natomiast gdyby ktoś zrobił o tym film zostałby zapewne wyzwany od Targowicy.
Myślę, że to kwestia odpowiedniego "timingu". Książka powstała bodaj w 1974 r., film kilka miesięcy później. W Stanach akurat zakończyła się afera Watergate - dzieło o złej, spiskującej przeciw własnym obywatelom agencji rządowej nie mogło trafić na podatniejszy grunt... aż dziwne, że zabrakło w nim jeszcze nawiązań do stojącego za wszystkim prezydenta, przecież Nixon byłby idealnym celem...
Zresztą: każde szanujące się państwo ma swoje służby specjalne - lepsze lub gorsze. Tak było, jest i (mimo wszystko na szczęście) będzie...