Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Mianowicie ostatnia scena, z pojedynkiem i pistoletem na wodę.
Jak ją interpretujecie?
Po pierwsze nie chciał, żeby jego córeczka zapamiętała go jako wariata, który skończył w więzieniu, a po drugie jak sam powiedział, jeżeli on zginie, to jego córka otrzyma pieniądze z polisy, tak więc poświęcił swoje zmarnowane życie dla niej.
dokladnie, chcial zginąć. Nawet mi go szkoda było, po prostu zwariował i tęsknil za rodzinnymi klimatami..
No on "po prostu" zwariował, kazdemu sie moze zdazyc. Chodzi o to aby nie zwariować ;)
To wiadome, że chciał zginąć. Mnie zastanawia trochę sytuacja policjanta. Czy on mógłby ponieść jakieś konsekwencje tego, że nabrał się na plastikowy pistolet? Czy zamierzał powiedzieć jaka była prawda? Czy może potem skłamał, że pistolet był prawdziwy i zatonął na dnie morza, a ten plastikowy obok ciała znalazł się tam przez przypadek?
Dawno widziałem ten film, ale wydaje mi się, że w USA policja ma trochę większe prawa. Biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że Douglas powiedział mu chwilę wcześniej, że ma prawdziwą broń, to policjant był potencjalnie zagrożony, a jego działanie uzasadnione.
Przede wszystkim uważam, że należy obrać interpretację przeciwną, niż sugerują nam wypowiedziane przez bohaterów słowa.
Jedna z ostatnich wymian zdań pomiędzy Douglasem i Douvallem brzmi mniej więcej tak:
- Oszukali mnie! Przez tyle lat pracowałem dla kraju, projektując broń i inne rzeczy. A kto zgarnia fanfary? Jakiś chirurg plastyczny.
- Więc o to chodzi? Że cię oszukali? Człowieku, obudź się, oni kłamią każdemu, nawet rybom w oceanie!
Interpretacja "oczywista" jest taka, że niby mamy dostrzec, jakim ćwokiem jest Douglas za przejmowanie się takim a nie innym traktowaniem, potępić go za jego idealizm. Jednocześnie sympatyzować mamy z podejściem Douvalla, który "zna zasady gry".
Interpretacja "prawidłowa" według mnie, to taka, że to Douvall zasługuje na potępienie, bo wiedząc o niesprawiedliwym układzie nie tylko go akceptuje i przymyka na niego oko, ale wręcz mu pomaga, przyjmując posadę na usługach systemu jako policjant. Pojedynek "szeryfa z bandytą" staje się więc de facto pojedynkiem Ostatniego Sprawiedliwego z Systemem, w którym ten pierwszy skazany jest z góry na porażkę.
@rozkminator A czemu ten ostatni sprawiedliwy nie walczy z tymi od "układu i systemu" tylko robi afery w mieście? Zwykły wariat a nie ostatni sprawiedliwy haha Dobrze że chcieli go przymknąć, a jeszcze lepiej ze zrobił społeczeństwu przysługę i zginął na życzenie
pytania brzmią : Czy był wariatem i dlatego posypało się mu życie?- scena z nagraniem wideo na której nalega aby wsadzić córeczkę na konika, czyli niestabilny emocjonalnie typ budzący obawy w żonie
Czy zwariował bo mu się życie posypało?-na początku podczas rozmowy z policjantami żona przyznała że uzyskała zakaz zbliżania się do niej i dziecka mimo iż jak sama przyznała nie był nigdy do nich agresywny ale ona miała obawy,a to wystarczyło do wyroku. Koleś kochał rodzinę. Zabrano mu ją, zakazano kontaktów z córką, zamieszkał z nadopiekuńczą matką, stracił pracę i w korku coś w nim pękło. Kolejne wydarzenia na ulicy t było dolewanie benzyny do ognia i tyle. Nie jest to postać "ostatniego sprawiedliwego" a bardziej jednego z wielu potraktowanych niesprawiedliwie
Wydaje mi sie ze mógł stracić prace z tego samego powodu co żona go zostawiła. Jeśli jego dziewczyny miały obawy ze coś im moze zrobić to może i lepiej ze nie czekaly az będzie za późno. Zazwyczaj ludzie chyba nie podejmują takich decyzji pochopnie. Zgodze sie ze 'niestabilny emocjonalnie' bardziej pasuje do Douglasa niz wariat :)
Według mnie to już jest nadinterpretacja. Ta scena jest zbyt oczywista żeby analizować ją w taki sposób.
W sztuce (również filmowej) nie ma czegoś takiego jak "interpretacja prawidłowa". Nie żyjemy u Orwella...
Chodziło o to, że cały czas wszelkie "zło" przypisywane bohaterowi było wyolbrzymiane i źle interpretowane. Policjant powiedział mu, że chciał zabić żonę i dziecko aby móc wreszcie strzelić sobie w łeb ale u D-Fens-a pojawiło się zdziwienie takie samo jak wtedy gdy sklepikarz wziął go za złodzieja. On serio chciał tylko pogadać ze swoją rodziną. Powiedział, że ma broń co było prawdą tylko, że ta broń to był pistolecik na wodę. Policjant zabił "niewinnego" walczącego o swoje prawa człowieka.
Serio? A rozmowa przez telefon z żoą o misjach Apollo jakoś nie mówi ci, że gość jest ewidentnie świadomy tego, że to droga bez powrotu?
Chciał zginąć to dość jasne, ale to scena na potrzebę tego filmu. Policjant gdyby zachował się profesjonalnie to gdy już zostali sam na sam kazałby mu kłaść się na ziemi, unieść ręce, mógłby strzelać w nogi itp