Film aspiruje do bycia poetyckim (nie umiem tego chyba lepiej nazwać) ze względu na w miarę dobre zdjęcia krajobrazów czy drogi, ścieżka muzyczna i właśnie podróż sama w sobie są najmocniejszymi elementami tego filmu (gdybym miał oceniać tylko za to to dałbym 8 albo 9). Znajomy stwierdził w trakcie oglądania "to trochę jak National Geographic o Kanadzie" ;)
Niestety, poza tymi walorami film niewiele sobą prezentuje - banalna historia, powolna i w sumie bez żadnego głębszego sensu. Kolejne "przygody" dzieją się dość na siłę w dość przewidywalny sposób... Gra aktorska? Moim zdaniem przeciętna albo marna (zwłaszcza głównego bohatera - cały czas jednakowo zamyślony, niezdecydowany, nudny jak te flaki z olejem). No i jeszcze przesłanie filmu - reżyser moim zdaniem chciałby coś przekazać. Coś. Cokolwiek. Jakkolwiek. I mniej więcej tak mu to wychodzi...
Film polecam jedynie, jeżeli ktoś ma ochotę na taki właśnie mega-spokojny film z taką samą muzyką, gdzie niewiele się dzieje, jest sporo ładnych krajobrazów a czasem występujące dialogi zbyt dużej uwagi nie przywiązywać... A dla wszystkich pozostałych - poszukajcie czegoś ciekawszego ;)
Sumarycznie, subiektywnie: 3/10
może i historia jest prosta, może i przewidywalna, ale w żadnym razie banalna. tak jak każde życie jest wyjątkowe, tak i każda śmierć. więc jeżeli ktoś mówi, że czyjeś umieranie jest banalne (no, chyba, że mowa o Stevenie "Chodzącej Śmierci" Seagalu, który w jednym filmie kładzie trupem więcej ludzi niż zginęło w rewolucji bolszewickiej), to trochę mu się dziwię. tym bardziej, jak ktoś odchodzi w takim stylu jak Ben.
film o tym, o czym wielu marzy, ale mało kto się odważa zrobić. lekki i ulotny, jak sen nad ranem.
Moim zdaniem film aspiruje aby byc bardzo ciekawy i dobry. Niestety wspomniany "sen" jest dla mniezbyt "mglisty" i mdly aby film dostal wyzsza note.
Może 3/10 to ocena zbyt surowa, ale faktycznie film jest taki jakiś bez błysku :( Popatrzmy na zbliżone filmy; "Easy Rider" czy "Into the Wild". Od tego drugiego nie mogłem się z fotela podnieść przez 10 minut, przy "One Week" czekałem...czekałem...czekałem...i film się skończył.
Widziałam dużo pieknych filmów i tak sobie myślę, że ocenianie tego co sie komuś podoba nie ma sensu, przecież niektórzy nie wchodzą głebiej i to im pasuje.
Jestem ciekawa czy np. ktoś kto go podziwia widział filmy takie jak Niebo nad berlinem, Podwójne życie Weroniki, Mały marzyciel, Manneken Pis i wiele podobnych.
To nie tylko kwestia czułej struny.
Tu poprostu spenariusz jest tak banalny, tendencyjny, cała historia ani trochę nie porusza. Ale musze po prostu zaakceptować to że jesteśmy różni i ok ;)
Wszystkiego dobrego.
Bez żadnego głębszego sensu ? To właśnie przesłanie jest najsilniejszą stroną tego filmu obok wspaniałych krajobrazów. Dawno nie oglądałem filmu, który by mnie tak poruszył...To że bohater jest zamyślony - a jak ma się czuć człowiek który dowiaduje się że zostało mu tak niewiele życia? Po to pojechał w tą podróż żeby jakoś to sobie w głowie ułożyć!