Po pierwsze jeżeli początek filmu ma nas zaskoczyć, że Sam to nie facet to chyba możemy mówić wprost o przedmiotowości całego tego Netflixowego hołdu dla tolerancji a nie "reprezentowaniu mniejszości". Po drugie, nie ma żadnej chemii między główną parą i powinno to wyjść na etapie czytania scenariusza. Niestety Netflix to Netflix i jak ma być progresywnie to jest nawet jeżeli kładzie to film. Zakładając nawet, że to film nie dedykowany do szerokiego grona odbiorców tylko do środowisk mniejszości, nie usprawiedliwia tak marnego portretowania pierszoplanowej relacji.

Ale zostawiając zupełnie nieistotny i nieinteresujący wątek orientacji głownej bohaterki, zauważyliście jak się portretuje Sunnyvile? Biali, bogaci uprzywilejowani. To jest największy przejaw propagandy w filmie. Przemycanie do głów młodych widzów, że biali są źli i nieuczciwie faworyzowanii i tylko trzymający się z kolorowymi, odmieńcami, wyrzutkami stoją po słusznej stronie barykady.

Niestety dzisiejsza amerykańska kinematografia przesączona jest propagandą lewicową i trzeba mieć dużą wiedzę aby wychwytywać kiedy i jak próbują nam prać mózg. Bumblebee, Frozen 2, Mulan. Jeżeli dziecięce filmy to mają to głupotą byłoby sądzić, że te dla starszej młodzieży są od niej wolne.