Aaa, nie mogłeś sobie odpuścić wywyższenia się ponad "frajerów". Ten film nie jest jakimś wielkim arcydziełem, jest dobry, ale ma prawo się nie podobać.

Aaa tam. Ma tak doskonały nastrój, że nie ma prawa sie nie podobać. A wszystkich myślących inaczej, należy biczować i znęcać się nad nimi psychicznie aż zmienią zdanie.

Pozdrawiam.

O aborcji kilkunastoletnich dzieci pisał Philip K Dick w jednym swoim opowiadaniu(zapomniałem tytuł)

Aborcji żyjących już dzieci? Muszę to przeczytać...

To opowiadanie to "Przedludzie".

Co prawda trudno jest wartościować coś, co jest dobre, ale w moim odczuciu ten film jest dobry, ... "aż" lub "tylko" dobry. Na tle filmów, jakie teraz powstają może uchodzić za dzieło przełomowe. Pamiętajmy jednak, że obecnie mamy schyłek kina. To, co w tej chwili powstaje nie wnosi wiele ponad to, co już zostało pokazane. Razem z rozwojem techniki - powstają nowe filmy, które mocniej urzekają swoją estetyką, jednak dzieła te, w moim odczuciu - nie wnoszą do warstwy artystycznej tego, co było powszechne w kinie lat 70'tych, 80'tych - mam na myśli świeżość fabuły czy treści dramaturgiczne.

No cóż...mnie nie zachwycił. Średniak...
Trudno się ogląda stary film sci-fi w roku 2010 kiedy komputerowe sztuczki wyglądają jak rzeczywistość, ale potrafię docenić dobry film...szczególnie w sytuacji gdy efekty nie są na pierwszym planie.
Film ma bardzo dobry scenariusz (warto pamiętać że mamy rok 1976) i z pewnością wielu twórców szukało w nim inspiracji, ale poza tym trudno szukać dużych plusów.
Poza York'iem marnie jeśli chodzi o grę aktorską, a sam York też jakoś szczególnie nie zachwycił.
Momentami okropnie się dłużył. Niepotrzebnie rozciągnięte sceny.
Bardzo słabo przedstawione motywy działania bohaterów i antybohaterów. Po macoszemu przedstawiono to co istotne. Czy jedyną wyższą siłą, która kontrolowała ludzi i trzymała w izolacji był gadający komputer? Ok...niech będzie, ale czekałem na pojawienie się starszego Pana, który naciska guziki (może to takie skrzywienie po Seksmisji).
Najważniejsze...masa błędów. Można by na ten temat zapisać kartkę A4 w trakcie seansu. Głównie szczegóły. Przede wszystkim kryształ na dłoni, który w poszczególnych ujęciach znika jak zaczarowany.

Efektów i plastikowych dekoracji nie powinienem oceniać. Film ma swoje lata...choć mógłbym się przyczepić, że Star Wars wyszło rok później.
Zakładam że chodziło o kasę...a właściwie jej brak. Wychodzę jednak z założenia, że jeżeli nie mamy technicznych możliwości przedstawienia czegoś dobrze to próbujemy przedstawić to inaczej lub wcale...tak żeby nie raziło widza. Przykład: scena w lodowej jaskini gdy wszystko zaczyna się walić. To wyglądało okropnie.
Scott w "Alien" (trzy lata później) nie zasypywał nas scenami gdzie facet biega w gumowym kostiumie. Obcy wyłaniał się z ciemności, zza zakrętu, wychodził z jakiejś dziury...wystawiał łeb, porywał ofiarę i szybko znikał. W Alien 4 dzięki efektom można było pokazać znacznie więcej więc nasz obcy skakał, pływał i tańczył cza-cza...ale to już inna historia.

Mimo wszystko Ucieczkę Logana warto zobaczyć, choćby ze względu na tematykę.