PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=545895}
6,1 53 368
ocen
6,1 10 1 53368
4,3 19
ocen krytyków
Uncharted
powrót do forum filmu Uncharted

"Uncharted" to niestety kolejny typowy film od współczesnego Sony Pictures Entertainment, który w porywach jest co najwyżej dobry. Poległ on już na etapie produkcyjnym. Nietrafione decyzje castingowe, asekuracyjny plan na całą produkcję oraz słaby reżyser pogrążyły projekt, który na papierze wyglądał na istny samograj. Nie zrozumcie mnie źle – to nie jest zły film, ale apatyt był na klasyk swojego gatunku. "Uncharted" z 2022 roku to niczym niewyróżniający się film przygodowy klasyfikujący się do szeroko pojętego kina akcji na tle którego wypada jeszcze gorzej. Gra była kultowa i mogła równać się z najlepszymi. Film taki nie jest. 

Niestety Sony nie chciało zaryzykować i postąpiło identycznie jak z adaptacją "Venoma". Scenariusz powierzono pierwszym lepszym nonameom. Reżyserią zajął się przeciętny wyrobnik, który już ekranizacją czarnego symbionta udowodni, że nie nadaje się do adaptacji, a główną rolę powierzono najbardziej dochodowej i rozpoznawalnej twarzy studia Tomowi Hollandowi, żaby wyjść chociaż na zero. 

Zacznijmy od początku. Od narodzenia się pomysłu na przeniesienie na srebrny ekran przygód Nathana Draka faworytem graczy był Nathan Fillion. Pasował on nie tylko wyglądem, ale również charakterem i zamiłowaniem do materiału źródłowego, co najlepiej pokazuje krótkometrażówka "Uncharted: Live Action Fan Film". Tom Holland nie jest zły. Jest wysportowany i takimi tytułami jak "Niemożliwe" i "Diabeł wcielony" udowodnił, że potrafi grać. Niestety Drake w jego wykonaniu to nieco zmieniony Peter Parker. Nie chce powiedzieć, że brakuje mu charyzmy, bo tak nie jest, ale jest to inny rodzaj charyzmy. Brakuje mu zawadiackości, zadziornego uśmieszku, łobuzerskiego sznytu, pewności siebie i przede wszystkim luzu. To wszystko miał Nathan Fillion. Mało tego wszystkie te elementy można odnaleźć u Harisona Forda ("Indiana Jones"), Seana Conneryego (seria o James Bondzie), a ze współczesnych Bradleya Coopera ("Drużyna A"), Chrisa Pratta ("Jurasic World"), Toma Criuse ("Mumia"), Henryka Cavilla ("Kryptonim UNCLE"). Kto wie, może Holland ma te wszystkie cechy tylko ich nie pokazał. Może zabrakło właściwego scenariusza i poinstruowania przez reżysera. Jednak to go nie broni. Cavill do przeciętnego serialu o "Wiedźminie" potrafił dodać od siebie wiele Geralda. Niestety o zgrozo jest on najjaśniejszym punktem obsady "Uncharted". Sophia Ali nie robi nic ponad totalne minimum. Antonio Banderas mimo nieprzeciętnych umiejętności nie wynosi swojej papierowej postaci ponad szablon złola. Tati Gabrielle po prostu jest. Jednak wypadają oni i o niebo lepiej od Marka Wahlberga. Obsadzenie rapera w roli Victora Sullivana jest jedną z najgorszych decyzji castingowych w tym wieku. Marky Mark zupełnie nie pasuje do granej postaci. Mało tego on wogule nie próbuje grać. Przez cały film wytrzeszcza tylko oczy. Nie próbuje nawet reagować na emocje innych aktorów. 

Ktoś powie to film akcji, nie muszą w nim grać Pacino czy De Niro, żeby był dobry. Schwarzenegger też nie był wielkim aktorem, a grał w kilku klasykach gatunku. Jak więc wypada "Uncharted" na tej płaszczyźnie? Sceny akcji nie są najgorsze, o ile przymkniemy oko na realizm. Pod tym względem najbliżej im do "Szybkich i wściekłych 7". Pościg po Barcelonie jest zwyczajny. Widać, że Tom Holland jest wysportowany i dobrze czuje się w ruchu. Momentami przypomina Jackie Chana lub Tonego Jaa. Sophia Ali też daje rade. Szkoda, że nie przyłożono się bardziej do realizacji tej sceny, ponieważ potencjał i dostępne narzędzia były znacznie większe od finalnego rezultatu. Z pozostałymi sekwencjami jest już gorzej. Typowy dla podgatunku heast movie skok podczas aukcji jest pełen głupich pomysłów. Samo powierzenie zaplanowania go pierwszemu lepszemu młodocianemu barmanowi mówi wiele. Ale dalej jest jeszcze gorzej. Niespodziewane komplikacje i finalne rozwiązanie są najzwyczajniej w świecie głupie. W ranach tej akcji pojawiają się bójki, które są kolejny raz zwyczajne. Nie oczekiwałem tu poziomu z "Raidu" czy "Championa", ale chociaż czegoś na poziomie "Johna Wicka", "Mission: Impossible" lub "Atomic Blonde". Mastershot mile widziany. Przed filmem zastanawiałem się jak będzie się bił Drake w wykonaniu Hollanda. Nathan Fillion w krótkometrażówce przeniósł styl walki wręcz Natana jeden do jednego z pierwszej części gry. Muszę przyznać, że był on w tym mocno charakterystyczny. Indiana Jones, żeby dać cos z kina przygodowego boksował w stylu pięściarzy lat 30/40 XX wieku. Może nie było to nazbyt efektowne, ale wpasowywało się w historyczne realia tej serii. Jason Bourne miał chaotyczny szarpany montaż. Pod tym względem Nathan Drake Hollanda niczym się nie wyróżnia. Wydawać by się mogło, że to samo można powiedzieć o Jamesie Bondzie i Ethanie Huntcie, ale niekoniecznie. Gdy przyjrzymy się serii o agencie jej królewskiej mości zauważymy, że niektórzy z odtwórców roli 007 bili się nieco inaczej. Sean Connery przejawiał elementy karate kyuokushin, które trenował.  Roger Moore prezentował styl bliski wschodnim sztukom walki, co jest zrozumiałe zwarzywszy na czas w jakim powstawały filmy z jego udziałem. Natomiast Bond Daniela Craiga to istna kopia stylu Jasona Bournea. Z kolei sposób walki Ethana Hunta z pominięciem "Mission: Impossible 2" (tu widać wyraźne wushu) uwydatnia się dopiero podczas bójki w toalecie w "Mission: Impossible - Fallout". Postać Toma Criuse miesza wschodnie sztuki walki i korzysta z otoczenia co świetnie kontrastuje z stawiającym na siłę Walkerem Henryka Cavilla oraz czystym wushu Larka Liang Yang. Okej, ale jak nie protagonista to antagonista mógł się wyróżnić jakimś ciekawym stylem walki np. Braddock. Tati Gabrielle miałby się chociaż czym wyróżnić. Tak zrobiono chociażby z postacią Joe Taslima w "Szybkich i wściekłych 6". Ostatecznie nawet bez konkretnego stylu walki można zrobić w filmie niezłą bójkę. Zamiast tego twórcy postanowili przywołać pamiętne zakończenie "Policyjnej opowieści" i dać Tomowi Hollandowi zjechać po oświetleniu oczywiście bez startu do pierwowzoru. Znana z gry sekwencja z samolotem moim zdaniem zyskała by gdyby była bardziej realna. Nie trzeba tu wiele. Niektóre akrobacje wykonywane przez protagonistę same proszą się o dodanie dźwięków z Mario. A wystarczyło pójść śladem ostatnich "Mission: Impossible" i postawić na kaskaderkę. Źle się zapowiadająca na zwiastunach scena powietrznego abordażu nie wypadła finalnie tak słabo. Oglądało się ją całkiem przyjemnie jednak gdy Holland i Wahlberg stali blisko siebie widać było, że Mark miałby Toma na strzała, tymczasem to ten drugi odwalał większość roboty. 

Widać, że w "Uncharted" montażysta w podobny do Indiany Jonesa sposób próbował przedstawić podróżowanie. Niestety z braku pomysłów ograniczono się do lecącego po mapie samolotu jakby nie można było wymyślić czegoś innego. Na szybko np. ktoś zakręcił by globusem, a tam gdzie by się zatrzymał działa by się akcji. 

A jak z historią? Sam pomysł jest niezły. Jednak scenariusz jest mocno niedopracowany, zawiera dziury niszczące całą intrygę. Bohaterowie nie mają jakichkolwiek motywacji poza pazernością, zdradzają się na zawołanie byleby coś się działo i dokonują kradzieży przedmiotów bez ich dotykania np. Chole wyjmuje krzyż z plecaka Nathana bez dotykania go. Tworzona na wzór fame fatale Chole wypada śmiesznie w porównaniu z pierwowzorem lub Ilsą Faust ("Mission: Impossible - Rogue Nation"), Xenią Onatopp ("GoldenEye"), Elsą Schneider ("Indiana Jones"). Próżno szukać tu relacji Drake z Sullivanem. Mające historią o początkach Nathana Drake "Uncharted" opowiada o barmanie, który całe życie spędził w sierocińcu, a jest lepiej wyszkolony i bardziej wszechstronny od niejednej z wspominanych przeze mnie w tym tekście postaci. 

Potencjał marki "Uncharted" był olbrzymi. Scenariusz po kilku poprawkach nawet na planie nie był zły. Obsadę mimo, że nie najlepszą stać było na znacznie więcej. Niestety reżyser Ruben Fleischer nie zrobił nic, aby wynieść ten film ponad przeciętność. Jestem przekonany, że w rękach fana materiału źródłowego, lub lepszego reżysera np. Steven Spielberg z tych składników dało się zrobić film bardzo dobry. Wielka szkoda, bo dostajemy kolejnego "Tomb Raidera" zamiast nowego klasyka gatunku. 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones