Nie sądziłem, że "Uniwersalny żołnierz III" tak mną wstrząśnie. Nie żeby był zły, nie... jest po prostu zaskakująco dobry! Powiedziałbym nawet, że dawno już nie widziałem tak dobrego kina militarnego klasy B (tak, jest to film o niezbyt wysokim budżecie, ale w tym przypadku to żadna ujma - ba, to chyba nawet zaleta).

FENOMENALNY klimat to zasługa scenerii, szaro-burej atmosfery i fantastycznej muzyki ambientowej. Bardzo dobre aktorstwo: Van Damme na stare lata nie odwala lipy jak Seagal (szkoda pana Stevena, bo jego filmy z lat '90 to klasyki same w sobie i do dziś je z przyjemnością oglądam). Tylko zastanawia mnie rola Ludgrena... co on tu robił tak właściwie? Epizodyczna postać, chyba tylko dla nawiązania do poprzednich części, w tej jednak do fabuły kompletnie nic nie wniosła. Ale to nie minus. Największą zaletą najnowszego "Uniwersalnego..." są bez wątpienia walki i strzelaniny. Są po prostu GENIALNE! Nie dostrzegłem tu żadnych efektów specjalnych ("Gamer" się chowa, tutaj te wszystkie wybuchy i wymiany ognia między żołnierzami po prostu zwalają z nóg!). Niektóre sceny biją na głowę współczesne filmy tego gatunku, np. jak Luc w jednym ujęciu rozwala kilku ruskich, przemieszczając się po kolejnych pomieszczeniach.

Ktoś tu napisał na forum, że "Uniwersalny żołnierz III" swą prostotą, a zarazem geniuszem ociera się o artyzm. Po chwili zastanowienia i ponownego rzutu okiem na klimat, atmosferę, walki i montaż - zgadzam się. 8/10 za całokształt i oczywiście POLECAM!

PS. Na korzyść filmu niech przemówi fakt, że podszedłem do niego bez jakiejkolwiek rezerwy, żadnego kredytu zaufania - przeczuwałem, że to będzie kaszana przez duże K. Uwielbiam być miło zaskoczonym!