Zastanawiam się, czemu dostrzega się tu tylko Mikkelsena? Moim zdaniem co najmniej równej klasy aktorstwo pokazał tu Lassgard, jeśli nie lepsze. Mikkelsen zagrał cały film tak samo - nawrócony buntownik-dobroczyńca. Lassgarda można było nienawidzić, za dwie sceny współczuć mu, a później uwielbiać, wodził za nos jak chciał.
A scena załamania to dla mnie mistrzostwo! Nie wiem, jak oni to robią!
Zgadzam się w stu procentach! Lassgard zrobił na mnie wielkie wrażenie, o wiele większe niż Mikkelsen. Ogólnie film fantastyczny :)
Przyznam rację, co do Lassgarda - wzbudził we mnie podobne uczucia, jakie opisałeś. Ale wydaje mi się, że Mikkelsen pokazał coś więcej niż granie całego filmu tak samo. Podsumowałeś go 3 słowami "nawrócony buntownik-dobroczyńca" i w tej formie trudno twej ocenie zaprzeczyć, ale kiedy już rozłożysz to określenie na czynniki pierwsze dostrzec można, że jego bunt nadal trwa. Nawrócenie ma bardziej przyziemny charakter przywiązania się do małego chłopca niż chęci wprowadzenia w czyn popularnego hasła "czyńmy dobro", a co za tym idzie dobroczynność Jacoba ujawnia charakter raczej egoistyczny niż prospołeczny. I wydaje mi się, że Mikkelsen oddał to wszystko w swojej roli. Wracając jednak do Lassgarda, Jorgen w jego wykonaniu był świetny, aczkolwiek przewidywalny.