PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=629789}

U niej w domu

Dans la maison
7,1 19 655
ocen
7,1 10 1 19655
7,1 15
ocen krytyków
U niej w domu
powrót do forum filmu U niej w domu

[ SPOILER, to raczej nie jest bo nie wiadomo o kogo chodzi:-) ]

ostatnie zdanie z filmu:

"..stracił wszystko ale ja byłem przy nim po to aby opowiadać kolejną historię".

W tle podświetlone okna jak mydlane opery, życie czyimś życiem, podglądanie jak inni mieszkają, co robią.

________________________________________________________________________________ _______

To do złudzenia przypomina seriale, filmy, romanse, kino (okna jak telewizory).

Główny bohater, narrator jest odpowiednikiem narracji w TV.

Ww. "ostatni dialog" wskazuje na to, że TV rujnuje ludzi wewnętrznie.
Odbiera im wszystko, bo zamiast w SWOJE życie, najcenniejszy zasób, czyli własną uwagę rzutują w obce i często głupie bezsensowne, filmowe historie.

Nauczyciel sam napisał książkę, ale wstydził się jej.
Zarzucił własną twórczość, żyjąc życiem kogoś innego.

Krytykował, nie był pewny siebie (ale dla rozrywki był w stanie zrobić wiele, nawet złamać zasady zawodowe).

To jest tragiczna postać. Uzależniona od taniej rozrywki, nie potrafiąca żyć, cieszyć się własnym życiem (i zaniedbująca je, np. małżeństwo, pracę).

To wielka przestroga, dla tych, którzy uciekają przed WŁASNYM życiem do gier, TV, itp. (to jak narkotyk, osłabia, rujnuje - jak alkohol daje chwilowe pocieszenie ale nie zabija dlatego wielu w tym siedzi, przed kompem, TV).

Zapraszam na bloga, gdzie już nie tylko o bezsensie ale o przemocy w kinie
(która jednak robi swoje. Dzieci chroni się przed alkoholem i przemocą.
Ale dorosłym już poddaje się to w niewiarygodnie dużych dawkach).

Po co - łatwiej rządzić głupim, otumanionym i zastraszonym tłumem biernych owiec niż świadomymi, zaangażowanymi w swojej życie mądrymi ludźmi.

http://www.filmweb.pl/user/zjonizowany/blog/575254-Do%C5%9B%C4%87+tego+ch%C5%82a mu%2C+%C5%9Bmietniska%2C+z%C5%82odziejskiego+szmiry%2C+kt%C3%B3ry+kradnie+nam+to +co+najwa%C5%BCniejsze+%28wielki+zwrot+w+%C5%BCyciu+kinomana%29

ocenił(a) film na 5
zjonizowany

Dla mnie trochę nielogiczne, zakończenie.. dlatego nauczyciela opuszcza zona? owszem popełnił błąd, dał testy dzieciakom, ale widziała o tym.. czy coś przeoczyłam.. czemu chłopak doprowadził do upadku nauczyciela.. Rozumiem, że nauczyciel, niespełniony pisarz zafascynował się talentem, ale czemu prowadzi to do takiego końca.. Bez sensu..

ocenił(a) film na 8
Lysiczka

Nauczyciel żył życiem serialowych postaci (jak wiejskość ludzi - zamiast własnym życiem, zamiast dbać o nie, o sobie o kobietę, przeniósł uwagę do sztucznego świata -jakby odpowiednik naszej TV - co było widać w ostatniej scenie - szklane okna, podświetlone wnętrza, a w nich ludzkie losy. Podglądanie innych żyć, szukając wrażeń - to obecnie przeglądanie mnóstwa kanałów TV. Nasz nauczyciel stał się konkretniej ofiarą "skandalizujących" powieści, które można by rzec stanowią pierwowzór seriali. Często ludzie opluwają i kłócą się w nich, jak w brukowych gazetach, tworzy się klimat tragedii).

Film opowiada o tym jak działa rzeczywistość (co staje się oczywiste w kontekście jakby wyższej, nie powszechnej wiedzy o podświadomości).

Ogólnie działa to tak jak w znanych powiedzeniach:
"Człowiek staje się tym o czym myśli przez większość czasu"
"Gdzie twoja uwaga tam twoje życie"
"Na czym się skupiasz to się rozwija"
"Z kim się kto zadaje taki się staje" (także w tym kontekście: "Lepiej z mądrym coś zgubić niż z głupim znaleźć")
"Jak wejdziesz między wrony będziesz krakał tak jak one"
"Co siejesz zbierać będziesz"

Wg. tzw. prawa przyciągania (prawa przyczyny i skutku)
jeśli żyje się jaką ideą to się ją ściąga na siebie.

Jeśli nauczyciel żył zdradami, sensacjami to sam przeżył zdradę i sensację.


Dokładniej jego wirtualne życie połączyło się z realnym.
Przedmiot jego myśli zmaterializował się
("a słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami").

Innymi słowy - to czym żył w wyobraźni, o czym myślał
weszło do jego realnego życia. Fikcja połączyła się z rzeczywistością.

Tak to działa, ale nie mówi się o tym powszechnie (bo na tym polega polityka kontroli,
że łatwiej zarządza się stadem ciemnych owiec, nie rozumiejących jak działa świat.
Poza tym życie to gra, wiec chodzi o to, żeby nauczyć się tego samemu poprzez doświadczenie).

Jeśli powołujemy się na logikę to robimy to w kontekście danego systemu wiedzy.
Dla osób religijnych logiczne są schematy którymi zindoktrynowano ich od kołyski.
Dla osób którym wyprano umysły w szkole, niczym w sekcie, wałkując 8 lat na ocenę pewne schematy myślowe..
też logiczne jest to co mieści się w danym systemie. Jednak wiedza o świecie nie ogranicza się do tego czego uczą masy tu lub tam. Dawniej kościół, potem szkoły stały się ośrodkiem indoktrynacji, prania mózgu na bycie niewolnikiem (bo na tym polega w istocie system wiedzy, który się funduje ludziom obowiązkowo).

Polecam film "Sekret" jest w moich ulubionych i ogólnie dostępny w sieci (jest więcej o tym tytule - wiec chodzi o ten na podstawie książki, która stała się bestsellerem - film powstał w 2006 roku, a autorka za to dzieło została uznana przez tygodnik The Times za jedną ze stu współczesnych postaci mających zasługi na rozwoju świata).
Więc nie jest to taki tam film lub książka, to mega duża porcja wiedzy na temat rzeczywistości (o której się nie mówi, a która wyzwala od dezinformacji jaką karmi się w kościele i szkole robiąc z człowieka ofiarę losu, mentalnego niewolnika danej prawdy jaką mu się zaszczepi).

To trochę skomplikowane, ale jest masa książek nt. podświadomości - we wszystkich chodzi o to samo.
"Człowiek staje się tym o czym myśli"
Nauczyciel z omawianego filmu, myślał o tragediach i samemu stał się jej ofiarą (żył zdradami i zdradziła go żona).

To czego doświadczył nazywa się prawem przyciągania (albo w szerszym ujęciem efektem placebo).


________________________________________________________________________________ _______________________________

Podsumowując

Nauczyciel żył sensacjami, tak bardzo zaangażowany, że stały się częścią jego życia.
Świat fikcji stał się rzeczywisty. Ów film pokazuje to w genialny sposób,
na koniec dając do zrozumienia, życie serialowymi tragediami jest jak narkotyk (rujnujący życie - zaniedbany na ławce w parku, wypatrujący emocji w oknach jak w kanałach TV).

Życie TV okrada z własnego życia.
Jeśli TV to trillery, tragedie to wyniszcza wewnątrznie

ocenił(a) film na 5
zjonizowany

Sekret znam, jak też Lousi Hay czy potęgę podświadomości.. nie wiem jednak czy tak można to rozwijać.. zakończenie raczej dramatyczne. Przecież ludzie lubią podglądać, patrzeć jak żyją inni.. Ciekawość nie czyni z nas sz7brawców. ja lubię obserwować zwierzęta, czy to czyni ze mnie niegodziwego podglądacza? lubię obserwować ludzi na ulicy, cieszyć się z życia które widzę.. Czy to jest preludium do przeistoczenia się w osobę czerpiącą "z życia "z innych, pasożytem wyciągającym energię..
To bardziej młody pisać był postacią trudną, która wyszła obronna ręką, to on wszedł w ludzi, uczestniczył w obserwacji, prowokował los,. podpuszczał. i jak zły duch, szukał dalej..
A nauczyciel, nie miał talentu, odbieram jednak ciekawość, fascynacje ale i chęć pomocy, dawał cenne wskazówki. Widział prowokacje, balansowanie na granicy zdrady, potępiał ją..
A kto niewinny niech pierwszy rzuci kamieniem.. czy nie oglądamy wiadomości, nie zaglądamy na fb czy histogramie , patrzymy , jak żyją inni.. czy nie obserwujemy swoich znajomych i przyjaciół.. gdzie jest granica? pytając ich , co słychać , ciągnąć temat zadając kolejne pytania, wchodzimy w budach w życie innych...:))
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.. czy ciekawość to krok do postępu?
Nawiązując do filmu, moim zdaniem niewinna fascynacja idealnym życiem.. też bym w to weszła., cieszy ,mnie szczęście innych , lubię na nie patrzeć.., obserwować, czy więc zasługuje na najgorsze?

ocenił(a) film na 8
Lysiczka

Miło zaskakujesz mnie, że znasz Sekret i Lousi H. (bardzo ją cenie:)
________________________________________________________________________________ ______________________
Ludzie lubią różne rzeczy i jeśli sprawiają im przyjemność to są dla nich dobre (w niewielkich dawkach przydaje się nawet to co w dużych trujące).

