PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32300}
5,8 2 576
ocen
5,8 10 1 2576
Tytus, Romek i A'Tomek wśród złodziei marzeń
powrót do forum filmu Tytus, Romek i A'Tomek wśród złodziei marzeń

Perfidna propaganda

ocenił(a) film na 3

Nienawidzę jak bajki, w tak bezpośredni sposób próbują powiedzieć dzieciom co jest dobre, a co złe.
Owszem, dobrze, jeśli bajka przekazuje pewne wartości, ale no kurczę bez przesady. Nie w ten bezpośredni sposób.

(I żadne tłumaczenia, że dzieci potrzebują prostszych przekazów, do mnie nie przemówi. - za każdym razem powtarzam, że tak, owszem potrzebują prostych przekazów, ale to nie znaczy, że są debilami, za które większość dorosłych ich ma - zapewne dlatego, że sami byli w dzieciństwie traktowani jak niespełna rozumu - i tak, zdaje sobie sprawę, że z punktu widzenia dorosłego, czasem trudno wypoziomować odpowiednio fabułę animacji)


I jeden mega fail:

O ile, z kwestią prostoty przedstawienia wartości można dyskutować, to masakrą jest, że jedną z tych dobrych rzeczy, obok mycia zębów, nie uleganiu reklamom, czytania książek i sile przyjaźni jest.... KFC! O.o

Mathiej

Oglądałem to z dziećmi kilka razy i jakoś nie zauważyłem reklamy KFC. Natomiast dzieci zrozumiały doskonale, że reklamy są kłamliwe i że w pogoni za pieniędzmi ludzie stają się płytcy i bezbarwni... Wszystkim polecam!
Perfidne za to jest bluzganie na film, promujący pozytywne wartości - teraz ze świecą szukać takich.
Najwyraźniej niektórzy by woleli puścić dzieciom "Monster High" lub "Barbie w świecie mody" - to jest dopiero perfidna propaganda...

ocenił(a) film na 3
tkjdn

Znajdź film na youtubie - jest w całości i obejrzyj fragment: od 15:49 do ok.19:00 - reklama KFC - no bo fast foody, to takie dobre jedzenie na podróż.

Film promujący pozytywne wartości?
Lwia część pełnometrażowych filmów Disneya (jeśli chodzi o antykonsumpcyjny tryb życia to przede wszystkim Wall-e, inne dobre związane z inną tematyką - to np. toy story (cała seria), odlot, ratatuj, lilio i stich)

Po za disneyem - np. mały dzielny toster (chociaż to trochę starsza bajka, ale moim zdaniem nie wiele się ze starzała)

Z seriali animowanych:

Dla młodszych dzieci - świnka peppa, pocoyo.
Dla trochę starszych - marta mówi (wybitna! moim osobistym zdaniem)

Przykro mi, że nie ma tu polskich animacji, ale takich nie znam, które nie byłyby jakimiś starociami i naprawdę byłyby dobre(w sensie dla dzieci)
Więc nie mam zamiaru bronić filmu, tylko dlatego, że przedstawia pozytywne wartości.

Po za tym, jedna najważniejsza rzecz - to rodzice wychowują dzieci, a nie bajki. To na rodzicu spoczywa obowiązek wytłumaczenia tego, w jaki sposób działają reklamy. To na rodzicu spoczywa obowiązek, wytłumaczenia zależności moralnych w prawdziwym świecie. W takim kontekście, naprawdę sporo różnych filmów, dziecko może obejrzeć i nie zostać skrzywione.

ocenił(a) film na 6
Mathiej

Umknął Ci pewien szczegół - kfc faktycznie na początku jest przedstawione pozytywnie, jako typowy sposób żywienia, w którym nie ma nic złego, jest to właśnie alegoria konsumpcyjnego trybu życia kreowanego przez ogłupiające reklamy. Później, po swoistej przemianie bohaterów, gdy odzyskują marzenia, ich pojazd diametralnie się zmienia, nie składa się już ze skomercjalizowanego kubka pełnego sztucznych kurczaków, ale z książki, symbolu wiedzy, inteligencji, rozwoju wyobraźni. Książka symbolizuje wszystko to, co reklamy usilnie chcą wyplenić ze społeczeństwa - wszak dla wielkich producentów znacznie bardziej dochodowe jest aby ludzie wydawali pieniądze na drogie sprzęty, by siedzieli ciągle przed telewizorem, chłonąc jeszcze więcej reklam, niż czytali książki, z czego dochody są mniejsze, i na dodatek rozwija myślenie i wyobraźnię, typowego wroga konsumpcjonizmu.

Istotą rzeczą jest to, że na początku bohaterowie korzystają z przybytku konsumpcjonizmu - podróż z fast foodem? Czemu nie. Potem następuje przemiana, znikają mierne nawyki, narzucane niejako przez producentów (symbolizowanych przez Saligię), kfc zastąpione zostaje książką, symbolem własnego poszerzania horyzontów myślowych. Przesłanie tego jest oczywiste - nawet jeżeli do tej pory wolałeś telewizję i wszystkie nieistotne markowe gadżety, które wydawało Ci się że potrzebujesz do szczęścia, nigdy nie jest za późno aby sięgnąć do własnej wyobraźni i z niej czerpać szczęście i wiedzę.

