Komuś chyba w połowie scenariusza skończyły się pomysły i postawił na brainstorm na zasadzie: nie ma głupich propozycji bierzemy wszystko. W efekcie od połowy filmu na ekranie mamy gameplay z jakiejś platformówki na PlayStation - odruchowo zacząłem szukać kontrolera. Ja wiem, że film inspirowany grą, ale scenarzyści chyba za mocne zioło wypalili.
Poza tym: płaskie postacie, absurdy i nieścisłości słowem klon Indiana Jones, którego nikt nie potrzebował.
Jedyny plus: można przez chwilę obczaić Toma Hollanda bez koszulki. I to koniec plusów.