Ale jeśli już wychodzimy w świat tego filmu, to możemy przyjąć, że oglądanie seriali, czytanie kryminalnych powieści, delektowanie się tragediami, na zasadzie wieczornych programów o zabójstwach, które budzą silne podświadome lęki (jednak podawane małymi dawkami wydają się nie groźne, a sama ofiara nie dostrzega dużej zmiany, ponieważ wydaje się jej, że świat jest już taki zły, straszny. Mam 2 przykłady - dziewczyny, a właściwie konkubiny znajomego pułkownika i mojej ciotki, a właściwie siostry ciotecznej (starszej od mojej matki, bo przesunięte jedno pokolenie. Więc od obu jestem jestem dużo młodszy, lecz mam często naprawdę starych, starszych znajomych. Bo też starej daty ojciec uczył mnie od dziecka, aby zadawać się ze starszymi, bo oni mają życiową mądrość).
Poza tym moją pasją jest samodoskonalenie dlatego uważnie obserwuje co się z ludźmi i ze mną dzieje, jaki wpływ ma otoczenie (w tym właśnie szczególnie negatywny telewizja i prasa, lubująca się w katastrofizmie tak jak zresztą religie, co jakiś czas wieszczące koniec świata by trzymać wiernych w szponach strachu. Na tej zasadzie media też tworzą poczucie zagrożenia - bo to im się opłaca - zastraszonym łatwo się manipuluje. Wolnym, szczęśliwym już nie).

Tak więc te dwie osoby dla rozrywki żywią się (negatywnymi informacjami - w brukowej prasie, gdzie mordy na całą pierwszą stronę i w TV -programy o zbrodniach). Przez co dosłownie boją się wyjść z domu po zmroku. Obie mają psa, ale znów BOJĄ się wyjść z psem, bo może pogryźć się z innym lub wyrwać (więc z psami wychodzą mężczyźni, a one siedzą w domu i przyjmują kolejne dawki duchowej trucizny, przez co stają się negatywnie nastawione do życia, rządzące i kulą u nogi /jedna z nich została już dawno porzucona, a jedyną osobą przeciwnej płoci z którą co dzień rozmawia jest pracownik jej syna, który też wychodzi w psem dla przyjemności. Druga chyba z nikim nie rozmawia bo uzależniła się całkiem od tragedii w TV - jej mężczyzna zwierza się mi, że bardzo chciałby od niej odejść ale boi się jak zareaguje itp).

Więc znam te dwa powiedzmy ludzkie wraki, przesiąknięte negatywnymi ideami i widzę te lęki, ich skalę (oraz słyszę opowiadania ludzi, albo z drugiego pokoju rozmowy, gdy czasem bywam u ciotki, po drodze..)

Moja matka, z którą nie utrzymuję specjalnie kontaktu też jest zalękniona, moja sąsiadka także
(choć obie dłuższy czas nie oglądały TV. Ta druga teraz podobno w ogóle, ale kiedyś gdy pracowała w archiwum polskiego radia, miła redaktorka gdy odbierała jakąś taśmę czy coś.. Poradziła jej słowami "Niech pani nie słucha tej trucizny". Więc co najmniej niektórzy dziennikarze muszą mieć świadomość istnienia kontroli społecznej polegającej na wtłaczaniu negatywnych energii poprzez media, pod pretekstem opowiadania ciekawych historii.

Z drugiej strony to wydaje się genialnym posunięciem strategicznym.
Uzależnić ot trucizny, tak że ofiara sama siebie niszczy.

Tak jak uzależnieni od alkoholu, tytoniu tak też od negatywnych emocji w TV (ludzie nie są tego świadomi, że to im szkodzi - nie wiedzą co tracą bo jak ofiara sekty, wychowana w jakimś kręgu, nie znają alternatywy).
Skąd mają znać wolność skoro urodzili się w niewoli.
Skąd zdrowie skoro zewsząd niemal się ich truje.
Mają wypaczoną wizje świata i naśladują siebie wzajemnie bezwiednie przyjmując to co jest za słuszne, tylko dlatego, że jest masowe. Wszyscy piją na imprezach, albo palą w grupie, albo przeklinają, albo narzekają, albo oglądają tragedie szczycąc się jak paląca młodzież, że odporność na przemoc, że dawki negatywnych scen, czynią ich dorosłymi. To głupota, uleganie prostej manipulacji poczuciem wartości.. prawdopodobnie zachęca ich do palenia i naśladowania innych nieprzyjemnych rzeczy, tak jak żywienie się negatywnymi scenami.
(uzależniony nie ma już zdolności osądu - potrzebuje kolejnej dawki).
________________________________________________________________________________ ________________________________

Czytając dalej (bo odpowiedziałem zaledwie po pierwszym zdaniu, ogólnie o tym skąd znam temat)
dowiaduję się, że ciekawość.. obserwacja zwierząt.. to jest dobre (ciekawość i obserwacja).
Jak dla mnie chodzi to o rzeczy negatywne - można patrzeć jak zwierzęta żyją obserwując to ogólnie, abo jak media, skupić swoją uwagę głownie na tym co drastyczne i karmić podświadomość obrazami gnijących zwłok, albo rozszarpywanych albo szczurów w jakimś horrorze.. Można karmić się pięknymi rzeczami lub paskudnymi.. Można miłością lub pokojem, albo nienawiścią, agresją budząc poczuciem zagrożenia!

Z ciekawości można spacerować boso w pięknej, naturalnej ciepłej, przeźroczystej płytkiej rzecze z ciepłą wodą albo wskoczyć do brudnej Wisły u końca jej biegu, narażając się na wysypkę, skaleczenia lub wplątania w śmieci lub co najmniej oblepienie brudnym cuchnącym mułem.

Ciekawość jest dobra, ubogaca nas, pcha ku nowemu, do przodu. Chodzi o jakość idei, którymi się karmimy (a to poznamy po uczuciach jakie to budzi -wiec też trudno o schematyzm, czyli powiedzenie, że coś jest z gruntu złem, negatywem. Jedni mogą zakrywać oczy, a drudzy pokładać ze śmiechu w danej scenie, w kinie. Sam piszę od siebie - wolę miłość, pokój, dobro bo to unosi, a nie obciąża duszę. Czyli dodaje skrzydeł, zmieniając na piękne, pozytywne życia doświadczanie.
Dusza to czym się karmimy koduje, to jest jak z jedzeniem.
Człowiek staje się tym co je (fizycznie, ale i duchowo. Gdzie duchową strawą są uczucia, emocje).

W przytoczonym filmie było to wyraźne pożądanie tragedii. Nauczyciel naciskał wręcz na chłopca piszącego opowiadania, aby stało się coś strasznego, aby wybuchł skandal - twierdząc, że to jest interesujące.

Myślę, że to taki duchowy masochizm.

To tak jak upić się i stoczyć do rynsztoka twierdząc, że to będzie bardzo ciekawe doświadczenie.

Oczywiście my /jako pozornie tylko ograniczone, duchowe istoty/ tu możemy wszystko, bo jesteśmy twórcami i beneficjentami tego świata (wirtualnego w istocie).

Ale czy mądrym jest niszczyć sobie jakość życia, skoro można ją wznosić w górę na ogromne skale.
Czy mądrym jest karmić się złem, cierpieniem, lękiem..

To każdy z nas osądzi, na ile jemu podoba się takie DOŚWIADCZENIE.

Bo do tego każdy wybór sprowadza się (do jego doświadczenia - zło rodzi zło, a dobro dobro).
Wszystko na czym się skupiamy rozwija się. Siejemy myślami i emocjami, a one owocują.

Wiec z czasem zbieramy plony rzeczy na których skupialiśmy uwagę, którymi fascynowaliśmy się
(np. ludzie lubują się w oglądaniu wypadków i przyciągają je zapewne.
Dwóch przyjaciół miało takie, z których wyszli bez szwanku (opowiadając o nich jako ciekawostce).
Sam zaraziłem się tym tematem, zadając sobie pytanie: CIEKAWE jak to się czuje w ostatniej chwili,
kiedy już wiadomo, że dojdzie do zderzenia ale nie możemy nic z tym zrobić.

Cóż.. nie wiele potrzeba, bo życie daje nam samo to o co prosimy myślami i uczuciami..
Więc oczywiście nie planując tego sam się rozbiłem na tej zabawnej zasadzie..
Że ktoś inny zawinił, zajechał mi drogę i podobnie do jednego z przyjaciół (przechwalającego się dysproporcją szkód) jechałem dużym autem na ramie - czyli takim, którego konstrukcja nie opiera się na samej, pustej w środku blasze jak wydmuszki. Na ramie czyli rodzaj ciężarówki np. auta terenowe, pickupy, furgonetki). Mając dokładnie takie doświadczenie jak na zamówienie. Nacisnąłem hamulec i czekałem będąc nie pewny, czyli ciekawy co się stanie. Wyhamuję czy wpadnę, a może on ucieknie (też zatamował stając jak wryty i dobrze bo trafiłem w przednie koło z boku, więc nic się nie stało jemu -nie zbiły szyby, ani u mnie lampy - bo energię pędu przyjęły ciężkie mechanizmy gnąc się -min gruba metalowa belka pod zderzakiem u mnie w VW T4). Gość wyjeżdżał z bocznej drogi na trasę szybkiego ruchu gdzie grzałem jak inni, nawet nie wiem ile. Wiec to jego wina i zapłacił mi gotówką na miejscu jak go prosiłem (choć o nieco mniej niż prosiłem - za wymianę atrapy i maski i zderzaka, które sam kupiłem na Allegro, ale zauważając pokręconą, mocno wygiętą belkę stanowiącą część ramy stwierdziłem, że sam tego nie naprawię i będąc jeszcze wtedy osobą wierzącą -uczęszczając do kościoła. Odstawiłem auto, mówiąc sobie, że ten wypadek to znak od Boga, bo nie powinienem jeździć nim nie zdam egzaminu na prawo jazdy (byłem wtedy świeżo po kursie, ale bałem się egzaminu odkładając go na potem, aż się poduczę, jak maturę o rok).