Argument o tym że inne bajki też promują pozytywne wartości też jest odrobinę pozbawiony sensu - co z tego że jest 1000 bajek o byciu dobrym, czy nie może być kolejna? Jeżeli ta jedna dodatkowa bajka skłoni do przemyśleń choćby garstkę ludzi (ludzi, nie tylko tych młodziutkich), okazuje się że było warto ją stworzyć. Nie jest oczywiście najwyższych lotów, ma sporo kujących w oczy wad, ale niezaprzeczalnie dobitnie przestrzega przed utratą własnych marzeń, bez których trudno być szczęśliwym. Przekaz jest wybitnie porosty (może nawet prostacki?), jednak dla niektórych ludzi nawet to nie będzie wystarczające, by zrozumieli o co chodziło. Bo nie wierzą w marzenia, pochłania ich pogoń za tym, co wydaje im się że uczyni szczęśliwym, bo ciągle słyszą że to uszczęśliwia innych, więc dlaczego nie miało by uszczęśliwiać wszystkich?

Pozostaje też kwestia tej, jak to zostało ujęte wyżej, najważniejszej rzeczy - wpływu rodziców.

"To na rodzicu spoczywa obowiązek wytłumaczenia tego, w jaki sposób działają reklamy. To na rodzicu spoczywa obowiązek, wytłumaczenia zależności moralnych w prawdziwym świecie."

To oczywiście prawda, to rodzice kreują perspektywę postrzegania swoich dzieci, czym skorupka nasiąknie itd. Ale i ten problem był sprytnie ujęty w filmie - dziewczynka z marzeniami, nie skażona głodem mamony, czyli wydawać by się mogło że miała szansę na szczęście, ale to jej ojciec chciał ją pozbawić marzeń. To jej ojciec ogarnięty szałem pieniędzy chciał i jej szczęście przehandlować na maszynkę do pieniędzy, gdyby Tytus jej nie pomógł, nie miała by szans, została by skazana na egzystencję w szarej codzienności. Zmierzam do tego, by zadać pytanie: czy rodzice, pozbawieni wyobraźni, ochoczo pędzący na zniżki na cheesburgery do maca, z alergią na czytanie wpojoną im w dzieciństwie, rodzice którzy są niewolnikami głupot internetu, przekoloryzowanej płaskiej telewizji cyfrowej z tysiącem kanałów, kupujący rzeczy tylko z konkretnych supermarketów, mogą coś nauczyć dzieci o tym jak działają reklamy?

" W takim kontekście, naprawdę sporo różnych filmów, dziecko może obejrzeć i nie zostać skrzywione."
Istnieje oczywiście wiele dobrych filmów dla dzieci, ale dzisiaj narastającym problemem jest inna rzecz - dziecko potrzebuje wychowania i uwagi rodziców, jednak znacznie łatwiej jest zostawić je samo z oglądaniem bajek, wtedy "rodzic" nie musi poświęcać im uwagi, a gdy bajka się skończy, można przecież włączyć inną.... albo jeszcze łatwiej, odpalić playlistę na yt, wtedy ma się dziecko z głowy na całe dni... Chociaż to pewnie nie było zamierzeniem twórców, te 75 minut animacji porusza kwestię problemów, które dzisiaj są sprawami wręcz alarmującymi, przez pryzmat ukazując to co dzieje się w tysiącach rodzinnych domów.

Film nie dorasta do pięt komiksowi na którym niby się wzorował, jednak porusza wiele bardzo istotnych kwestii życia młodych ludzi, skłania do przemyśleń nad własnym życiem (to raczej odniósłbym do starszych widzów). Posiadanie marzeń pozwala być człowiekowi szczęśliwym, ale gdy ludzie wyzbywają się marzeń, chcą zarażać tym innych, choćby przez ciągłe narzekanie, na słabą pracę, na złodziei w rządzie, na nudne wieczory, na zbyt bezpośrednie przekazy w filmach dla dzieci...

ocenił(a) film na 3
michal2600

"Umknął Ci pewien szczegół - kfc faktycznie na początku jest przedstawione pozytywnie" -ok, punkt. Masz rację, aczkolwiek, uważam, że ta przemiana, jest zbyt mało wyeksponowana. Trzeba już mieć pewien poziom świadomości, by dostrzec tę przemianę i powiązać tak odlegle przedstawione informacje. Wręcz myślę, że trzeba już być nakierowanym na taką interpretację. - i oba punkty, myślę są kiepsko spełniane przez dzieci na które powinno to oddziaływać. W szczególności, że KFC jest o wiele bardziej wyeksponowane. Wyraźnie jest zaznaczone w ekspozycji bohaterów, a w momencie kulminacji, informacja o przemianie Kubełka w książkę, gdzieś się gubi. (A powinno być na odwrót, to informacja o książce powinna być w szczególności wyeksponowana, bo dzieci uwarunkowane reklamami, o wiele łatwiej zauważą Kubełek, niż książkę)

