Strzelając karabinem, czyli komentarze Margaret Luz-Pritchett.
"...W Mordorze, ziemi, gdzie Ciemność zaległa..."-
-Czyli o ciemnocie autorów scenariusza.
Zastanawiającym faktem jest to, że chyba pierwszy raz piszę felieton.
Długo myślałam, czy poruszać w ogóle ten temat. Jednak muszę to zrobić.
Pomimo, że kocham trylogię Władca Pierścieni ( i wszystko, co tej książki dotyczy) muszę posłać kilka bluzg w stronę drugiej części filmu.
Po pierwsze: Zrobienie z Aragorna nieskazitelnego, wręcz złotego wojownika, przyprawia mnie o ból głowy i wymioty (oczywiście nie chodzi tu o objawy występujące przy ciąży).
Po drugie: Zrobienie z Faramira kompletnego dupka i spiskowca (zachowuje się niczym Boromir w pierwszej części) jest wręcz żenujące i obraźliwe, dla zwolenników tej postaci. A on jest taką świetnym bohaterem- moja ulubiona po Frodzie.
Po trzecie: Where is Sheloba? (a wiem, że i w trzeciej części jej nie będzie).
Po czwarte: Elf i jego armia- cóż, tak było, ale on nie był on jedynym, który przyszedł z pomocą.
Myślicie, że się czepiam, ale ja chcę pokazać tym, którzy nie czytając książki uważają ten film za genialny i świetnie z ekranizowany.
Po piąte: Jeszcze trochę o Aragornie. Bardzo ciekawym pomysłem było chwilowe uśmiercenie tego osobnika. Wątek rodem z "Hollywoodzkich wyciskaczy łez".
Wiem, że jest to okropne, ale prawdy nie da się zmienić. Jackson zepsuł drugą księgę i tyle. Jednakże film był przedstawiony ciekawie i podobał mi się. Początek trochę mnie znudził. Na szczęście później wciągnęłam się natychmiastowo (po prostu druga połowa był bliższa prawdzie). Niemniej jednak polecam go wszystkim miłośnikom Tolkiena, fantasty i dobrych pojedynków (na mieczyki i łuki). Acha! Jeszcze jedna uwaga. Przed wejściem na salę kinową musicie iść zrobić siusiu, zakupić zapas jedzonka i picia, oraz wyłączyć komórkę!!! Bo przecież film trwa około trzech godzin....
Sporządziła:Dumle®