Więc - jakie środowisko (kościół) taka wiedza i wiara, a jaka wiara, jaki system przekonań taka interpretacja. Jaka interpretacja takie działania (świadome, ale bardziej podświadome - czyli życie, los to co ogólne).

Gdybym wtedy nie słuchał kazań, a czytał pozytywne książki, znał prawo przyciągania nie bał bym się podejść do egzaminu, mimo, że mój brat zdawał kilka razy (a będąc większym fanem motoryzacji).

Po właściwie stłuczce nie myślał bym, że Bóg daje mi do zrozumienia, że robię coś nie tak
(czyli, że nie mam papierka mimo, że znałem przepisy dobrze i wyjeździłem nadmiar godzin z instruktorem, bo był nim ojciec dziewczyny po sąsiedzku więc jak miał gdzieś jechać niemal wszędzie mnie zabierał bym się szkolił w zamian płacąc mu za paliwo:)

Środowisko silnie oddziałuje (wg. nauk kabały to jedyny punkt wolności - świadoma możliwość jego zmiany. Bo otoczeniem przesiąkamy, stąd pobieramy inspiracje, system przekonań, cele, marzenia, zachowanie - to kształtuje nasze życie). "Kto się z kim zadaje taki się staje" (i tak się czuje)

Skupiając się na negatywnych obrazach (w TV lub powieści zaprasza się je do swego życia.
W małej dawce mogą być pozytywne, wyzwolą refleksje, ale w dużej się nimi przesiąknie.

Tak ten film rozumiem.

Nauczyciel lubował się w tragediach i powołał do życia tragedię w swoim związku (Dokładnie przyszło doń to czego szukał w powieści).

Poza tym, życie przed TV lub życie w książkach to na dłuższą metę życie uboższe od realnego.
Wiadomo, że inspirujemy się, ale czas też wyjść z domu, stworzyć coś samemu, a nie biernie obserwować (np. sport w TV jak wiele osób "interesujących się sportem" ).

Lepszy gołąb w garści niż wróbel na dachu.

Lepiej niż żyć obcym życiem (czerpiąc przyjemności z CUDZYCH OPOWIADAŃ, żyć skromniej ale własnym życiem. Bo to jest to gdzie mamy władzę, czyli grze SAMI tworzymy swą istorię.


Filmy ubożą wyobraźnię, powieści z góry podają pewne losy. To ciekawe, ale o ileż ciekawsze jest własne życie.

Może ludzie się go boją (życia, decyzji, zmiany).
Może z lęku żywią się substytutami przygody, będąc podatni na negatywne energie, którymi celowo karmi się ich (nie wszędzie wprawdzie, ale w masowych mediach to bardzo wyraźnie).

To obniża ich wibracje i czyni takimi.. niewolnikami matriksu, jak w filmie "Czarne lustro" żyjący na ekranie teleturnieju, by karmić się płytkimi emocjami (otoczeni sztucznym światem "czarne lustro" to TV domyślnie:) Tak jak w filmie "Kraina Jutra" o problemach świata - też wskazano na TV, ale tym razem nazwano to "monitor" bo większość brutalnych scen ogląda się już w sieci.

Czym ludzie się żywią to tworzą (mocą masowego umysłu).

Więc jak dla mnie nie w chodzi w grę samo podglądanie, a:

1) wybór treści pozytywnych, pięknych (dobrych, pożądanych idei - bo nasza uwaga je rozwija, przenosząc do realnego życia)

2) życie własnym życiem, czyli bycie twórczą osobą (która nie odtwarza czyjeś historie, żyjąc obcymi scenariuszami, a tworzy własne - czyli jest wolna, w tym co robi i czego doświadcza

3) intensywność przeżycia czegoś samemu jest większa, bardziej wartościowa niż oglądać lub czytać o czymś (kto chce to może, można jeśli się chce - marzenia i wyobraźnia to wielka siła.
Ale gdy nasza uwaga jest uwięziona w czyimś dziele to nie tworzymy własnego).


________________________________________________________________________________ ___________________________

Wyżej podsumowałem swą interpretację i nie ma w niej ani cienia elementu bycia niegodziwym, ani problemu z obserwacją (to raczej zupełnie coś innego - a mianowicie szkodzenie SOBIE SAMEMU o ile się przesadzi, czyli uzależni i to jeszcze od negatywnych trendów w rozrywce).

Jeśli chleb jest trujący, bo dodaje się doń chemii. Jeśli psuje się szybko bo to się opłaca producentom. Jeśli jest nie smaczny, twardy lub rozpadający..

To rozsądniej robić go samemu!

Tak też jest z wyobraźnią.
Lepiej tworzyć własne piękne, niesamowite historie niż uzależniać się od życia innymi.
Czyli będąc jak żywe trupy z filmu "Kongres" i książki "KONGRES Futurologiczny"
(to jest problem współczesny - życie sztucznym światem, w wirtualnej RZ.
Hitler gdyby żył współcześnie mógłby być sympatycznym przedsiębiorcom w branży szow-biznesu
Po co eksterminować nadmiar, obcych, zabierających "przestrzeń życiową" ludzi.
Po co teleportować ich w zaświaty, narażając się na opór..
Skoro można skierować ich do wirtualnej rzeczywistości świata nieustającej rozrywki..
Dając im małe klitki, betonowych osiedlach piętrowych molochów z małymi okienkami.
Niech ich świat stanowią monitory, telewizory, potem wirtualne kaski..
Wtedy nie będą potrzebowali światła, mogą mieszkać nawet w piwnicy..
(automatyczny system poda im wszystkie odżywcze składniki).

To jest super niewola, dobrowolne uzależnienie i usunięcie ofiary z prawdziwego życia.
Czyli z prawdziwego świata, który ma ograniczenie przestrzeni (w przeciwieństwie do wirtualnego).

________________________________________________________________________________ ________________________________

Podsumowując podsumowanie - nie ma w mojej wypowiedzi, ani cienia "pasożytnictwa".
Jedyną osobą, której się szkodzi nie dbając o rozwój swojej duszy, jest się samemu/samą!

Więc to jest kwestia pragnień. Każde jest dobre ale w umiarze..
Dobrze jest uprawiać spoty oraz odpoczywać.
Ale od biegania non stop zniszczy się organizm tak jak od leżenia w miejscu.

Umiar, wyczucie, droga środka.

Główny bohater, zapomniał o własnym życiu - żył życiem innych
więc jego zubożało BARDZO (zaczął przypominać bezdomnego).

Gdzie moja uwaga tam i ja. Jeśli poza mną, to tam tworze i rozwijam się.
Jeśli na mnie (tzw. zdrowy egoizm) to rosnę w siłę i zwiększam możliwości
Czyli poszerzam zakres swojej wolności, do robienia tego co mi się podoba dlatego tylko że mi się podoba. Ludzie kojarzą wolność z pieniędzmi (do niedawna też ja) ale to nieporozumienie..
Największą siłą wolności jest własna wola (można mieć wszystko, ale nie mieć woli zdobić czegoś dla siebie nie czując własnej WARTOŚCI). Można nie mieć nic i z niczego stworzyć wszystko czego się che (fani "Sekretu" wierzą w magie i sam do nich należę - chciałem mieć kartę bez limitu i mam dziwnym splotem okoliczności, choć nie taką dokładnie o jakiej marzyłem - jak z filmów SF, np. też wczoraj oglądałem "Czerwień Rubinu" gdzie główna bohaterka dostała kartę od tajnego bractwa, z której można przelewać pieniądze. Moja jest tylko na codzienne wydatki - ale to już coś z niczego, bo prócz okresowych, przemijających w czasie jak dzienne, miesięczne, nie ma żadnego limitu - czyli poza czasem mogę wydawać ile chce.. mimo, że limit jednorazowej transakcji i dzienny nie jest wysoki. Takie jest też życie - marzenia spełniają się, tylko TRZEBA MARZYĆ, czegoś chcieć od życia!

W filmie Sekret jest powiedziane, możesz dostać "nieoczekiwany spadek".
Dziś rano o tym rozmyślałem - jakże niskie to prawdopodobieństwo - co nie,
ale jednak możliwe. Bo to się dzieje. I sam miałem takie doświadczenie
nawet nie raz (tyle, że raz doszło do końca - czyli możliwość zamieniła się na praktyczne,
rzeczywiste pieniądze wypłacone w gotówce w chwili obecnej, więc z przekorą do ludzi bojących się nosić dużą gotówkę przechadzałem się raz w zimowej kurtce z dużymi kieszeniami, trzymając w niej pliki po 100 stuzłotowych banknotów, by następnie wpłacić je do innego banku w tym wpłato-matu, na kilka razy bo na raz przyjmuje tylko.. już nie pamiętam ile bo to było z 7 lat temu).
Łatwo przyszło łatwo poszło i sto tyś się rozeszło, ale na chryzolicie pojawiło się jeszcze kilka takich okazji, gdzie mogłem dostać ze 3 lub nawet 10 razy więcej, ale wolałem nie.. (podświadomie i świadomie -np. za namową rodzinki sprzedając wielki dom, jedyną pamiątkę po ojcu). Dochodząc do wniosku, że najlepsze jest własne aktywne życie, a nie na gotowe.
Chodzi o to, że największą przyjemnością jest SAMODZIELNOŚĆ, samemu pisanie swej historii.
TWORZENIE czegoś, dorabianie się, wykazywanie inicjatywy, a nie bierna postawa (braku mocy, wiary w siebie, w dobro itp).
To jest tak, że każdy dostaje od życia to czym życie w wyobraźni.
Jeśli wyobraźnie zajmuje czyimś życiem to je co najwyżej powieli.
Pięknie jest toworzyć nowe idee samemu, działając nie schematycznie.
Nie naśladować nikogo, będąc kolejną kopią, a chodzić własnymi, nowymi drogami.
To jest dopiero fascynujące, ciekawe, wciągające i ekscytujące doświadczenie - aktywne swego życia tworzenie. Wyznaczenie i realizowanie własnych pragnień, a nie oczekiwań lub schematów z otoczenia.

Gdzie nasza uwaga tam nasza twórcza siła.

Wolę tworzyć to czego chce niż podziwiać to co stworzone.

Wolę wznosić piękne dzieła architektury niż zwiedzać gotowe, ale obce..

Bo dla mnie życie to sztuka realizowania się, twórcza gra, czerpię radość z działania.

Wolność dla mnie to możliwość przekształcania rzeczywistości, a nie tylko oglądania (jak jest, bo ktoś obcy zrobił ją wg. tego co się jemu podobało - jak budynek, park, film, książkę i ten chleb:)

Każdy ma swoje talenty, lubości.. moim jest twórczość (Twoim może odtwórczość, obserwacja..
by następnie, nasyciwszy się rożnymi dziełami stworzyć własne. Życie to rożne cykle.
Jest czas siania i zbierania. Szukania inspiracji i twórczej realizacji, nocy i dnia, wypoczynku i pracy).

Praca może być przyjemnością, a rozrywka przykrością (tak mają twórcze jednostki, że wolą robić coś niż mieć czas wolny na odpoczynek np. przed TV).

Nic nie jest złe lub dobre samo w sobie, każdy wybiera to co jemu się w danej chwili podoba.
Ja chce bardziej żyć dynamiką tworzenia własnej wizji życia niż oglądaniem czyiś wizji.

Świat jest ogromnym polem nieograniczonych możliwości i szkoda marnować czas na życie czyimś życiem, skoro można tworzyć własne, czyniąc z niego fascynującą przygodę i rosnąc w siłę.

Tym bardziej gdy zna się "sekret", czyli ma świadomość twórczej siły własnych uczuć myśli
(co jest procesem postępującym w czasie więc warto uzbroić się w cierpliwość by zbierać większe owoce zauważania dziwnych synchronizacji i poczucia własnej mocy. Czyli "chce to mogę",
"jak wybiorę tak będzie"). Jak ktoś powiedział "Najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej tworzenie".

Skoro wszystko jest możliwe wolę sam pisać scenariusze niż czytać, oglądać przez innych tworzone.
Bo lepiej doświadczać realnie przez siebie, bawiąc się przy tym dobrze, bo przez niespodzianki,
gdzie nie da się kontrolować na tym etapie całej rzeczywistości.. i dlatego życie jest ciekawe:)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Zerknij jeszcze raz końcówkę filmu, gdy młody pisarz mówi o książce nauczyciela.
Jest tam bardzo ważna kwestia.

Gdy nauczyciel czerpię opinie o swoim dziele od tego człowieka z zewnątrz (Czyli ze świata, zamiast od siebie - jakie to dla niego. Czyli zamiast SAMEMU zdecydować jaka jest jego książka pyta się).

Najpierw młodzieniec odpowiada że zła (czy coś w tym stylu). Wtedy on (nauczyciel) mówi
- wyrzuć ją.

Potem poprawia się i mówi że dobra. Wtedy nauczyciel mówi - to zachowaj ją (czy coś).

Zwyczajnie PRZYTAKUJE, nie ma własnego zdania, nie ma własnej WOLI.
Czyli jest BEZ WOLNY, uzależniony od opinii innych, wpatrzony w świat (luster).

Jeśli nie wyraża woli to jest zależny, nie ma świadomości własnej mocy (tworzenia prawdy).
Jest BIERNY i podporządkowuje się, czyli gra życiową ofiarę (jak zagrają tak zatańczy).
Jak wieje wiatr.. sam nie pisze, bo w siebie nie wierzy - prosi innych i daje im moc nad sobą.

To dla mnie też życiowa lekcja, interpretacja tej sceny. Bo do tej pory prześlizgiwałem się przez życie. Zachowując bierną postawę, czyli licząc i korzystając z obcych pieniędzy.
Zamiast zarabiać je samemu (po prostu żyłem jak dziecko - niemal zawsze czas wolny..
ale to mi się znudziło. Chce tworzyć, chce żyć.. chce wyznaczać i realizować
by doświadczać własnej mocy, a nie tylko być biernym obserwatorem (to nużące na dłuższą metę). Ale każdy wybiera to czego potrzebuje.. Kiedyś zapragnąłem tego (będąc jako dziecko wystraszonym życia w pędzie, gdzieś zawsze biegnących ku czemuś dorosłych).
Teraz sam zaprzęgałem biec tu i tam dla przyjemności (bo uważam, że dla tego się żyje - dla wrażeń. Dla nimi bogacenia się, a nie tylko dla samego przeżycia - aby okopać się w "bunkrze" chowając przed złym światem za murami jakiegoś dużego samowystarczalnego domu, z którego nie potrzeba wcale wychodzić - bo jest jak mały pałac, czyli takie mini miasto, gdzie zawsze coś się dzieje i mogą mieszkać inni ludzie stanowiąc atrakcje.
Kiedyś żyłem takimi wizjami posiadłości z daleka od miast, by tworzyć własny mały świat.
Jak w dawnych czasach wznoszono zamki będące mini mosteczkami, gdzie wszystko było.

Teraz postanowiłem zbierać doświadczenia wyznaczając i realizując ambitne cele.
Czyli wegetacja już mnie nie interesuje:) Bo ta łatwość, beztroska, którą przeceniałem sobie na dłuższą metę sprzeniewierza się idei bogatego życia, czyli ciekawej twórczej podróży.
W której wiadomo, także ceny, bez cenny jest element obserwacji..
Gdy lubisz obserwować, a nawet podglądać naucz się OOBE (wychodzenia z ciała i czytania w myślach - to podobno łatwo i możliwe, jak świadome śnienie).

Póki co mnie bardziej fascynuje ta gra w materii (każdy ma jakieś lubości:)
Każdy ma jakieś doświadczenie, z którego robi ten kolejny krok ku zmianie.
Życie to dla mnie jedno wielkie pole atrakcji (uwolniłem się od dualistycznego myśliciela.
Dla mnie nie ma zła jako takiego. To tylko pewna idea jak też wszystkie inne, opcja dla doświadczenia. Kto nie chce ten czegoś nie wybiera - każdy żyje dla siebie, zbierając własne doświadczenie, czując, doświadczając przez siebie. Świat jest doskonały wbrew pozorom.
To tylko jedna wielka wirtualna gra. W co uwierzysz takie to jest dla Ciebie.
Każdy może wymyśle dowolną ideę i wyznawać ją tworząc z tego doświadczenie.
Zło jest programem w umyśle, którym można przesłaniać sobie szczęście, będące naturalnym stenem. Tak jak cieniuje się światło słońca by tworzyć fotografie.
Jak w symbolu Yin Yan jedno określa drugie, jedno bez drugiego nie istnieje (to taka gra:)

Wiec jak nie chcesz mieć wątpliwości i czuć się źle to nie czujesz się.
Możesz wybierać świadomie (wyzwalając się z pod niewoli umysłu,
który myśli schematami, narzuca pewne zewnętrzne, obce, niewygodne prawdy).
Polecam książkę "Proś, a będzie Ci dane" (fragment gdzie mowa, o tym, że obserwator życia cieszy się gdy obserwuje piękne widoki, a smuci gdy negatywne, zaś twórca sam wybiera stan ducha dzięki czemu jest wolny - może czuć się i myśleć co chce. jak i kiedy che).

Pojęcie winy jest nadużywane - kościół zmienił pierwotne znaczenie grzechu to ZANIECHANIE (samorealizacji - domyślnie). Bo żyje się po to aby spełniać się.
Nie istnieje się dla przeżycia, oceniania i za karę jak to sugeruje - to byłby sadyzm/masochizm duchowy (a o to nie posądzamy miłujący i doskonały pierwiastek twórczy).


Więc kościół to dla mnie dekadencka sekta, wtłaczająca poczucie WINY, manipulująca ludźmi, zastraszająca negatywnymi wizjami (tworząc ideę zła). Przeinaczająca ważne słowa, jak np. wiara (sprowadzono ją do wiary w to co głosi -tym czasem to narzędzie do tworzenia życia, czego Jezus uczył).
Ta sekta stanowi podwaliny kultury, więc jesteśmy otumanieni nie rozumiejąc istoty życia.
Zastraszeni, spętani poczuciem słabości, niegodności, ideą zła, nieustannej kontroli, oceniania.
Innymi słowy żyjemy w stresie, bardzo ograniczeni i nie myślący własnymi, a narzuconymi często jadowitymi myślami.

________________________________________________________________________________ _______________________

Podsumowując - pojęcie winy to sekciarski wynalazek do kontroli owczej masy.
Nie ma nigdzie graniczy - granicą może być ludzka wyobraźnia, ale i ona się zmienia.

Wychowano nas na NIEWOLNIKÓW, w restrykcyjnym, zastraszającym systemie oceniania,
nieustannej kontroli. Ludzie boją się panicznie bycia niezależnymi (boją się przemawiać, tj. wystąpień publicznych podobno tak bardzo jak śmierci. Fala hejtu zalewa wirtualny świat sieci.


Wolność to niezależność myślenia, mówienia i działania.

Myślenie narzucanymi programami to niewola.

Sekta wmawia że chroni przed złem,
a tym czasem sama je tworzy siłą sugestii.

Tak jak lekarz który truje, by leczyć z zainicjowanej choroby.
Tak jak rządy sponsorujące terroryzm, aby przed nim bronić ludzi.

Aby zarabiać na wojnach trzeba je wywoływać.
Aby zarabiać na lekach trzeba osłabiać ludzkie organizmy (które same się leczą normalnie)

Tak samo aby bronić przed złem trzeba je wmówić i zniszczyć pokój między ludźmi.

Sekty zajmują się praniem mózgu od kołyski na ideę zła.
Niektóre z nich stały się ogromnymi religiami, co nie zmienia ich szkodliwej natury.
Tym bardziej trudno wydostać się z masowej sekty, bo nawet się nie wie, że coś jest nie tak
(bo wszyscy w koło myślą podobnie, bo w TV lecą sekciarskie filmy, a na ulicach krzyże
oraz dni wolne, świąteczne..)

W świątyniach transmitowane na żywo rytuały "Moja wina moja wina moja bardzo wielka wina" (rozwalające psychikę poczuciem winy..
ale skoro wszyscy są chorzy myślą, że to norma i pławią się w tym bagnie nie znając alternatywy, bo na co dzień poruszają się między podobnymi i czerpią z zewnątrz, czyli z niewolniczej kultury powielającej schematy).

Obserwować to podlegać temu co jest.
Tworzyć to zmieniać to co jest na lepsze.

Uwaga jest twórcza - gdzie ona tam rozwija się życie.
(poznałem świat, a teraz go zmienię przez siebie..
Mam jasną ideę wolności i ona się rozwinie).
(mechanizmem fraktalna rzeczywistość)

________________________________________________________________________________ ______________________

Odpowiadając na pytanie - ciekawość nie jest stopniem do piekła bo piekła nie ma.
(chyba że ktoś w to bardzo mocno wierzy, tak jak poddawana egzorcyzmom słynna dziewczynka, która zmarła i oskarżono księdza o przyczynienie się do jej śmierci.
Tym czasem powinno się oskarżyć całą instytucję, która wtłoczyła jej ideę cierpiętnictwa,
poświęcenia poprzez mękę. Bo taki program podświadomie realizowała - dokładnie z kościoła).

Więc wiesz - ciekawość jest naturalnym mechanizmem poznania.
Poznanie to doświadczanie - co wybierasz tego doświadczasz i tyle z tego masz.
To proste sprawiedliwe - żyjąc tragediami tworzysz uczucie tragizmu i rozwijasz to co
z czasem jako niewinna zabawa w oglądanie thrillerów może przejść do realu, jak na zamówienie. To nie jest złe ani dobre. To jest NATURA życia. Ty WYBIERASZ i doświadczasz swoich wyborów. Na czym się skupiasz to się rozwija. Jeśli na idei zła to zło.
Jedni lubią bul i strach -więc dlaczego by tego im nie odmówić - każdy jest wolny do wybierania, mimo, że to lub tamto się wmawia. Byłem w kościele, ale zeń wyzwoliłem się.
Byłem w szkołach, gdzie wyprano mi umysł na tzw. racjonalne myślenie, ale wyzwoliłem się.
Byłem w środowisku materialistycznym gdzie ocenia się ludzi wg. posiadania -ale wyzwoliłem się (także od kultu pracy, a konkretniej oceniania się z wyników - co wtłacza kultura sukcesu, z z czym można czuć się źle, bo tylko jeden wygrywa).
Byłem też zindoktrynowany na nie myślenie o sobie, na dziwną niewole życia życiem innych.

________________________________________________________________________________ _______________________

Piszesz o życiu szczęściem ludzi..
Możesz żyć ich życiem i to jest miłe..
Ale to zawsze jakaś niewola, uzależnienie.

Nie możesz decydować za nich.. jak chcą to będą cierpieć.
Jeśli są głupi to będą robić głupoty, a Ty będziesz cierpieć obserwując ich.
Jeśli są przekorni lub mają chęć niezależności, zrobią odwrotnie i stracisz kontrolę
(jak rodzice mojej byłej trzymający ją pod kloszem, bo to był ich jedyny skarb).

Marek Aureliusz jako cesarz i filozof pisał, że nie jest rozsądne przywiązywać się do rzeczy mających naturę kruchych waz.
Czyli do ludzi.

To wyraz nie dojrzałości, zależności.
Ale z drugiej strony na tym polega piękno dzieciństwa.

Ale co jest dobre lub złe, co jest właściwe lub nie - ktoś zapyta.
Czy dorosłość lepsza od dzieciństwa.
Czy duchowa nie zależność od zależności.
Czy indywidualność czy bycie częścią masowego umysłu.
Życie w duchu czy życie na zewnątrz (światem pozorów, który realnie istnieje).

To jest ciekawe zagadnienie



Każdy odpowie sam na to pytanie (w dawnym momencie czując co DLA NIEGO JEST DOBRE
subiektywnie.
Bo obiektywizm to utopia i coś takiego w naturze nie istnieje).

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Droga Lisiczko.. (zerkając do profilu) widzę, że jesteś poważną osobą..
nawet nie jak ja i brakuje mi tej ogłady na forum (pospiesznie i schematycznie wyrażając sądy). Mogę nieco stonować swoje skrajne poglądy, dodając, że
życie szczęściem innych może wynikać z wrodzonej u kobiet matczynej opiekuńczości.

To fajna cecha, ale każdy ceni sobie z czasem to czego nie ma.
Poczucie wolności, niezależności szukania u siebie mocy szczęśliwości to też droga.

Gdy przyglądamy się światu, szczególnie czytając pełne miłości książki Lousi,
która odznacza się altruistyczną postawą (będąc jakby niema świętą)
można odnieść wrażenie, że takie jest nasze przeznaczenie.

Tym czasem jak powiedział i napisał Neale (autor słynnych Rozmów z Bogiem) w filmie i książce Sekret: Każdy z nas ma jako misje to co sobie SAM wyznacza
(bo to czuje to się jemu podoba). Jeśli szczęście dają Ci inni to dla Ciebie.

Wiem, że każdy z nas ma coś takiego w sobie co żyje życiem innych
(jak by się nie istniało właściwie, jak by świat zewnętrzny to było wszystko).

To fajne móc się zatracić w tym co jest, ale wolę tworzyć własne, nowe życie.
Ester H. autorka mojej ulubionej książki z zakresu rozwoju duchowego
(wspomnianej "Proś, a będzie Ci dane") twierdzi, że najlepsze co możesz dać drugiej osobie to WŁASNE SZCZĘŚCIE !

Bo nie można dać czegoś czego samemu się nie ma.
Ludzie uczą się przez naśladowanie.
Dobrze jest dać im przykład.

Kiedy każdy będzie szukał i innego nikt sam nic nie stworzy,
będąc zależnym od drugiej osoby (emocjonalnie - jak dziecko od rodzica).

https://www.youtube.com/watch?v=kkQ8Uirf7k0

ocenił(a) film na 5
zjonizowany

Strasznie dużo wątków.. właściwie mam już mętlik, nie wiem , które kontynuować, a które zostały wyczerpane, ponieważ puentujesz zgodnie z moim zdaniem..
To ja może w skrócie, to co najistotniejsze..
Nauczyciel fascynował się zżyciem, życiem idealnym. Nie patologią, nie chłonął zła, nie czekał na dramat, tragedię, wręcz odwrotnie, trzymał "rękę na pulsie", gdy młody pisarz zapędził się..
W tym wypadku jestem podobna, lubię widzieć wiedzieć co dobre, obserwować pozytywny rozwój wypadków, to mnie motywuje i umacnia w wierze, ze warto ufać losowi( nie Bogu, który wg mnie pomaga ale nie kieruje)
My mamy wolną wolę, a przyszłość jest konsekwencja wyborów, a nie drogą stwarzaną dla nas przez los w momencie narodzin.. Ufając sobie! ( Piękna doktryna filozofii buddyjskiej- bądź jak rzeka..) mamy wybór i bez szamotania mamy możliwość łapania szczęść, szans na naukę czy na dobre.. Nauka jest jak deszcz świetlików w filmie Avatar, możemy je złapać i je wziąć, a możemy po prostu obserwować..
Takie jest moje zdanie..
I najważniejsze: jest różnica miedzy karmieniem się cudzą krzywdą, dzięki czemu ktoś czuje się lepszy, albo pociesza się, ze inni również mają źle od małym niewinnym patrzeniem..
Osobiście nie oglądam wiadomości, nie wiem czy słuszna droga- dla mnie jak najbardziej. Staram się kroczyć po swojemu.
Nawet już nie skupiam się na życiu innych, nie interesuje mnie.
Owszem zdarza mi się pytać, jak u innych ze zdrowiem itd. , ponieważ cieszę się słysząc, ze wszystko oki:))))
Cieszę się z każdej pozytywnej rzeczy, która jest na świecie i uczę się cieszyć się z niej mocniej. Dzięki mądrości innych min L. Hay też:)

ocenił(a) film na 8
Lysiczka

Miałem napisać, że jak zwykle chodzi o wyważenie, drogę środka.
Ale przypomniałem sobie zalecenie:

„bądźcie zimni albo gorący, nie letni”

W życiu chodzi o doświadczenie.
Ono rodzi się w kontrakcie
Na tym polega bogactwo.

Umiarkowana droga środka byłaby uboga, nudna (nie wiele ucząca).
Dlatego naturą życia wydaje się zmiana (4 pory roku, dzień-noc.. wszystko się zmienia).
Każda zmiana jest dobra mówi się..

Myślę, że świat to lustro, w którym przeglądamy się
Widząc u innych to co nam w duszy gra..

Na zasadzie „gdy widzisz drzazgę w oku bliźniego sięgnij po belkę do oka swego”
Często chce pomóc w czymś czego dana osoba zmieniać nie chce.

Mój mistrz mówi „Wszelki opór i cierpienie pochodzi z prób manipulowania odbiciem w lustrze”
Często staramy się kontrolować świat zewnętrzny ingerując weń, choćby dobrą radą
(co wydaje się słuszne z naszego punktu widzenia) ale w końcu każdy ma inne odczucia.

Najlepiej zająć się sobą, rozwijać pasję, wyobraźnię, tworzyć i spełniać marzenia.

Kiedyś żyłem na zewnątrz, bardzo przywiązując się do innych, będąc zależnym emocjonalnie i mentalnie powiązanym (pytającym o zdanie jak ten nauczyciel z filmu co do wartości swej ksiązki)
Dziś jestem samotnikiem, indywidualistą rozwijającym życie wewnętrzne
I mającym zamiar podejmować nowe inicjatywy bez uprzedniego znalezienia wsparcia
(bo to nie zdało egzaminu, a raczej zniechęciło mnie – gdy ludzie byli zbyt krytyczni).

Więc zmieniam się z ekstrawertyka na introwertyka.
Czując, że to jest dobre (że to bardzo mnie umacnia).
Rozumiem, że z siłą charakteru można dokonywać wiele.

ocenił(a) film na 5
zjonizowany

Moim zdaniem można to pogodzić zostając sobą, a ekstrawertyzm jest piękny.,. introwertyzm-samotny.. jak nasz bohater, w końcu został sam.
Gdyby nie miłość nie byłoby ludzi, więc na szczęście Twoim tropem nie idziemy wszyscy.. Ale każdy ma swoje życie:)
Nasz bohater też wybrał samotnie.. :D

ocenił(a) film na 8
Lysiczka

Myślę, że to jest rytm zmian.
Jak dzień i noc.
Jak praca i odpoczynek.
Jak projekt i realizacja.
Jak chodzimy, przestawiając ciężar z nogi na nogę (raz prawa, raz lewa).
Nie ma jedynie słusznej drogi, nie ma jedynego słusznego miejsca.
Życie to gra, to co życie zmienia się..
W kosmicznym zegarze ciągłe cykle tworzą piękno pulsującej zmiany jak 4 pory roku.
Tak też wygląda życie duchowe.

Zmiana jak gra światła i cienia tworzy doświadczenia.

Raz jest się bardziej na zewnątrz raz do wnętrza.
Każdy dąży do tego co nowe, aby zmieniać, czyli ubogacać swoje doświadczenie.

Nie ma jedynie słusznego miejsca (stanu) to utopia.
Gdyby takie istniało (ideał) to nic innego by nie powstało
(życie to droga, która nie jest statyczna).

Wszystko jest względne..
Można oceniać z róznych punktów widzenia
to co się wzbudza to uczucia
(tu widzimy jasno ideę dobra lub zła).

Każdy wybiera to co jemu się podoba,
wtedy kiedy jemu się podoba.

W nocy marzymy o dniu,
w odpoczynku o działaniu

ale jak znajdziemy się po drugiej stronie to zmienimy zdanie.. Na końcu życia danymi doświadczeniami strzałka czasu odwraca się symbolicznie w filmie "Mr. NoBody"..

Nigdy nic się nie kończy i nigdy nie zaczyna,
każda chwila się powtarza..
życie zawsze trwa.

W wielkim cyklu po wyczerpaniu nieskończoności znów się wraca (z nieograniczenia bowiem to ograniczenia są szalenie atrakcyjne). Z punku jedności to rozdzielenie.
Z punktu znalezienia, spełnienia zagubienie celem poszukiwania - czyli w ogóle życia pragnieniami..
zmianami.. spełnieniami..

Dlatego wciąż szukamy tego czego nie ma doskonaląc siebie i świat (w drodze zbieramy doświadczenia i tylko o to wg. mnie chodzi).

Czyli wszystko gra:)

__________________________________________________________________

Lubię dyskusje o filmach więc dokończę myśl w której nie mogę się zgodzić.

To nauczyciel namawiał młodego pisarza na pokręcenie klimatu sensacji, to on kaprysił i napierał na tragedie, sensacje.. (zapamiętałem to bardzo wyraźnie - Uczeń przychodził po recenzje, a ten sugerował czego jeszcze brakuje, a brakowało mu skandalu - więc uczeń te skandale tworzył, aż trafił z tym zadaniem do jego domu. Więc jak na zamówienie czytelnika powieść sięgnęła jego życia z oczekiwaniem zdrady, ekscesu).

Na końcu prosił o kolejną historię zamiast żyć swym życiem, bogacić je (przejmować inicjatywę).
Obrał rolę biernego obserwatora..(innych życia).
(wyraźnie zaniedbując siebie (swoje).

To choroba współczesnego świata (nazywa się telewizja).
Bierna rozrywka (która odbiera twórcze możliwości).

Twórczość zaś bierze się z życia wewnętrznego.
Każda nowa rzecz, inicjatywa jest najpierw ideą (myślą).

Jeśli jest się uwagą na zewnątrz jako obserwator tego co jest realne, to mało się myśli, czyli mało tworzy się (nowego).

Życie wewnętrzne jest bardzo ważne (na ile się je rozwija na tyle jest się wolnym od uzależnienia od tego co istnieje na zewnątrz).

-Co siejesz zbierać będziesz.
-Królestwo niebieskie jest w was.
-Jak i na górze tak i na dole.

Te parę cytatów przypomina skąd biorą się wydarzenia.
Z naszego wnętrza (ale mało kto uwagą tam przebywa,
bo kradną je obce historie w tym najbardziej telewizja,
gonienie za sanacjami, życiem śledzeniem innych.
Co prowadzi do naśladowania, kopiowania, a nie tworzenia).


ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Miłość nie musi polegać na byciu stale razem wzajemnie uzależniając się od siebie. Miłość to mogą być spotkania,
przerwy w kontemplacji swej istoty.
Pary które stale ze sobą przebywają przestają być dla siebie atrakcyjne. Ludzie mogą współcześnie powstawać na różne sposoby i to się rozwija.. Zmienia się kultura, wychowanie dziecka.. model społeczeństwa. Np. w ostatniej trylogii "Rozmowy z Bogiem" dowiadujemy się o nowoczesnej cywilizacji. gdzie istnieje wolna miłość, nie ma klasycznej rodziny, a dzieci wychowuje starszyzna (czerpiąc z tego wiele radości, ducha młodości).

zjonizowany

Do momentu zdania o indoktrynowania przez religię i szkołę, czytałem z aprobatą twoje wypowiedzi, ale teraz muszę zawołać, że wynika z tych postów pośrednio twierdzenie: "cokolwiek dorośli dzieciom, naród swoim członkom, państwo obywatelom przekażą, to będzie to forma przemocy, indoktrynacja, dystans do prawdy". Przepraszam, ale prawd nie jest wiele, nie ma równoległych światów dostępnych człowiekowi za jego życia doczesnego, a wartości w ludzkim świecie są możliwe do opisania, a w sposób najbardziej podstawowy wyrażają je Dekalog, pojęcia miłości bezinteresownej, czynienia drugiemu tego, co samemu się chciałoby mieć, doznać (dodałbym jeszcze Ewangelię, którą uważam nie za jedną z wielu ksiąg, zbiorów mądrości, ale za prawdę uniwersalną).

ocenił(a) film na 8
Wydmin

Nie piszę, że cokolwiek - gdzie to wyczytałeś, że wszystko jest złe w szkole, w religii, oraz w psychomanipulacji jaką stosują rodzice wobec dzieci bo ich tak maltretowano - warunkową miłością i oczekiwaniem posłuszeństwa = poddaństwa. Czyli niszczenia indywidualności na rzecz wyrobienia, karnego, zdyscyplinowanego, pionka, kolejnego bezmyślnie naśladującego się trybu w machnie systemu, który potrzebuje nie zadowolonych, zakompleksionych, zastraszonych ludzi by gotowi poświęcać się dlań za ochłapy jakie im rzuca w formie nagród, pochwał. Np. w sporcie - mordercze biegi w zamian za puchary, jak na wojnach pośmiertne medale - to straszliwa manipulacja tworząca przekonanie że poświęcenie, cierpienie jest dobre, godne. To niszczy ludzi od środka, stres, walka, wysiłek trud ich powoli zabija (tak jak papierosy, alkohol, złe odżywianie i lekomania, które to trucizny się w nich wtłacza - bo idealny niewolnik to głupi, słaby i szybko starzejący się umierający po terminie eksploatacji, czyli jako emeryt). Dlatego TV, prasa ogłupia - bo mądry i szczęśliwy nie jest skory do niewolnictwa, czyli poświęcania w zamian za pochwałę, docenienie i wynagrodzenie.

Ludzi zamyka się w kultach, profesjonalnie programując ich umysły na:
poczucie winy - specjalne rytuały w podniosłej chwili mszy świętej (tzw. kajanie się - "moja wina, wielka wina" to programowanie przekonań, metodą EFT, znaną z chińskiej medycyny ludowej - ale ciemny tłum nie wie nic o energetyce ludzkiego ciała, o meridianach, bo chroni się go przed mądrością. Bo tylko głupimi łatwo manipulować, dlatego ogłupianie jest tak powszechne. Kino podaje złe wzorce, np. przemoc, kłótni w serialach, zazdrości, chwalenia rzeczami.. a wiadomości to stek nieszczęść, by zastraszać. Bo ten kto jest boi trzyma się kurczowo schematu, choćby był niewygodny.
Całą przemoc i martyrologia w kinie prowadzi do traktowania życia jak walkę i trudzenia się, zamiast robienia tego co łatwe i miłe. Kult bohaterów zieje z co piątej produkcji (by ludzie chętnie zabijali się na frontach).

Dekalog to przekręcona wersja świadectwa godnego życia z egipskiej księgi umarłych (religia to oszustwo - i kto czyta, kto się interesuje więcej niż swoim zaściankiem ten o tym łatwo się przekonuje).

Jeśli uważasz ewangelie za prawdę uniwersalną to jesteś ofiarą indoktrynacji od kołyski
poznaj inne religie, inne systemy i dopiero wypowiadaj się o swoim kościele na ich tle
póki co jako ofiara masowej sekty jesteś zauroczony, bo nie znasz niczego innego

zjonizowany

Jestes niewolnikiem pojęcia "indoktrynacja". Nie ma indoktrynacji, gdy jest rodzina, wychowanie, miłość, które prowadzą do sprawdzonych wartości jak ofiara, pokora, wielkoduszność, itd. Gdy mówisz o dzieciach, które sa zmuszane do ślepego posłuszeństwa, to przypomnę tylko osobny wielki temat, jakim jest psychika dzieci - dziecko rozwija się na kilku etapach, jednym z pierwszych jest prosty psychologiczny mechanizm "dobro ma nagrodę, zło karę", i to BEZ TŁUMACZENIA, DLACZEGO (prosty komunikat, np.: "nie chodź po krzakach"), dopiero potem przychodzi etap, gdy można więcej wyjaśniać (np.że "nie chodź po krzakach, bo porwiesz sweter"). To podstawy psychologii i pedagogiki. Nad psychologią i pedagogiką unosi się świat uniwersalnych wartości wpisanych najpierw w nature ludzką (nie kradnij, nie nienawidź, nie zabijaj), następnie potwierdzonych i oczyszczonych w Biblii - ba, nawet prawo w świecie zachodnim (cywilizacji śródziemnomorskiej, chrześcijańskiej!) na ogół jest konsekwencją istnienia tych wartości (poza smutnymi wyjątkami, jak prawo do mordowania dzieci w łonach matek zwane aborcją - kiedyś państwa wrócą do pełnej ochrony życia ludzkiego).

ocenił(a) film na 8
Wydmin

"sprawdzonych wartości jak ofiara"
jaki jest sens robienia z siebie OFIARY

bo mi się wydawało, że to cecha NIEWOLNIKA,
której towarzyszy CIERPIENIE

jeśli ktoś robi z siebie OFIARĘ to CIERPI
a że to jest sprawdzone, to nie znaczy że dobre

ALKOHOL jest sprawdzony, że skutecznie zabija szare komórki i niszczy jasność umysłu otumaniając całe społeczeństwa (tak zniszczono Indian, tak rozwalono Rosję)
Tak samo moda na palenie, czyli znów otumanianie, narkotyzowanie się (sprawdzone - bardzo dobrze tłumi emocje i zabija powoli, bo kto chciałby utrzymywać rzesze niewolników po ich okresie eksploatacji - państwo to doskonale opracowany mechanizm).

Kradzież, nienawiść, niszczenie rzeczy, nie są naturalne - tylko NABYTE
min w wyniku religijnej manipulacji, powieściami typu Kain Zabił Abla
oraz zaszczepianiem od dziecka idei ZŁA, wmawianiem że człowiek jest zły,
a kościół ma go bronić przed nim samym, bo Bóg jest mściwy (lub Szatan).

Więc kościół to taka SEKTA, która wymyśliła sobie i wmówiła pacjentowi chorobę, którą jest grzeszność - po czym przedstawiała się za jedynego lekarza, skazując na płatną wieczna terapię (bo inaczej do piekła - czyli zastrasza, że poza kościołem nie ma zbawienia i skazuje na kolejne hipnotyczne sesje prania umysłu, aby pozostawiony am sobie nie roz-programował się od PRZYMUSOWO zaszczepionych dogmatów - przy chrzcie, edukacji, komuni, bierzmowaniu i ślubie - to niewolnicze kody, wzorce, formuły oczekujące posłuszeństwa. To mechanizm EKSPLOATACJI niewolnika.
Kiedyś niewolnictwo było powszechne, teraz jest ukryte i funkcjonuje na mentalnym poziomie - kodowania umysłu wzorcami, jakie już w rodzinie się zakłada przez psychomanipulacje - warunkowanie miłości itp.

Co do aborcji - każda sekta dba o rozrodczość aby nie umarła.
Ale kościół to prymitywna sekta, któa w cywizowanych zachodnich krajach już prawie upadła, a tu jest jeszcze średniowiecze.

zjonizowany

Za aborcją jest nie tylko Kościół. Ale niezależnie od tego faktycznie głownymi promotorami morderstwa zwanego aborcją są ateiści czy lewica - jakie sa powody że głównie oni? Jeśli przez to sa przeciwstawieniem sekty, to ja wolę sektę ocalającą życie najbardziej bezbronnych niż czyhających na to życie. Życie ocalali katolicy, Irena Sendlerowa (żydowskie życie), św. M.Kolbe, Matka Teresa (życie hinduistów czy członków nawet sekty bogini Kali)- wolę takich "sekciarzy" niż "postępowych" morderców jak Lenin, który był pierwszym szefem państwa na świecie, wprowadzającym legalną aborcję. Pierwszym politykiem, który na ziemiach polskich wprowadził aborcję był Adolf Hitler (9 III 43 r.) - gratuluję idoli.

Co do ofiary - ofiarę z życia złożyli powstańcy warszawscy, żołnierze AK, dziś składają np.członkowie sił specjalnych czy ratownicy górscy - zatem cnotą jest czynienie z siebie ofiary, by dać INNYM zwycięstwo - ocalic innym życie, dac to życie potomkom.

ocenił(a) film na 8
Wydmin

Dlaczego aborcję nazywasz morderstwem? (to brzmi jak dogmat jakieś sekty - coś co nie jest ludzką istotą nazywać ofiarą mordu)

Może odpowiesz mi na analogie - dlaczego dziwnym trafem kościół zakazuje ANTYKONCEPCJI, bo plemniki to też ludzie <lol?






ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Czytam dalej, bo musiałem zrobić przerwę by z nerwów coś przegryźć (nie palę ale zajadam w takich chwilach -zdrowe rzeczy:)

2. Najbardziej bezbronne są robaki i taśiemce - też będziesz ich bronił, tylko dlatego że są bezbronne a źli ludzie je mordują ...

OGARNIJ SIĘ chłopie i zacznij MYŚLEĆ racjonalnie
(bo sekta widać nieźle lasuje umysł..
ale nie mam nic do Ciebie bo ja z dekadę temu też byłem jej ofiarą i opowiadałem takie farmazony bez sensu)


ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Gdyby wszyscy tak myśleli jak im ta sekta dyktuje, to świat byłby wypełniony OFIARAMI swojej własnej głupoty..

nie znajdującymi w sobie sami wartości i POŚWIĘCAJĄCYMI się CIERPIAC dla innych, czyli dla siebie wzajemnie (tkwiąc w nieudanych zwiazkach bo poświęcenie się cnotą. W pracach których nie lubią, bo cierpienie cnotą, a nagrodą zbawienie. W bezsensownych walkach, bo bohaterstwo cnotą... terrorystą też sie tam mówi)..

Po Prostu GŁUPOTA do kwadratu..

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Gdyby ludzie nie byli tak głupi, nie dali się manipulować wymyśloną przez kościół i systemy masowego prania umysłów ideologią, świętości w zamian za poświęcenie..
to nie było by ANI JEDNEJ WOJNY, ani jenej ofiary, nie było by ZŁA na świecie!!!

Zło jest tyrazem braku miłości DO SIEBIE !!!
I ludzie którym wypierze się umysł na robienie czegoś wbrew sobie, stają sie OFIARAMI i tworzą kolejne OFIARY rozwijajace cierpienie w świecie..

tzw. zdrowy egoizm jest dobry
bo kto kocha siebie dba o dobro wokół
ale najpierw o siebie.. a nie szukając wartości poza sobą bo nie odnajdując wartości we własnym życiu (bo sekta jego mu odmówiła, wmawiając grzech, poczucie winy - czyli ROZWALAJAC PSYCHIKĘ)

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Kto nie myśli, nie jest wrażliwy na siebie, nie posiada świadomości jest ŚLEPCEM idącym za tłumem, którym manipulują media, wcześniej kościoły, dziś cały wyrafinowany system manipulacji w szkole i kinie.. (kodując mu wzorce OFIARY losu, która BOI się własnego cienia, kiedyś potępienia, dziś ocenienia -gorszości poczucia)..

Wiec jak dawni męczenicy poświęca się temu co się jej wzkarze jako wartościowe..

To żywią armia duchowych ząbie (wyznawcy, którzy zrobią to co im się każe.. zginą w obronie krzyża bo w głowie mają dogmaty, kody, programy zamiast świadomości)

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Poświęcenie, cierpienie, nie dbanie o własne życie to GŁUPOTA - ale głupich nie brakuje i kościół w XXI wieku jeszcze jako tako ma się.
Ale tam gdzie większa świadomość przemija b. wyraźnie.

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Sekta ma odwrócony system wartości. Cierpienie, umartwienie, wyrzeczenie, ubustwo i autodestrukcyjne, dekadenckie idee uznaje za dobro, a przyjemności, myślenie o sobie, bogacenie się, wolność, mądrość, rozwój uznaje za zło.

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

A może po prostu nauczyciel widział w uczniu szanse na zrobienie tego, co on zrobić pragnął? Tak jak powiedziała jego żona, widział syna. I on takiego syna chciał mieć, kogoś kto pod jego kierunkiem i z jego doświadczeniem osiągnie to, czego on nie był w stanie, spełni jego ambicje. Ale nie sądził, że to może się obrócić przeciwko niemu, że stanie się on doskonalszą wersją jego, nie tylko w pisaniu.

ocenił(a) film na 8
litecytorka

W filmie najważniejsze jest zakończenie.
To było wyraźne w ostatnich dialogach, że nie miał on własnego zdania.
Był BEZWOLNY bo nie żył własnym życiem, a życiem innych kierując się też opiniami innych.

np. rozmawiali o jego (starszego nauczyciela) książce..
on (autor) powiedział - "wyrzuć ją"

młody (reprezentant tłumu, zewnętrznego świata) odpowiedział "- jest dobra"

na co stary "-to zachowaj ją".

________________________________________________________________________________ ________

Życie cudzym życiem, brak wiary w siebie, podglądanie masy kolorowych okien
to metafora spędzania życia przed TV podglądając życie bohaterów mydlanych oper, telewizja, seriale..
to wtłaczanie do umysłu duchowego syfu, kłtni, zdrad, skandali i senssacji..

Co przedostaje sie do własnego życia (nauczyciel prosił, aby młody pisał o sensacjach i sprawił,
że sensacja weszła do jego życia bo to jego zdradziła z nim żona).

SAM SIĘ PROSIŁ


Tak działa umysł podświadomy..
Czym go karmisz to rozwija..

Telewizja to SYF..
same nieszczęścia...

