W filmie dopatrzyłam się zarówno wielu plusów, jak i wielu minusów. Zacznę od tych pierwszych.
Według mnie "Ujrzałem diabła" to absolutnie NIE jest gloryfikacja zła (jak niektórzy twierdzą), wręcz przeciwnie! Doskonale widzimy tutaj, jak przemoc rodzi przemoc - nikt normalny nie uzna, że to wszystko jest hymnem pochwalnym na cześć zadawania cierpienia drugiej osobie. Widzimy, jak główny bohater stopniowo zanurza się w szaleństwie (czego nie można powiedzieć o mordercy - on zdaje się wręcz wariować i rosnąć w siłę za każdym razem, gdy zadawany jest mu ból), na sam koniec stając się dokładną kopią Janga. Jest dobrą osobą, którą ogarnia szał (mimo jego kamiennej zazwyczaj twarzy) i chęć zemsty - to sprawia, że upodabnia się oprawcy swojej ukochanej. Nieświadomie również przyczynia się do śmierci wielu niewinnych osób. Zastanawiamy się wobec tego - czy było warto? Czy wobec takiego finału można zachować chociaż odrobinę współczucia/zrozumienia dla Soo-hyeona?
Znajdujemy się w sytuacji patowej, próbując dokonać oceny moralnej. Z jednej strony mężczyzna torturuje/zabija psychopatycznych, seryjnych morderców, ale z drugiej... no właśnie, ZABIJA. A to samo w sobie jest złem. Tyle, że może jest złem mniejszym? W końcu w ten sposób zatrzymał serię brutalnych zabójstw, ocalił wiele niewinnych kobiet i dał nauczkę mordercom. Według mnie trudno jednoznacznie stwierdzić, czy działania głównego bohatera są uzasadnione i właśnie dlatego rozważanie tej kwestii jest takie interesujące.
Uderzało we mnie, gdy Soo-hyeon mówił do Keyonga-cheola/Tae-joo "Pie*rzony psychol" - mimo, że robił dokładnie to, co oni. Zrozumiał to chyba dopiero na sam koniec, gdy szedł ścieżką, słuchając rozpaczy rodziny Keyonga.
Ponadto na uwagę zasługuje świetna muzyka i gra aktorska.
Jeśli zaś chodzi o minusy, to największym według mnie są hektolitry krwi i mnogość scen brutalnych tortur/morderstw. To po prostu było zbędne, tego było za dużo... Jasne, "miło" zobaczyć, jak to wszystko wygląda od kuchni, ale przez chwilę. Minutę. A nie większość fabuły. Czułam się zniesmaczona i znacząco obniżyło to odbiór filmu.
Ciekawią również zbiegi okoliczności (główny bohater jest agentem służb specjalnych, ojciec narzeczonej był detektywem wydziału zabójstw, który ujawnia mu tożsamość głównych podejrzanych - no i kolega, który wie o całej zemście, udostępnia gadżety i oferuje darmową pomoc medyczną...) oraz absurdalne sceny. Naprawdę - gość walony jakimś złomem po łbie raz za razem przez kilka minut żyje i ma się dobrze? Ma porżnięte nogi i chodzi? Połamane nadgarstki i sprawnie operuje dłońmi? Coś mi tutaj nie gra. Morderca powinien być chodzącym (przepraszam - czołgającym się) zombie, a on odnajduje w sobie jeszcze siłę, by kogoś zabić! Cud za cudem.
Trudno dokonać oceny. Plusy (nie wszystkie wymieniłam) i minusy (niektóre zostawiłam dla siebie) przeplatają się ze sobą i są to plusy/minusy skrajne, które znacząco wpływają na odbiór filmu. Jeśli spodziewacie się rozbudowanej fabuły, inteligentnych dialogów etc. - nie dostaniecie tego. Jeśli pragniecie krwi, akcji i dopowiadania/nadinterpretacji - to coś dla Was.
Sądzę, że to po prostu specyficzny film i opinie o nim mogą się diametralnie różnić (z każdą z nich po trochu się zgadzam), dlatego najlepiej się nimi nie kierować i obejrzeć ot tak, żeby samemu zdecydować i ocenić.
Najgorsze w nim jest jednak to, że tacy "ludzie" jak Jang czy Tae-joo żyli, żyją i będą żyli.
Pie*rzeni psychole.
Interesująco napisane. Epatowanie brutalnością i przemocą na ekranie najczęściej niesie za sobą coś więcej, niż ich urojone przez ludzi w zwykłej ignorancji "gloryfikowanie zła".
Oczywiście powstało wiele filmów, które nie niosą za sobą większego przekazu, tylko przemoc. Slashery, splattery, [x]ploitation (gdzie [x] wstawić odpowiednią dewiację - jak chociażby nun), sadystyczne horrory, gore skupiające się wyłącznie na ukazywaniu tortur. Ten film z pewnością do nich nie należy, a i co do tych, rzekomo "bezmyślnie gloryfikujących zło horrorów" to wątpię, żeby powstały by cokolwiek gloryfikować. Kiedy ludzie zrozumieją, że takie filmy nie powstają dlatego, żeby coś gloryfikować, tylko dlatego, ŻE TO OD DAWNA ISTNIEJE, BEZ WZGLĘDU NA ISTNIENIE TAKICH FILMÓW, że istniało na długo przez wynalezieniem kinematografii i że takie filmy są jedynie ukazaniem pewnych rzeczy, które mają lub miały miejsce w rzeczywistości. Powiedziałbym nawet, że to stało się na tyle naturalne, że niektórzy uświadamiają sobie istnienie tego dopiero przy seansie brutalnych do ekstremum filmów, pozbawionych wszelkich osłon i indoktrynacji, którymi zwykle, na co dzień odgradzają od rzeczywistości.
Jeśli ktoś uważa, że filmy gloryfikują zło, niech włączy wiadomości. Czy to, co w nich ujrzy jest spowodowane filmami gore?
Ale wróćmy do filmu.
Chyba wyłowiłaś wszystko, co było do wyłowienia z tego filmu - zarówno mankamenty jak i pytania nasuwające się w trakcie seansu, i te, które zostają po nim. A przede wszystkim:
Czy złem jest zakończenie życia kogoś, kto zabija i będzie zabijał innych, czy też dobrem, bo przez to ocala się inne życia i potencjalne ofiary?
Czy gdyby ktoś zabił Teda Bundy'ego już po pierwszej ofierze, to jak należałoby spojrzeć na tego typu zło? Czy zostaje ono zniwelowane w kontekście idącego za nim dobra, a więc uratowania potencjalnych ofiar? I czy nie byłaby też złem ignorancja, kiedy owy hipotetyczny ktoś miałby taką okazję, by go zabić, ale tego z powodów moralnych by nie zrobił, nie zatrzymał makabrycznej fali przestępstw? Czy regulacje moralne, wytyczone kulturowo są w każdej sytuacji dobre?
(Przypomnę, że nawet nie wiadomo do dziś kiedy Ted Bundy zaczął zabijać, ale nim został aresztowany minęło 14 lat, w trakcie których zginęło 17 ofiar (a to i tak tylko tych oficjalnie potwierdzonych)).
I pojawia się też, może nawet retoryczne pytanie czy sentencja z tytułu ("Ujrzałem Diabła"), nie jest przypadkiem słowami wypowiedzianymi przez Soo-hyeona "przed lustrem".
Co do "hektolitrów krwi i mnogości scen brutalnych, morderstw.. witaj w azjatyckim kinie! Interesującym zagadnieniem jest kulturowa relacja z brutalnością w krajach azjatyckich, jak na przykład w Chinach, gdzie miały miejsce takie praktyki jak krępowanie (bandażowanie) stóp. Cytat:
■Krępowanie (bandażowanie) stóp − chiński obyczaj kultywowany od ok. X do początków XX wieku, polegający na bandażowaniu stóp dziewcząt, celem ich skrócenia i deformacji prowadzących do pożądanego efektu estetycznego. Krępowanie stosowano początkowo u dziewcząt z wyższych klas społecznych, od których nie wymagano wykonywania intensywnych prac fizycznych. Obyczaj, który był wyznacznikiem statusu społecznego, przyjął się z czasem również wśród klas niższych■
"Najgorsze w nim jest jednak to, że tacy "ludzie" jak Jang czy Tae-joo żyli, żyją i będą żyli."
Najgorsze jest to, że w niektórych wypadkach będą kulturowo czy obyczajowo usprawiedliwieni przez system.
Pozdrawiam
Tak, z azjatyckim kinem rzadko mam do czynienia, choć z każdym obejrzanym filmem tego żałuję. Nie jestem oburzona tą brutalnością. Wiem, że to nie jest wymysł reżysera, a na świecie działały (działają) osoby zdecydowanie okrutniejsze i bardziej "pomysłowe", jeśli chodzi o zadawanie bólu swym ofiarom, niż jeden z głównych bohaterów tego filmu. Moja reakcja nie jest raczej uwarunkowana kulturowo - po prostu jestem bardzo wrażliwa, i o ile czytanie o seryjnych mordercach i ich poczynaniach jest dla mnie "pestką", to już patrzenie na to, co mogli robić swoim ofiarom - wywołuje u mnie szok. Bo nie wyobrażam sobie tego aż tak plastycznie. Filmy pod tym względem są poniekąd "lepsze" od tekstów pisanych - pozwalają wczuć się w "klimat" morderstw i zobaczyć, jak NAPRAWDĘ one wyglądały.
Dziękuję za ciekawą wypowiedź i - jeśli to nie problem - proszę o polecenie mi jakieś produkcji, która (według Ciebie) mogłaby mnie trochę zaznajomić z azjatyckim kinem (i/bądź jego brutalnością).
Również pozdrawiam. :)
Wiem, że temat stary, ale chyba nadal aktualny;)
Filmem o podobnej tematyce, który oglądałem tego samego dnia, co "Ujrzałem Diabła", jest "W Pogoni" -> http://www.filmweb.pl/film/W+pogoni-2008-471852. To jest również kino koreańskie (choć ujęcie tematu odrobinę inne). Film nie posiada tak sugestywnych scen tortur jak omawiany tu obraz, niemniej nie zalicza się również do kina, na którym będziesz czuła się komfortowo. Mi podobał się bardzo, zwłaszcza początek historii i jej zakończenie.
Dodatkowo, za sprawa motywu zemsty, który występuje w obu w/w filmach, mogę polecić Ci również koreański obraz pt. Oldboy (tylko nie oglądaj amełykańskiego remake'u). Końcówka jest szokująca i może wprawić w spory dyskomfort psychiczny, niemniej film jest moim zdaniem świetny. Tak okrutnie rozpisanej zemsty chyba do tej pory w kinie jeszcze nie widziałem.
Polecam również "Zagadkę Zbrodni" (http://www.filmweb.pl/film/Zagadka+zbrodni-2003-126171). Film bazuje bardziej na klimacie niż na brutalności ukazywanych scen. Bardzo dobry obraz.
I jeszcze trzy pozycje z kina koreańskiego - tym razem nie thrillery;) Pierwsza to Haebaragi (http://www.filmweb.pl/film/Haebaragi-2006-385052). Nie sugeruj się opisem (akcja hehe;P). Co prawda na końcu się dzieje, ale to jest dramat i do tego z wysokiej półki.
Druga pozycja to Poongsan (http://www.filmweb.pl/film/Poongsan-2011-629387 -> mam nadzieję, że link działa, bo u mnie się cos sypie..). Specyficzne kino, ale nie pozbawione tak uroku jak i dramaturgii. Również wysoko cenie sobie ten film.
I ostatni i chyba najlepszy obraz ze wszystkich wyżej wymienionych. Film, o którym można rozprawiać długie godziny a i tak, żeby go zrozumieć trzeba chyba lepiej poznać tamtejsza kulturę. "Pusty Dom" (http://www.filmweb.pl/Pusty.Dom). Co tu dużo mówić - film jest delikatny, subtelny, inny, stonowany i myślę, że Tobie jako wrażliwej kobiecie przypadnie do gustu. Mnie rozwalił tak swym klimatem, zdjęciami, scenariuszem i zakończeniem (gra aktorska również jest bez zarzutu). Polecam z czystym sumieniem:)
To tytuły z Korei, które obejrzałem w przeciągu ostatnich kilku miesięcy a które uważam, że sa wartościowe i warto im się przyjrzeć bliżej. ostatni tytuł szczególnie weź sobie do serca;)
Pozdrowiska:)
"Najgorsze jest to, że w niektórych wypadkach będą kulturowo czy obyczajowo usprawiedliwieni przez system."
To dzieje się na naszych oczach i działo. Chociażby czasy inkwizycji, stalinizm,hitleryzm a dziś prawo szariatu i bezkarni fanatycy religijni którym się uroiło, że jak wyślą do piekła iluśtam niewiernych to dostaną od boga 100 dziewic po śmierci. Chyba w ich świecie na logikę i jakikolwiek rozsądek nie ma miejsca. Zresztą amerykańcy w wielu przypadkach też "niezłe ziółka"
A jeśli " MsChocolate_2" uważa, że te współczesne filmy azjatyckie są tak okrutne i brutalne to polecam film "man behind the sun" tylko lepiej oglądać na pusty żołądek, nie same sceny w nim są przerażające tylko to że takie wydarzenia miały miejsce, to film o tym jak istota która posiada emocję i uczucia czyli człowiek, dla jakiejś urojonej wyższej sprawy stać się niewyobrażalnym potworem...
jak dla mnie tragedia
Od momentu jak znalazł pierścionek w odpływie (akurat fartownie pierścionek był tam gdzie koleś za pierwszym razem wsadził rękę) równia pochyła w dół
Rozumiem jaki reżyser miał zamysł i to, jakie miało być przesłanie filmu. Dla mnie niestety całe to przesłanie utonęło w tym o czym napisałaś - masie niepotrzebnych scen. Film wyłączyłam po trzeciej scenie gwałtu, choć nawet nie wiem już, czy do niego doszło czy nie. Potem stwierdziłam, że po prostu przeskoczę tę scenę i dokończę film, bo być może wyjaśni się to, o co w nim chodzi. Niestety moje próby były daremne, te prawie dwie i pół godziny są dla mnie zmarnowanym czasem. Szkoda, ponieważ bardzo cenię sobie koreańskie kino.
To jest zwykły film zemsty, która jest pretekstem do pokazywania jak największej ilości scen gore, a żeby widzowie nie zaczęli po seansie robić tego co w filmie mamy motyw żalu po zemście.
To jest mix horroru i kina sztuk walki i akcji prowadzonego wątkiem zemsty. Tu nic więcej nie ma , a nadinterpretacje to bzdury. Widać wyrażenie, że film szuka pretekstów do pokazywania jak największej ilości scen ćwiartowania i zadawania bólu z wylewem krwi , a główny sprawca jest wyjęty żywcem jak z horroru. Prosta i chora rozrywka.