Myślałam że treścią będzie konflikt wewnętrzny kobiety która będąc mężatką zakochuje się w młodym przystojnym facecie i ma dylemat czy zostawić męża. A tu nagle akcja jakby niewiadomo skąd zaczyna nam pokazywać gł bohaterkę jako osobę uzależnioną od seksu...czyli jakby miała kompletnie mieć gdzieś jaki jest ten parter i zależało jej tylko na tym aby po prostu się poseksić. Źle moim zdaniem to wszystko przedstawione jeśli chodzi o profil psychologiczny tej kobiety. Jakby historia o tym że ona jest uzależniona miała wytłumaczyć jej romans. To się kupy nie trzyma i trochę wygląda tak jakby pierwszą część reżyserował ktoś inny i miał inny zamysł na ten film a kolejną zupełnie ktoś inny i nagle zmienił sie profil psychologiczny.
To wszystko jest celowe, bo tworzone jest dla określonej grupy odbiorców (odbiorczyń).
To tak wygląda, ale z punktu widzenia głównej bohaterki. Ona i jej lekarka myślą, że jest uzależniona od seksu. A ja to widze tak - z nią jest wszystko w porządku. To raczej jej mąż to pierdoła, bo po prostu nie pasuje do jej temperamentu. Ona ma potrzeby, a on myśli, że jak raz ją pyknie, to wszystko bedzie ok. Niestety, ale tak to nie działa. Dlatego potem dochodzi do tak wielu zdrad.