Argument, że inne bajki promują pozytywne wartości, odnosił się do tego, że nie będę udawał, że wszystko jest ok z filmem, tylko dlatego, że niesie ze sobą pozytywne wartości. (w szczególności odnosił się do komentarza wyżej: "Perfidne za to jest bluzganie na film, promujący pozytywne wartości - teraz ze świecą szukać takich." Broń boże, nie chodziło mi o to, że jak powstało 1000 filmów o tym, że nie można stworzyć tysiąc pierwszego. Ja wiadomo, w kinie się wszystko powtarza i jakbyśmy mieli przestać kręcić, bo to już było, to nagle zabrakło filmów do oglądania :)

Tak, przekaz jest prostacki (prosty - o nie, prosty może być subtelny :) ). Nie lubię prostackich przekazów, bo inteligentniejsi widzowie, zobaczą, że ktoś robi ich w wała i stara się wcisnąć na siłę swój punkt widzenia. To powoduje podświadomy bunt i umysł coś takiego będzie odrzucał. Prostacki przekaz, może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Taki sam odwrotny efekt, mają niektóre filmy, propagujące myśl, że narkotyki są złe, że palenie zabija i etc. które, przynajmniej w moim gimnazjum wychowawczyni nam puszczała na Godzinie Wychowawczej. - Po raz kolejny powtarzam, nie traktujmy dzieci jak idiotów. Nikt, tego nie lubi.

"czy rodzice, pozbawieni wyobraźni, ochoczo pędzący(....)" - ok, tu przyznam całkowitą rację. Ten wątek, może nawet był skonstruowany pod pokazanie rodzicom, bo był trochę mniej oczywisty. Ale no cóż, jedna jaskółka wiosny nie czyni i nadal uważam, że film był słaby.

"dziecko potrzebuje wychowania i uwagi rodziców, jednak znacznie łatwiej jest zostawić je samo z oglądaniem bajek, wtedy "rodzic" nie musi poświęcać im uwagi, a gdy bajka się skończy, można przecież włączyć inną...." - Tak, jest to problem, również i tu Ci przyznam całkowitą rację. I tak np. uważam, że bajki są dobre, dziecko wręcz powinno oglądać dużo bajek, ale nie na zasadzie, że rodzic sobie idzie załatwiać własne sprawy, a dziecko odmóżdża się przed telewizorem (przypomniał mi się cable guy z Jimem Carreyem :) ) Bajki rodzic powinien oglądać razem z dzieckiem i tłumaczyć mu wszelkie niuanse, o które dziecko spyta, lub jest podejrzenie, że mogło tego nie zrozumieć. Dopiero jak dziecko jakąś bajkę zna, to można trochę odejść i pójść robić coś innego (nie oszukujmy się, dzieci uwielbiają oglądać bajki po 40 razy tą samą.


Komiksu nie czytałem, więc nie wiem, jak się ma to do komiksu, owszem porusza istotne kwestie, aczkolwiek w bardzo słaby i (jak sam stwierdziłeś) wręcz prostacki sposób. Mnie nie skłonił do przemyśleń, może dlatego, że dla mnie to wszystko są truizmy, ale raczej uważam, że forma jest zbyt nachalna, by mogła skłaniać do myślenia - moim zdaniem, raczej skłoni do myślenia - "a ja się nie zgadzam".

"Posiadanie marzeń pozwala być człowiekowi szczęśliwym, ale gdy ludzie wyzbywają się marzeń, chcą zarażać tym innych, choćby przez ciągłe narzekanie, na słabą pracę, na złodziei w rządzie, na nudne wieczory, na zbyt bezpośrednie przekazy w filmach dla dzieci..." - Nie chodzi o narzekanie.

Wiesz, można żreć kupę i być zadowolonym, można żreć kupę i narzekać, że się je Kupę. - Niezależnie od podejścia, je się Kupę, więc nie widzę niczego złego w dyskutowaniu o tym, co się je. Dla ciebie ważne jest, że ktoś dzięki temu filmowi pomyśli przez chwilę, dla mnie ważne jest, żeby kształtować gust swój i innych. Oboje nie chcemy jeść już kupy, którą nas karmią. - A można byłoby zrobić film, poruszający te same problemy, który byłby dobrym kawałkiem kina dla dzieci.


Dzięki za fajny komentarz.

ocenił(a) film na 6
Mathiej

Bardzo ciekawa odpowiedź, i dobrze się ją czyta, muszę to przyznać, napisana sensownie i rzeczowo.

Faktem też jest że w filmie komentarz o kfc jest jakby lepiej wyeksponowany niż komentarz o książce, sporo trzeba sobie dopowiedzieć aby trafić w sedno, młodszy widz (ale i starszy, mniej rozgarnięty) może nie do końca załapać puente.

Jednak ile by nie debatować, film jest mierny, ale aspekty w nim zawarte są istotne, powinny być częściej poruszane, oby w trochę lepszej jakości i formie. Wydaje mi się jednak że nie jest to i nie będzie to zbyt często poruszany temat, no może w kilku mądrych książkach, których ludziom nie chce się czytać...

Jednak jeżeli trafiłbyś kiedyś na kawałek kina, który poruszy te kwestie, chętnie się z nim zapoznam z siostrzenicą ;)

ocenił(a) film na 3
michal2600

"Jednak jeżeli trafiłbyś kiedyś na kawałek kina, który poruszy te kwestie, chętnie się z nim zapoznam z siostrzenicą ;)"

- wcześniej wspomniany Wall-e disneya, częściowo porusza ten temat w drugiej połowie filmu. Wall-e'go bym raczej umiejscowił tak dla 12 latka. - zarówno pod względem tematyki, fabuły jak i jasności przedstawienia problemów.



