Wymagać od filmu będącego ekranizacją gry i to jej serii, by był głęboki oraz nie powielał klisz to prawie jak mówić że ekranizacja biblii jest nudna, bo historia opowiedziana w filmie się powtarza z samą biblią. Grałem w Drake'a juz dawno, ale siedząc dziś w filmie czułem jakbym znowu grał. Przecież gry z tej serii to wizje twórców gier takich filmów jak "Indiana Jones" czy "Miłość Szmaragd i Krokodyl" nie wspominając o "Piratach" czy "Goonies". A teraz standardowo historia zatoczyła koło. I mam ekranizacje gry będącej wizja filmu będącego ekranizacją ksiażek "awanturniczych" :D