Ludzie niszczą sobie życie, ubożą własne, siedząc przed szklanym ekranem jak tamci przed oknami..

Stary przypominał BEZDOMNEGO, słabego, NARKOMANA cudzych historii..

To jest filmowe przesłanie..

Żeby nie oglądać tego gówna,
nie czytać harlekinów itp.

żyć własnym życiem, a nie cudzym biegając za sensacjami!!!

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

No właśnie był bezwolny, ale z jakiegoś powodu. Może dlatego, że czuł się niespełniony, nie wierzył w siebie, a całą tę wiarę pokładał w uczniu. Dlatego też zgadzał się na jego ruchy. A jeśli chodzi o życie życiem innych, to czytanie każdej powieści można do tego sprowadzić.

ocenił(a) film na 8
litecytorka

Nie tylko zgadzał, ale sugerował jemu o czym ma pisać, czyli jego prowadził,
prosząc go o wątek SKANDALU, SENSACJI (tak jak widzowie telenoweli, horroru, thrillera, dramatu).
Szukają narkotyku podniety bo mają nudne życie (bo nic z niem nie robią,
szukając radości właśnie w powieści, w telewizji, w życiu gwiazd i plotkowaniu o innych).

Tak ogólnie można zajmować się budowaniem swojego życia..
Np. uprawieniem sportu, ćwiczeniami lub oglądaniem sportowców w TV.

Można zajmować się czytaniem powieści o romansach, tworzeniem wielkiej biblioteki obcych historii,
albo wychodzeniem z domu i korzystaniem z życia czyniąc z niego fascynującą przygodę.

Można oglądać w TV programy o cudach natury, o ogrodnictwie lub
samemu podróżować i zajmować się ogrodami.

Można żyć życiem gwiazd albo sąsiadów, znajomych
albo samemu rozwijać jakiś talent, mieć pasje i ciekawe życie na podstawie którego można pisać scenariusze (takie jest w pewnej mierze moje, bo nie zajmuję się zwyczajnymi rzeczami jak ludzie).

Można czytać poradniki o przedsiębiorczości
lub samemu być osobą przedsiębiorczą.

podziwiać dzieła sztuki
lub samemu być artystą.

Jak kto woli, co komu się podoba.
Jeśli większość ludzi woli być obserwatorami (jak bohater filmu, którego to zrujnowało, zubożyło)
to można by rzecz, że to idealny sposób na ich życie (bo nie potrafią wykrzesać czegoś z siebie,
nie mając wiary, pragnień lub ambicji, wolą wegetować przed książkami lub TV).

Dla mnie rodzaj narkotyku i znając tzw. prawa umysłu (patrz "Potęga podświadomości")
zgadzam się w pełni z przesłaniem filmu. Kto czym życie taki się staje..
Jak dramatami, horrorami, sensacjami (których jest najwięcej) to wyniszcza się jak narkoman.

Choćby powieści lub współczesny odpowiednik serialów w TV był neutralny (a nie kłótnie i zdrady).
To zabiera to co najcenniejsze - naszą uwagę, naszą moc tworzenia własnego życia.

Mój ojciec i matka nie byli zwolennikami TV (te grające pudło było dla dzieci).
Dzięki temu czegoś w życiu dokonali (mama rozchwytywanym specjalistą
zapraszanym czasem nawet do TV, zrobiła karierę przechodząc wszystkie stopnie i nadal się doskonali jeżdżąc na zagraniczne szkolenia mimo, że mogła by już być na emeryturze pracuje,
bo kocha to co robi i nie potrzebuje ucieczki od życia w płytkie rozrywki. Tak samo ojciec..
ten tworzył na własną rękę i zostawi po sobie dzieło monumentalne, w postaci gigantycznego domu
-gdy powstawały fundamenty, przechodnie pytali się co to będzie, a jeden z Ukraińców, którzy pracowali przy budowie myślał, że to szkoła.. jedna z ciotek, mówi o tym domu "pałac"..
choć nie jest tak duży jak pałace, bo choć zdobią go filary i urozmaicona forma ma jedynie półtorej tyś m2. Co jak opowiadam czasem niektórzy myślą, że mylę powierzchnię domu z powierzchnią działki. Bo mało kogo stać na tak duże działki w Warszawie, a co dopiero dom za miliony o powierzchni użytkowej jak dwa boiska piłkarskie. Ale prawdziwe pałace mają po 3 lub 5 tyś m2).

Każdy człowiek ma z życia to na czym się skupia.
Jak na TV lub harlekinach to ma tylko prostą rozrywkę, funkcjonującą jak ucieczka od siebie,
od realizacji własnych marzeń.

Gdy skupia się na swoich pasjach to staje się twórczy i wiele osiąga,
a jego życie jest ciekawą drogą samorealizacji.

TV to okropny złodziej czasu, uwagi i narkotyk dla gawiedzi
który zaśmieca ich umysły negatywnymi wydarzeniami, skandalami, lękami, horrorem.
(podobnie pewnie sensacyjne lub skandalizujące powieści)

To kwestia wyboru - ktoś może lubić narkotyki.
Woleć sztuczne życie, wtedy jego umysł się uzależni, żądny prostych bodźców przyjemności.
A jego ciało zwiędnie, prowadząc zewnętrzne ubogie życie (bo umysł będzie wędrował jedynie).

Ja mam wielkie marzenia, duże ambicje po rodzicach (mimo, że nie muszę pracować mogąc żyć z majątku, to mam swoje pasje i wizje, które zamierzam z czasem też przekuć na większe pieniądze).

Bo życie ma sens, jest wartościowe, miłe, pasjonujące, gdy coś robi się, a nie wegetuje szprycując rozrywką tworzoną pod publikę, dla tego aby dawać adrenalinę.

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

A jeśli chodzi o oglądanie to według mnie problemem nie jest oglądanie samo w sobie, ale właśnie jak to ująłeś bezmyślne oglądanie. Uważam, że nie ma co popadać w skrajność, bo coś głupszego też można od czasu do czasu zobaczyć, ale bardziej sens w tym by nie utracić wewnętrznego filtru w umyśle i nie przyjmować wszystkiego co zostanie nam podane, mieć własną opinię.

ocenił(a) film na 8
litecytorka

o samodoskonaleniu i samorealizacji warto było by dodać, że umysł ludzki jest bardzo podatny na wpływy zewnętrzne, dlatego

KTO SIĘ Z KIM ZADAJE TAKI SIĘ STAJE

LEPIEJ Z MĄDRYM coś zgubić niż z głupim coś znaleźć.

Ogłupiające programy są jak głupi ludzie.. zniżają nas do swego poziomu.
Po co w ogóle zaśmiecać sobie nimi umysł, zabierać sobie czas (czyli życie).
(ja byłem uzależniony od tego forum i czasem jeszcze tu wchodzę).

Nie jestem zwolennikiem niszczenia się nawet w małym stopniu.
Np. ludzie piją wiele, co wiadomo, że jest nie kożystne.
Co nie znaczy, że dobrze od czasu do czasu się upić (np. raz na rok).

To głupota choćby troszkę, to zawsze trucizna. Tak samo wiele programów i filmów w TV.
Oczywiście oglądajmy, ale coś co jest wartościowe, co nas rozwija, doskonali lub bardziej cieszy.

No o gustach się nie dyskutuje, trudno ocenić co dla kogo jest dobre.
Piszę więc ogólnie, że w TV jest masa syfu (mam na myśli nie tylko teleturnieje i seriale gdzie same problemy.. ale też wiadomości, dekadencką publicystykę i filmy akcji, które zaszczepiają lęki karmiąc napięciem, paranoją zagrożenia i ideą zła).

Wiesz z tą własną opinią - filtrem świadomości - to jest tak, że to NIE DZIAŁA,
bo umysł podświadomy chłonie większość informacji, które nie docierają do świadomości.

Innymi słowy do świadomości dociera tylko jakiś promil, nawet nie 1% procent informacji z otoczenia. Tym bardziej, że telewizje tworzą spece od psychomanipulacji, bo to jak religia
narzędzie to kontroli populacji. Idealny obywatel to idiota, który nie myśli, a boi się i wykonuje polecenia (do czego został już za młodu wytresowany w szkole).

Więc po co komu ten syf.. chyba, że nie ma pragnień i pomysłów na własne życie nudząc się.
Wtedy odmużdzacz w postaci darmowego dostarczyciela biernej rozrywki przydaje się.
(obiecałem sobie już w podstawówce, że nigdy w życiu nie będę miał TV i okazuje się, że nie ja jedyny).

Na kursie sukcesu dowiedziałem się, że telewizja to narzędzie psychomanipulacji (parania mózgu).
Teraz gdy wiem wiele, widzę gdzie co i jak się ludziom funduje aby byli biernymi i zadowolonymi, nie wiele myślącymi i chodzącymi utartymi schematami niewolnikami systemu, który wyciska ich jak cytrynę (bo wszystko jest wielokrotnie opodatkowane, że jak dostają pensje to starcza im nieco ponad na przeżycie).

Tym czasem rozwój nie ma limitu i można w każdej dziedzinie sięgać szczytów.
Tyle że trzeba mieć do swojej dyspozycji swoją własną uwagę.
Jak odda się ją innym, TV, powieści, to się niewiele osiągnie.

Jeśli celem życia przeciętnego człowieka jest samo przeżycie
to równie dobrze mógłby ze sobą skończyć
o ile spędza większość czasu w pracy,
której nie lubi, więc cierpi
tylko po to aby zarobić
na to aby mógł żyć.

To jakiś horror..
który jest masowy
bo tak formatuje umysły religia
wmawiając, że życie to jakaś kara.

Więc wiesz..
Kto się z kim zadaje taki się staje.
TV to narzędzie do hodowli ludzkiej trzody
podświadomość chłonie jak gąbka i formuje pożądany obraz życia.

Alternatywą jest samodoskonalenie, rozwój osobisty, hobby, pasje, czegoś tworzenie.


Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones