Z tego filmu zapamiętuje się przede wszystkim świetną muzykę oraz scenę utopienia pewnej osoby w piwie. Historia opiera się raczej na schematach. Trzech facetów chce znaleźć skarb w związku z czym każdy z nich kombinuje, jak by tu wyeliminować pozostałych dwóch. Pojawia się problem z tymi postaciami, bowiem dwie z nich mają dużo czasu na ekranie, a trzecia mniej niż 5 minut, przez co miałem wrażenie, że jest niepotrzebna. Anthony Ghidra posiadał wystarczającą charyzmę do wcielania się w głównych bohaterów włoskich westernów. Claudio Undari mocno przerysował swoją postać ale mimo to sprawdził się nieźle w roli meksykańskiego złoczyńcy. Jeśli chodzi o reżyserię, to Giuseppe Vari doskonale umiał zamaskować braki budżetowe. Film jest ładnie zrealizowany, a i lokacje są klimatyczne. Także dialogi zostały porządnie napisane. Jedynie muszę się przyczepić do sztucznie wyglądających scen mordobić. Niestety "Un buco in fronte" ma zbyt powolne tempo. Lubię spagi, które skupiają się bardziej na historii niż na akcji, lecz tutaj zawodzi jedno i drugie. Przez to obraz staje się nużący i przewidywalny. Rozczarowało mnie zakończenie, liczyłem na coś widowiskowego. Jako całość ten western wypada średnio, Vari ma w dorobku lepsze tytuły.