Postaram się zachować w pamięci.

ocenił(a) film na 9
Mathiej

Trochę Cię nie rozumiem, raz piszesz, że przekaz jest według Ciebie zbyt prostacki czy nachalny, a za chwilę tłumaczyć, że czegoś nie zauważyłeś czy/i nie zrozumiałeś, bo przekaz z tym związany był za mało widoczny, że trzeba już trochę wiedzieć by to i tamto zauważyć - przekaz zbyt subtelny, czy zbyt zawoalowany. Jest w tym ewidentna sprzeczność.

Co do propagandy, to propaganda czego? Propagowanie dobrych wzorców jako perfidna propaganda? Czy tylko ten źle zrozumiany kubek KFC w istocie wcale nie zachęcający do fastfoodów?

Co do wymienionych filmów zagranicznych, większości nie widziałam, przyznaję, ale np. jeśli chodzi o "Odlot", to jakoś nie widzę tam za bardzo głębszych myśli. "Wall.E" jest świetny i fakt, jest tam na temat konsumpcjonizmu, ale tam to są dopiero truizmy! Same oczywiste oczywistości tego typu, że jeśli będziesz mieć pełną obsługę, dostęp do jedzenia i brak ruchu, to się roztyjesz... W "Tytusie.." mamy jednak dużo głębszy przekaz i poruszane całe spektrum zagadnień dotyczących materialistycznego podejścia do życia. Tu nie chodzi tylko o konsumpcjonizm! Świetny jest ten pomysł kradzieży marzeń lub inaczej okupywania danego stylu życia utratą marzeń. Tak naprawdę niewiele osób w ogóle zauważa to, że im bardziej wkracza się do tego kolorowego świata supermarketów jak i internetu, tym większą pustkę ma się w głowie, tym mniej własnych twórczych myśli. Przedstawienie tego jako postępującej ogarniającej szarości z dodatkiem metalowych skorup na ciele jest naprawdę genialne. Ludzie obecnie żyjący, korzystający codziennie z internetu, wcale nie myślą, a i nawet po prostu nie mają pojęcia, jak wspaniale jest "w głowie", kiedy się usunie te wszystkie "pożeracze marzeń". Większość współczesnych dzieci nie ma w ogóle szansy by poznać spokojny stan umysłu nie atakowanego internetem. Ten film jak najbardziej ma ogromnie dużo do przekazania i jak najbardziej może skłonić do ważnych przemyśleń, a nawet szukania innej drogi postępowania. Myślę, że będąc osobą wychowaną od małego na youtubie itp. po obejrzeniu takiego filmu ludzie mogą choćby z ciekawości chcieć poznać jak to jest bez tego. Z czystej ciekawości mogą chcieć poznać ten inny stan umysłu dotąd im nieznany.

Podchodziłam do tego filmu z dystansem nie oczekując niczego wartościowego. Byłam jedynie ciekawa jak wypadają ci konkretni bohaterowie w ruchu - w sensie animacji. Jako dziecko miałam ze trzy komiksy z Tytusem, Romkiem i A'Tomkiem i uwielbiałam je. Film jest nieco inny, ale i tak zadziwiająco podobny - jest w nim ta sama bajkowa nieskończoność możliwości/potencjału w sensie "wszystko jest możliwe i wszystko da się naprawić". Strasznie mi się to podobało w tych komiksach. Bardzo otwierająco/poszerzająco/wyzwalająco działały na wyobraźnię. To niby typowe dla różnych bajek, że w końcu "wszystko kończy się dobrze", ale tam czułam to jakoś inaczej, fajniej i bardzo specyficznie. I tutaj też to jest. Bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło. Do tego jeszcze to niesamowite przedstawienie tego przekazu. Nareszcie coś świeżego po tych wszystkich ugrzecznionych animacjach na jedno kopyto typu właśnie "Odlot", "Gdzie jest Nemo" i nawet "Wall.E", bo ten ostatni jest przeuroczy w formie, słodki i w ogóle, ale tak nieznośnie w niczym nieodkrywczy. To tak jakby chodziło o to, żeby niby poruszyć jakąś problematyczną tematykę, ale w sposób tak znikomy, tak spłycony, by broń Boże, żaden z młodych widzów nie doznał olśnienia i nie wpadł na pomysł, że może można żyć inaczej. A w tym filmowym "Romku.." nie ma tego hamulca - jest pokazane wręcz brutalnie do czego prowadzi przyzwolenie, by inni wymyślali za nas nasze marzenia, zainteresowania, pasje. Poddanie się manipulacji, wtłoczenie w schemat. To jest dużo, dużo ważniejsze niż przybranie na wadze w tak żałośnie uładzony sposób pokazane w "Wall.E", po obejrzeniu którego można odnieść wrażenie, że jeśli ci ludzie by się ruszali i zachowaliby kondycję, to byłoby wszystko w porządku. Jak napisałam, nie widziałam wielu tego typu produkcji dla dzieci, ale "Romek.." to pierwsza animacja, w której spotykam się z tak dogłębnym poruszeniem kwestii psychologicznych. W innych traktuje się wszystko bardzo powierzchownie (pokazują: to jest dobre, to złe, ale dlaczego, jak wpływa, co zmienia - to wszystko okryte jest już zasłoną milczenia). Nie biorę tu pod uwagę anime, bo nie oglądałam żadnych dla dzieci, a w tych przeznaczonych dla osób starszych (choćby kilkunastoletnich) Japończycy zazwyczaj bardzo głęboko wchodzą w psychologię, więc to jakby zupełnie inna kategoria animacji. Choć muszę przyznać, że tak swoją drogą, że ten "Romek.." właśnie ze stylem anime mi się trochę też skojarzył - graficznie to takie byle co (co i tak jest ok, bo komiksy też były proste) - bardzo prosta kreska jak w wielu anime, ale treść! Treść bardzo bogata. Jest też podobne wymieszanie rzeczywistości "jawowej" - świadomości jawy (czy jak to inaczej określić) - z treściami podświadomymi. Oczywiście to jest bajka, więc można powiedzieć, że to po prostu fantasy czy s-f, ale bardzo mi to przypomina podejście stosowane w anime.

Eleonora

Ciekawa wypowiedź. Wiele lat temu oglądałem film i najbardziej podobało mi się przesłanie. Właśnie je pamiętam najbardziej i najlepiej. To straszne jak media i internet kreują nasze wyobrażenia o świecie. Pokazują nam jak mamy wyglądać, jak się ubierać, jak spędzać czas, jakie mieć samochody, domy i tak dalej. Tego jest coraz więcej i więcej, zwariować można. Dlatego dziś takie historie pokazujące że można inaczej, pokazujące wiarę w możliwości młodego człowieka, w jego zdolności i wyobraźnię, powinny być w cenie.

Muszę wrócić do tego filmu raz jeszcze.

ocenił(a) film na 9
Lucas207

Miłe to bardzo co napisałeś - nie to, że zgadzasz się ze mną, ale że zauważasz te problemy, że dajesz świadectwo, że więcej osób jednak jest w stanie patrzeć głębiej nie zadowalając się tą powierzchowną bezrefleksyjną egzystencją. Tak właśnie jest, że teraz tak dużo nas atakuje i informacji prawdziwych i zmyślonych, ważnych i zupełnie nieistotnych. Już nawet nie chodzi o to na ile coś jest ważne (w sensie np. ważne wydarzenia na świecie, których nie wypada określić mianem nieważnych, więc na skutek tej politycznej poprawności wypada się nimi zainteresować, choć zwykle nie ma się na nie wpływu i wcale to nie pomaga w naszej faktycznej orientacji w świeci ani w naszym rozwoju, ani w ulepszaniu czegokolwiek, nie pomaga nam, nie pomaga innym, nie pomaga światu), ale przecież pod natłokiem tego wszystkiego człowiek już nie ma czasu i możliwości, by nad czymkolwiek tak naprawdę samodzielnie się zastanowić, by mieć choć na chwilę tę "wolność w głowie". Myśli dla siebie samego. To wszystko tak strasznie rozprasza i ogłupia.

Facebook w krótkim czasie makabrycznie zniszczył ludzi. Kiedyś ludzie po prostu ze sobą rozmawiali w realu albo i przez telefon z tymże oczywiście w normalniejszym ograniczonym stopniu - mając coś do załatwienia z daną osobą myśleli o tym głównie będąc z nią w tym kontakcie twarzą w twarz albo przez telefon, ale potem mogli się skupić na innych myślach, na innych sprawach, a teraz jest tak, że mimo że jest się z daleka fizycznie od swoich znajomych, to jednocześnie ma się poczucie jakby w kółko byli gdzieś blisko, w kółko mogą cię zagadnąć, dosłownie w każdej chwili, a i samemu odruchowo przychodzi do głowy "a ciekawe co u niego/u niej" - to nie jest do niczego potrzebne, człowiek cały czas jest w napięciu i rozproszony, a potem mija dzień i następny, i do niczego to nie prowadzi. Ani na chwilę nie jest się już samym, choć w kółko jest się samotnym. Kiedyś ludzie nie czuli przymusu ciągłego kontaktu z innymi przez telefon czy fejsa i mogli w tym czasie spokojnie myśleć o czymś - mieć twórcze myśli - po prostu choćby rozważania, zagłębianie się w coś w spokoju. Teraz rzadko można trafić na kogoś, kto wyciąga samodzielne wnioski z tego, co przeczyta czy usłyszy. Ludzie po prostu powtarzają jedni po drugich, bo i kiedy mieliby się zastanowić nad tym, co powtarzają? Często są to zupełne głupoty - po tym zwłaszcza to widać - można puścić jakiś kompletnie bezsensowny nius/tekst w obieg, wnioski wyciągnięte w sposób kompletnie łamiący zasady logiki, a od razu się to rozpowszechni. Kiedyś nie było to takie łatwe, bo ludzie nie mieli takiej tendencji do powtarzania bzdur. Właśnie przez tę wolność umysłu - brak ciągłego atakowania go bodźcami z zewnątrz - kiedy poznawali jakieś rozważania najpierw zastanawiali się czy widzą w nich sens, potrafili mieć faktycznie własne zdanie. Nawet ci niby prymitywni - "prości". Mieli swoje własne zdanie. Nawet jeśli powtarzali coś, co do czego nie byli przekonani, to akcentowali właśnie to swoje zdanie - np. niewiarę w coś. A teraz po prostu lajkują, robią "podaj dalej" i przechodzą do następnego niusa, wszystko bezmyślnie. Niby wykształceni, a jednocześnie tacy jakby głupi (ale nie twierdzę, że naprawdę głupi, ale z pewnością makabrycznie otumanieni). Niby podwyższony standard życia, ale kosztem odarcia z wolności umysłu, tego właśnie twórczego i krytycznego rozumowania, a i w związku z tym marzeń, marzeń wszelkiego rodzaju.

Ludzie w ogóle bagatelizują rolę marzeń na jawie, a one są bardzo ważne dla zdrowego psychologicznego funkcjonowania człowieka. Nie chodzi o to, że ktoś sobie o czymś marzy w sensie czegoś pragnie - przez co ludzie zwykle rozumieją definicję marzenia. Są jeszcze marzenia na jawie, które naturalnie powinny być czymś normalnym na co dzień - człowiek sobie stoi np. na przystanku i myśli, "puszcza wodzę fantazji", zastanawia się nad różnymi zagadnieniami, problemami, wysnuwa wnioski, rozważa, twórczo myśli, snuje skojarzenia, a i też fantazje - to bardzo rozwija i porządkuje jak i stabilizuje psychikę i to naturalny mechanizm - kiedyś ten naturalny sposób funkcjonowania był na porządku dziennym. Teraz w tym czasie ludzie wpatrują się w ekran komórki lub komputera upośledzając swoją sprawność psychiczną/psychologiczną i intelektualną. I powtórzę się jeszcze, ale świetnie w tym "Tytusie..." zostało to oddane tą utratą kolorów - ogarniającą szarością, zanikiem oryginalności jednostki i stopniową zmianą ciała ludzkiego w ciało robota. W sumie zatrważające jest to, że ten film okazuje się tak nieczytelny - po prostu za trudny - dla tak wielu widzów dorosłych.

Eleonora

Możesz to co napiszę odebrać jako komplement, choć nie było to moją intencją. Czułem się trochę tak jakbym czytał samego siebie. Ja również mam dość tego dzisiejszego nadmiaru bodźców. Najwłaściwsze słowo to - przesyt. Każdy zabiega o naszą atencję. Człowiek jest dzisiaj bombardowany -jak kiedyś powiedział mój kolega - taką ilością bodźców jednego dnia, jaką miał przez całe życie w innych epokach. To nie pozwala się skupić, rozdrażnia, odwraca uwagę od spraw istotnych. Bardzo dobrze opisałaś funkcjonowanie pewnych psychicznych mechanizmów u człowieka. Widocznie dysponujesz sporą wiedzą na ten temat. Niestety, ten system naturalnej higieny psychicznej szwankuje i nie może sprostać zbyt dużej ilości hałaśliwie podanej informacji, nie ma nawet kiedy się nią zająć. Stąd tylko krok do konsekwencji i problemów. Nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego przetrawić. Dzieje się zbyt dużo na raz. Współczesna cywilizacja jest cywilizacją krzykaczy, poszukiwaczy poklasku i followersów, samozwańczych liderów nie wiadomo czego, trendsetterów i wyroczni jedynej prawdziwej mądrości. Brrrrrr!!!! To wszystko przypomina oglądanie kilku telewizorów równocześnie, a tak się nie da. Jak miło od czasu do czasu to wszystko wyłączyć. Pozostać niezalogowanym.
Szkoda, że rzadko zdajemy sobie sprawę z tego że Mniej znaczy więcej.

Eleonora


Mamy jeszcze dwa ciekawe zjawiska. Pierwsze to - FOMO -fear of missing out, czyli sytuacja, w której osoba cały czas loguuje się np. na Facebooka, myśląc że ominie ją coś ważnego. Sęk w tym, że nic ważnego tam nie ma, a osoba dalej się boi, że ją coś ominie. Innym ważnym zjawiskiem jest wynik eksperymentu, który zrobili kiedyś Rosjanie. Okazało się że dzieci i młodzież podczas kilkugodzinnego postu od internetu, telefonów, komputerów etc. zupełnie się gubi, czuje się rozdrażniona, niepewna, i nie wie co ma ze sobą zrobić. Choć w eksperymencie ma do wyboru dużo innych zajęć, które umożliwia szeroki wybór rzeczy umieszczonych w pokoju, to i tak oni nie umieją się zająć sobą i uciekają od twórczej samotności.

ocenił(a) film na 9
Lucas207

Tak, to FOMO jest powszechne i najgorsze, że strasznie łatwo się temu ulega. Naprawdę niedużo trzeba żeby choćby przejściowo wpaść w taki nałóg - to w sumie taka nerwica natręctw. Przy czym trudno żeby w to nie wpadać, kiedy w obecnym świecie za wyjątkiem jakichś dzikich terenów typu mniej dostępne tereny Alaski, po prostu nie da się już żyć bez użycia komórki. Nie mówię, że w związku z tym każdy musi od razu zaglądać na fejsbuk, ale sama konieczność bycia stale dostępnym pod komórką, ogólnie takim "czujnym" i "na bieżąco" strasznie rozbija.

A co do tego eksperymentu Rosjan, to nie słyszałam o nim, ale to były już chyba takie dzieci wychowane na komputerach, komórkach i internecie, prawda? Bo jednak osoby, które nie są od dziecka przyzwyczajone, że to jest konieczny składnik egzystencji, to myślę, że dadzą radę przejść taką detoksykację. Na pewno też wiele zależy od danej osoby. W sumie rzeczywiście to ciekawe na ile można przywrócić normalne funkcjonowanie - używanie umysłu, brak zestresowania w związku z niesprawdzaniem co się dzieje na fejsie itd. - osobom, które przesiąkły tym już od dziecka. Jednocześnie tak patrzę czasem na fejsbuk, że jest tam jednak nawet sporo osób, które wydaje się, że żyją jeszcze w miarę normalnie i np. są artystami, mają życie rodzinne - mają w sobie jeszcze zachowaną tą zdolność twórczego myślenia i tworzenia, mimo że jednocześnie są dość aktywne na fejsbuku. Dotychczas zakładałam, że po prostu część osób potrafi znaleźć tę równowagę. Człowiek w końcu przystosowuje się do różnych rzeczy. Podziwiam takie osoby nawet nie w tym sensie, że są jakieś wspaniałe (choć część niewątpliwie jest), ale to odnalezienie równowagi między tymi rzeczami tak z założenia przeciwstawnymi dosyć mnie fascynuje. Ale też nie wiem jak do końca wygląda ich życie i myślenie, bo zdarza się, że ktoś wygląda na takiego zrównoważonego pod tym względem, a potem jednak okazuje się, że wcale sobie nie radzi.

A wiesz, jest taki film "Catfish" http://www.filmweb.pl/film/Sum-2010-441573 - tematyka związana z fejsbukiem, udawaniem kogoś innego, włączeniem do swego życia tego życia/bycia wymyślonego. To nie do końca wiąże się z tym, o czym tu piszemy, bo na swój sposób można w tym odnaleźć pozytywne strony, bo szereg konsekwencji z istnienia takich catfishów potrafi być pozytywna, co bardzo ładnie i mądrze podsumowuje mąż kobiety, która tam okazuje się catfishem. No, mogłabym pisać 'sumem' po prostu, ale u nas nazwa tej ryby nie nabrała tego alternatywnego znaczenia tak jak za granicą, więc bardziej mi pasuje 'catfish'. Obejrzyj jeśli będziesz mieć możliwość i trochę czasu, bo takie rzeczy skłaniają do ciekawych przemyśleń. Jest też serial reality - też można zaobserwować tam ciekawe rzeczy, ale przede wszystkim polecam film. Swoją drogą jest w tym zjawisku paradoksalne przedzieranie się tej ludzkiej skłonności do twórczego fantazjowania i uwalniania swojego wnętrza, czyli można zobaczyć w tym trochę taki mechanizm odnajdywania człowieka w tej nowej - technologicznie rozwiniętej rzeczywistości - z jednej strony to oszukiwanie, więc niezbyt fajne, z drugiej odnalezienie możliwości bycia tym, kim chciałoby się być, kim czuje się wewnętrznie (choć bynajmniej nie we wszystkich przypadkach jest to takie głębokie, w wielu absolutnie nie), urzeczywistnienie tego swojego ja w rzeczywistości wirtualnej, więc jednak coś twórczego i nie płytkiego. Myślę, że to akurat jest fajne, że człowiek nawet w takich nieprzychylnych warunkach jakoś tak intuicyjnie potrafi też obrócić to w coś pozytywnego, w jakiś sposób rozwojowego. To jest więc akurat bardzo pocieszające, choć oczywiście nie stanowi wystarczającego przeciwwagi dla wszystkich ujemnych skutków rozwoju technologii.

W "Przed zachodem słońca" jest taka scena, w której Celine opowiada o tym jak w ramach podróży trafiła do jakiegoś kraju postkomunistycznego - nie pamiętam czy chodziło o jakiś zakątek Rosji, ale chyba tak), gdzie nie miała dostępu do nowoczesnych technologii, netu itd. i ogólnie było niby tak szaro - w porównaniu z zachodnią cywilizacją niby tak nudno i przygnębiająco, tak mało rzeczy i w ogóle. Tak typowo "nie było co tam robić". I w pierwszych dniach miała dokładnie właśnie takie odczucia, a po pewnym czasie zaczęła zauważać to, że jej umysł jakby się odświeżył, uwolnił i że wróciła jej ochota do różnych twórczych rzeczy, zaczęła często spacerować, czytać, rozmyślać, stała się spokojniejsza, rozbudziła się jej wyobraźnia. Zdaje się, że zaczęła też pisać. Dość dawno to oglądałam i już nie za bardzo pamiętam, ale zwróciłam uwagę na ten fragment, bo nie był zbyt długi, a idealnie trafiał w sedno problemu.

A kiedyś, kiedy internet nie był jeszcze taki powszechny, był poruszany problem uzależnienia od komputera czy internetu :) Z perspektywy tego, co wtedy uznawano za takie uzależnienie i zaczynano leczyć odwykiem, to obecna ludzkość jest prawie w stu procentach uzależniona, tyle że teraz już nie widzi się w tym nic nienormalnego czy chorego. To też ciekawe :)

Eleonora

Poruszyłaś kilka ciekawych tematów. Jeśli gdzieś natrafię na Suma chętnie obejrzę, choć nie wiem, czy da się tak łatwo złowić. Próba kreowania własnego wizerunku w internecie, obsesja na punkcie swojego profilu lub konta na portalu społecznościowym i komentowanie dosłownie każdej sprawy mnie osobiście bardziej irytuje niż jest okazją do pokazania się z dobrej strony, czy, tym bardziej, rozwinięcia w jakiś sposób. Myślę że wielu z tym przesadza, a ja nieszczególnie chcę być jak oni 24h/7 podpięty pod kabel. Tak. Ciężko jest zachować równowagę, nie dać się zamienić w biernego odbiorcę, czy co bardziej aktualne bezproduktywnego twórcę komentarzy których nikt nie przeczyta. Postęp technologiczny generuje mnóstwo problemów. Spore kłopoty są np. z chemicznie przetworzoną żywnością, komunikacją, lekami, samochodami itp. ale coraz ważniejszy -przez swoją powszechność i codzienność jest internet z wspomnianym już przez Ciebie zalewem informacji, lub dezinformacji oraz zwyczajnym zjadaniem cennego czasu. Obecnie na facebooku popularne są tzw. grupy, w których spotykają się ludzie o podobnych zainteresowaniach, czy też poglądach. Niby nic w tym złego, ale większość aktywności tam to tzw. trolling, wrzucanie "baitów" (haczyków) i wklejanie memów. Sensowna dyskusja zdarza się raczej wyjątkowo i zwykle nie w porę. A ponadto rodzi się z tego trybalizm -rozbicie społeczeństwa na małe odizolowane grupy, zwykle odnoszące się z pogardą do myślących inaczej i wpadające w samouwielbienie. O tzw. Hejterach nawet nie będę wspominał. Dość już tych smutnych tematów. Historia tej dziewczyny z filmu daje nadzieję na zmianę. Odbudowanie zdrowego dystansu do całego tego jazgotu wokół. Znalezienie nowej formuły i własnej drogi. Wciąż się tego uczę.

użytkownik usunięty
Mathiej

To tylko bajeczka dla grzecznych dzieci na dobranoc

Witam, przez przypadek tu weszłam, bo szukałam wątku "na szaro"...
W życiu bym nie wpadła na taki pomysł, żeby użyć słowa "perfidnie". To jest bajka, gdzie i autor, i dzieci i dorośli, dobrze się bawią - dla mnie, ona jest genialna - jest bardzo specyficzna, niepodobna do innych, trochę czasem jak zły sen - więc myślę, że załazi w pamięć i dzieci i dorosłych. Świetna muzyka - cytaty - nawet mój mąż, którego styl irytował, i tak cytuje:-) Ta bajka jest faktycznie niepodobna do innych, choć może ;-) - jest taka ruska bajka o Alicji - (też świetna) - widzę w nich coś wspólnego - klimat - choć może nawet autor nie widzi, bo każdy ma inne odczucia - a może z ciekawości ktoś zaglądnie:) - mnie też początkowo styl irytował - ale chyba tak właśnie miał - to jest bardzo lekka bajka - w sensie - "niezobowiązująca" - ale właśnie przez to - świetna - jakby jej forma nie zobowiązuje autora ani do stylu, ani do ram językowych, ani do poprawności "jakiejkolwiek" - po prostu autor napisał bajkę - jaką chciał, jak mu się podobało - dlatego jest taka ciekawa. Ale musiałam kilka razy oglądnąć... No bo "ja jestem umysłem ścisłym, mnie się podobają" :-) Mój synek to oglądał chyba ze sto razy - tak mamy - że za każdym razem coraz bardziej się nam coś podoba (lub nie podoba, to też przybiera na mocy). Myślę, że te "bardzo realistyczne, choć bajkowe" ujęcia - czyli, jak ktoś zarzucał - za bardzo wprost - są świetne - tu akurat mi się przypomniały "obrzydliwki" z Misia Uszatka - istny horror, ale dzieci potem uważały, co malują:))))
Podsumowując - najbardziej mi się podoba wolny styl autora i brak szukania poprawności:) No nie ma końca moja "recenzja" - gumowe kaczuszki u nas w pamięci są zawsze, pomnik - zawsze przywołuje na myśl gołębie lub drapanie po plecach - przez co zawsze się chce pogadać z osobą - to jest po prostu genialne!
Jak jeszcze ktoś potrzebuje kolejnego "uzasadnienia" - to dajcie znać, poproszę synka o recenzję i przy okazji oglądniemy jeszcze raz. Formę papierową też mamy w domu oczywiście, synek dostał na urodziny kiedyś komplet. Teraz jest w książkach zakazanych (bo nie mógł tego wiecznie czytać;-) - ale mogę mu udostępnić na "trochę" :-)

ocenił(a) film na 9
Jolanta_Krawczyk_2

A możesz podlinkować jaką masz na myśli ruską bajkę o Alicji?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones