Uwielbiam tą serię odkąd ją poznałam ładnych pare lat temu. Nie oczekiwałam od filmu za dużo, wiedząc że mogą to spiepszyć.
I spiepszyli...
Dubbing.
Sama fabuła nie jest zła. Bardziej skupiałam się na nawiązaniach do gier. Charakterystyka postaci jest taka sama jak w grach, przez co wiedziałam że Chloe w pewmym momencie zdradzi, Nate nie podda się za łatwo a Sam że żyje no i Sully który ostatecznie wybierze Nate niż złoto.
Zdrady Sully'ego? Przecież w grach Nate ledwo co przeżywał, a pierwsze pytanie na jego widok to zawsze było "znalazłeś coś?". To jasne, że w początkowej fazie ich przyjaźni sobie nie ufali.
Nate ma tu 25 lat. Tyle co aktor w momencie kręcenia. To dobry zabieg, bo będą mogli ciągnąć tą historię, a przy okazji nie zmieniać aktorów jak rękawiczki.
Fabuła na "coś lekkiego do obejrzenia" do odmóżdżenia.
A dubbing... cóż. Z początku nie mogłam przywyknąć do głosu Neta, bo słyszalam Parkera. Ale potem mi to nie przeszkadzało. Przysłowiowe "O crap" zamiast "cholera" zrobili "w morde" albo "kurde". Dobrze, że zostawili Sully'ego "młody", bo nawet to powodowalo lekki uśmieszek na mojej twarzy.
Niestety nawalili w cameo i nie pojawia się Boberek. Tłumacze i reżyser nie odrobił lekcji growej.
Ogólnie mam wrażenie, że jedzie się po tym filmie trochę bez sensu. Mam wrażenie, że cokolwiek by nie zrobili, byłoby złe.
Brak logiki? Prosz... przecież w grach tej serii też często logiki nie było. Na końcu zawsze było coś fantastycznego, jakaś klątwa czy coś.
Czekam na drugą część, bo wiem, mam takie przeczucie, że się pojawi.
Podsumowując, krytycy moim zdaniem przesadzili (choć większość przyznała się, że nie zna gier), ja bawiłam się przy tym nieźle i w sumie to jedna z lepszych adaptacji gier (należy pamiętać że 15 godzin rozgrywki nikt nie jest w stanie upchać w 2 godzinny film)