To zdecydowanie mój ulubiony film Machulskiego. Z ogromnym polotem zespolił tu faktycznie emocjonujący kryminał z elementami komedii i parodii. Ten ostatni aspekt cenię bodajże najwyżej: film budują aluzje i przetworzenia klasycznych obrazów, od „Arsena Lupina”, przez „Gang Olsena” do „Żądła”... Wszystko w smakowitej dekoracji II Rzeczpospolitej, potraktowanej z przymrużeniem oka, ale i dużą sympatia.
Film nie jest podporządkowany aluzjom politycznym (jak „Seksmisja” i „Kingsajz”), ani nie popada w nastawioną na rozbawienie burleskę (co jest moim głównym zarzutem wobec „Seksmisji”). Jest po prostu świetnie zrobionym kinem rozrywkowym, które z niekłamaną radością pławi się w magii i przeszłości kina. Mamy tu oczywiście kilka znakomitych ról, w moim odczuciu przede wszystkim Witolda Pyrkosza i tak żako pokazującego się na ekranie Leonarda Pietraszaka, wcielającego się w cynicznego kombinatora Kramera.
Poza tym film dał asumpt do „Vabanku II”, który właściwie niczym pierwszej części nie ustępuje – poza tym, że jest tylko częścią drugą... „Vinci”, które miało być czymś w rodzaju „Vabanku III”, choć całkiem udane, stawiałbym jednak o piętro niżej.
Samego „Vabanku” po prostu nie można nie znać: ucho od śledzia.