szacun i podziw, ale na chłodno i bez emocji; bardziej dla języka (oraz ciągłych metamorfoz stale obecnego, milczącego bohatera-tła w postaci tak zwanego miasta) niźli dla historii, no bo nie oszukujmy się: wszystko to już było i było dużo lepsze. momentami można wręcz odnieść wrażenie, że sundance fest w roku pańskim obecnym podbijają sztampy, które dwadzieścia pięć lat temu wypełniały telewizyjną ramówkę hallmarku - brocząc w oceanie obyczajowego, społecznego i odpowiednio umelodramatyzowanego standardu.
powiedz nie tańczącemu słońcu.