Chyba widziałem już zbyt dużo filmów tego typu po prostu, bo ten niczym mnie nie zaskoczył, a wręcz byłem w stanie przewidzieć dokładnie co się stanie. Było to bardzo irytujące:/ O tym, kto dotrwa do ostatniego starcia, można było się domyślać już przy pierwszych dwóch scenach - pewnym było, że będzie to Joshua i Lai Lai - tylko jej sylwetkę przybliżono dokładnie i pokazano jak przyjeżdża do miasta, potem jest w hotelu itp. - stary tani chwyt który zawsze pozwala przewidzieć, że ta osoba będzie miała znaczący wpływ na przebieg akcji. No ale oglądałem dalej, sądziłem, że może uda się twórcom zrobić coś niespodziewanego. Myliłem się. W scenie w kościele, kiedy Lai Lai powiedziała "Dobrze wiesz kto" wiadomo już było, że Joshua jej nie zabije i wygrzebie jej nadajnik a potem użyje go do zabicia zleceniodawców morderstwa swojej żony, czyli organizatorów (tutaj zaskoczenie jedyne choć nie jakieś druzgocące i nie dotyczące tego, że to organizatorzy zlecili, bo to akurat było jasne, ale że zlecili zabicie jego żony). Na początku myślałem, że to on miał zginąć, a fakt, iż to się zabójcy nie udało, został po prostu sprytnie wykorzystany przez organizatora turnieju, aby skłonić Joshuę do udziału w nim. Generalnie większość z tych zabójców zachowywała się jakby miała pierwszy raz do czynienia z bronią, a sztuki walki byłyby im obce. Jak dzieci we mgle - nieporadni, nieprzekonujący. Plus za kilka ciekawych akcji i rolę Iana Somerhaldera jako psychola z ameryki. Filmu generalnie nie polecam, bo nie ma w nim nic, czego nie byłoby już w innych filmach.