PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=475937}

W chmurach

Up in the Air
6,9 90 353
oceny
6,9 10 1 90353
7,0 30
ocen krytyków
W chmurach
powrót do forum filmu W chmurach

Gdy ogląda się, w jaki sposób żył Rayan, budzi to pewne współczucie. Bez domu, rodziny, nawet bez przyjaciół i znajomych, czyli całkowicie wbrew utartym stereotypom tego, jak powinno wyglądać ,według ogółu, życie szczęśliwe. A może on najnormalniej w świecie był zadowolony? Wydaje się, że chyba był, przynajmniej do pewnego momentu.
Jakoś tak sie dzieje, że gdy ktoś żyje nieco inaczej, niż wszyscy, to budzi to zdziwienie, a gdy ktoś nie ma małżonka czy dzieci , nie chce mieć domku pod miastem ,to wzbudza zdziwienie szczególnie intensywne.
Czy mamy gdzieś zakodowane, że wszyscy powinni żyć według jednej recepty na szczeście? Czy może to jednak kwestia zazdrości, że niektórych stać na odwagę, aby szukać własnej drogi do zadowolenia i nie dostosowywać sie do schematów? Nawet gdy innym wydaje się to dziwne.

ocenił(a) film na 9
Nuneczka

Jak dla mnie był całkowicie zadowolony i nic wiecej nie bylo mu potrzebne. Mysle, ze był po cześci rozczarowany tym jak ludzie układają sobie na ziemii relacje i życie i stąd ten jego dystans do świata, do samego siebie. A jak sam chciał sie zaangażowac to tylko się na tym spalił, więc z powrotem wycofał się do swojej skorupki

ocenił(a) film na 4
fijy

Też uważam, że Ryan był zadowolony, takie życie to był jego świadomy wybór. Na tym etapie życia było to dla niego dobre. Próba zmiany to według mnie trochę impuls, ale bardziej wpływ i presja otoczenia, niekiedy bezpośrednia, niekiedy tylko pośrednia, tj. nowa koleżanka z pracy, siostra mająca brać ślub, druga siostra.
Działanie pod presją jak widać nie przynosi dobrych rezultatów.

ocenił(a) film na 8
Nuneczka

Ja inaczej odebrałem jego powrót w chmury. Pamiętacie szefa, który powiedział zdziwiony - sądziłem, że będziesz zadowolony (czy jakoś tak). To był moment zwrotny, gdy Ryan chciał zacumować. Ale życie, które kiedyś raz wybrał, wciągnęło go na powrót w drogę. Scena przed tablicą odlotów dla mnie przedstawia zmęczonego człowieka, który w pewnym sensie stał się ofiarą iluzji, którą żył przez lata. Tylko czy... czy to aby nie przytrafia się większości z nas?

P.K.

Nuneczka

każdy ma własne preferencje, woli inny styl życia, nie dla wszystkich synonimem szczęścia jest rodzina, dzieci, masa przyjaciół, tak jak mówisz często na ludzi którzy wybrali inną ścieżke, bez małżonka itd patrzy się krzywo lub z jakimś wspołczuciem, wg mnie to też dobry sposób na życie, żyć po prostu dla siebie

ocenił(a) film na 8
Nuneczka

"Gdy ogląda się, w jaki sposób żył Rayan, budzi to pewne współczucie."

Mojego nie budzi:)

ocenił(a) film na 4
voagar

Jesteś wyjątkiem. Większość ludzi jednak nie przepada za indywidualistami.

ocenił(a) film na 8
Nuneczka

Możliwe:) Ale paradoksalnie wielu chciałoby nimi być.

ocenił(a) film na 8
Nuneczka

J**ać większość ludzi.


za krótki

Nuneczka

hmmm trochę będę się spierać, bo we mnie Ryan wcale nie wzbudził takich uczuć. Przecież jest dorosłym człowiekiem, to był jego świadomy wybór.Sam zresztą powiedział, ze nie czul takiej potrzeby. NO i poza tym, on był na swój sposób szczęśliwy.
Co do drugiej części pytania - ludzie maja tak zakodowane,ze jak ktoś
"ostaje" w jakiś sposób od ogółu , to jest wytykany palcami. Taka ludzka mentalność

ocenił(a) film na 8
Mala_29

Ci, których można by nazwać ekstremalnymi indywidualistami, outsiderami, czy wręcz ekscentrykami gwiżdżą na to, że są wytykani palcami :D ci co wytykają nie są warci tego, by się nimi przejmować. Ale z tą naturą to bym nie przeszkadzał, bo pomimo, iż tego typu zachowania można zaobserwować w rodzinie, w szkole, czy w biurze, to jednak dzisiejsi ludzie są bardzo zróżnicowani i w pewnym wieku człowiek uczy się, a może zmuszony jest, do otwartości i tolerancji... niestety ale tylko po to, żeby na starość znowu powrócić nie nieufności wobec odmienności, która wydaje się nowa i nienaturalna.
A Ryan takim znowu odmieńcem nie był, to że rodziny nie zakładał to w dzisiejszych czasach nic szokującego, z drugiej jednak strony jego postać wydała mi się lekko bajkowa, lekko przesadzona i średnio prawdopodobna. tak czy siak bardzo ciekawa i obrazująca pewien typ postawy dzisiejszego człowieka. Ja nie mógłbym być szczęśliwy sam, ale z drugiej strony nie rozumiem, jak można czuć się dobrze przystosowując się do ogółu. Wszystkie postaci, z którymi zderza się Ryan nie podają mu sensownych argumentów za zakładaniem rodziny. W sumie mówią tylko o konwenansach, że "tak się robi, bo tak się robi" "bo tak", "bo to normalne".
A prawda jest taka, że nie chodzi o to by się dostosować do ogółu, tylko do swoich potrzeb. I nie udawać outsidera, z uwagi na znajomych, gdy się czuję potrzeba ustatkowania i założenia rodziny, a z drugiej strony nie zakładać jej na siłę.

Lekkie spoilery

Dość istotna wydaje mi się tu scena rozmowy ze zwalnianym facetem (ten co grał ojca Juno :) gdy Ryan mówi o jego marzeniach odnośnie kariery kulinarnej i pyta go, kiedy zamierzał rzucić pracę w biurze i zacząć je spełniać. Nasz bohater sugeruje, że ta oto sytuacja, tj utrata posady, jest dla niego szansą, jest punktem zwrotnym , pretekstem, by jednak zaryzykować, odważyć się pójść w inną stronę. A Ryan?
Czy rewolucja w jego pracy, tj przymusowa stabilizacja nie była dla niego dobrą okazją, by spróbować się ustatkować? Szkoda, że gdy zaczął odczuwać taką potrzebę, Alex utwierdziła go w przekonaniu, że owszem, stabilizacja i zakładanie rodziny leżą w ludzkiej naturze, ale wynika to z egoizmu. Z poczucia bezpieczeństwa miała rodzinę, z potrzeby wolności miała romans. Miała drugie życie. Czy to miało Ryana przekonać, że warto? Nie sądzę.

A film wg mnie bardzo dobry. nie rewelacyjny, ale dobry. Bez konkretnego przekazu (nie znoszę nachalnego przekazu w amerykańskich filmach), ale zmuszający do pewnych refleksji, ukazujący w całkiem ciekawy i oryginalny sposób współczenego człowieka i jego rozterki odnośnie wielu spraw. Świetna konstrkacja i wiele naprawdę cennych scen.
Tylko postaci lekko za płytkie. za mało wiemy o Ryanie, o jego przeszłości. Ale może o to chodziło? o jego anonimowość?

dobra, tyle ode mnie. i tak wątpię, aby komuś chciało się to czytać.

ocenił(a) film na 4
kangur_msc_CM

Myślę, ze anonimowość Ryana była celowym zabiegiem. Dzięki temu widzimy tylko jego bieżące zachowanie , nie znamy przyczyn tej sytuacji, możemy w tym wypadku skupić sie tylko na teraźniejszości . Akcent jest wyraźnie położony na to tylko, co dzieje sie tu i teraz i tak jest właściwie w przypadku wszystkich bohaterów filmu. Nie ma psychoanalizy ,widz może ocenić , co myśli o Ryanie tylko na podstawie tego, co robi on teraz. Właściwie właśnie tak też oceniamy większość ludzi, z którymi mamy styczność. Poza rodziną i bliskimi znajomymi, o większości osób , z którymi mamy kontakty każdego dnia, nic głębszego nie wiemy, ale odbieramy je w określony sposób .
Rozmowa dotycząca marzeń o karierze kulinarnej była rzeczywiście ciekawa. Też mnie zastanowiło, co Ryan zrobiłby, gdyby odniósł swoje porady do samego siebie , gdyby przejął sie tym, co sam mówił. Czy próba założenia związku z Alex była wynikiem takiego podświadomego marzenia o życiu we dwoje, które zdecydował się zrealizować, gdy sytuacja życiowa sie zmieniła? Chyba jednak nie.

Nuneczka

Możliwe spoilery:

Jak dla mnie to, iż Ryan był oudsiderem, człowiekiem nieco wyalienowanym, było jego świadomym wyborem. Zycie tak ukształtowało jego charakter, potrzeby, wartości. Anonimowość i brak jakichś głębszych relacji głównego bohatera z innymi ludzmi to jak dla mnie też zabieg celowy. Dzięki temu jeszcze bardziej jest podkreślana jego samotność. Praca, której musiał się jednak poświęcić (300 dni poza domem) przyzwyczaiło go do takiego trybu życia. Do wszystkiego można się przyzwyczaić - trzeba tylko mieć się czym zająć, być czymś zajętym.

"Wszystkie postaci, z którymi zderza się Ryan nie podają mu sensownych argumentów za zakładaniem rodziny. W sumie mówią tylko o konwenansach, że "tak się robi, bo tak się robi" "bo tak", "bo to normalne". " - jak dla mnie Ryanowi nie były potrzebne jakieś mocniejsze argumenty. Wydaje mi się, że kilka impulsów wystarczyło by chciał się ustatkować. Człowiek jednak jest istotą społeczną i w którymś momencie życia na pewno zacznie doskwierać mu samotność. Taka natura. Patrząc na niego wydawało mi się, że jednak potrzeba bliskości siedzi w nim gdzieś głęboko.

Dużo osób wspomina o rozmowie, z mężczyzną, który miał marzenia odnośnie kariery kucharza. Mi jednak bardziej utkwiła w pamięci rozmowa z kobietą, sugerującą, iż po zwolnieniu popełni samobójstwo. "Oni zawsze tak mówią", "Nigdy tego nie robią" - niby standard, a tu taki wyjątek... Jak dla mnie jeden z lepszych epizodów w tym filmie.

Po zwiastunie sądziłem, że ten film będzie nudny, pozory mylą ;)

kangur_msc_CM

przeczytałam , nawet dwa razy, i to z niekłamaną przyjemnością ;)
Co do postaci Ryana,to tez mam takie wrażenie, ze jest on trochę nierealny,
jak to ująłeś "bajkowy".
Piszesz ze tak naprawdę to nikt nie podał konkretnych powodów, alby przekonać go do małżeństwa. Faktycznie. Ale nawet gdyby ktoś to zrobił, czy
Ryan by się zmienił? Wydaje mi się, ze nie, bo on po prostu nie czul takie
potrzeby. I chyba nawet związek z Alex /pomijając dramatyczne jego zakończenie/ tego nie zmienił.
Co do "kulinarnej' rozmowy.. czy nie przeceniacie trochę jej znaczenia?
Gdy widziałam kolejne zwalniane osoby, którym serwował to samo danie pt"
punkt zwrotny w twoim życiu, szansa spełnienia.." to lekko mnie ubawiło. A
najlepszy był moment którym Natalie wyskoczyła z tym tekstem ;) TO bylo
dobre ;)To po prostu fajny,psychologiczny tekst dla podniesienia na duchu
"maluczkich" ;)
Natomiast odczyty w których tak pięknie podkreślał pewne wartości za pomocą
wyimaginowanego plecaka.. soryy ale w jego wykonaniu zalatywało mi trochę
hipokryzją.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
Mala_29

"soryy ale w jego wykonaniu zalatywało mi trochę
hipokryzją."

Dlaczego? Przecież żył według zasad, które głosił. Gdzie tu hipokryzja?

"Czy rewolucja w jego pracy, tj przymusowa stabilizacja nie była dla niego dobrą okazją, by spróbować się ustatkować?"

Owszem, byłaby gdyby to przez pracę prowadził taki, a nie inny tryb życia. Gdyby praca była przyczyną, zmieniając jej charakter, miałby okazję do zmiany życia. Ale taka praca była skutkiem.

"za mało wiemy o Ryanie, o jego przeszłości. Ale może o to chodziło? o jego anonimowość?"

Ryan nie był wcale anonimowy. Wiemy o Ryanie wszystko co powinniśmy wiedzieć. Całe życie ukształtowało go w taki sposób, więc pokazanie tylko kilku wyrywków z jego dzieciństwa czy innego okresu, mających niby tłumaczyć jego zachowanie, byłoby spłyceniem historii. Poza tym film nie chce opowiadać o przyczynach takiego zachowania, tu widz ma pole do popisu i sam może sobie dopowiedzieć - dlaczego w dzisiejszych czasach, ktoś chce prowadzić taki tryb życia. Film opowiada o skutkach:)

ocenił(a) film na 4
voagar

Ryan na pewno nie był hipokrytą, to samo robił, to samo głosił. Gdy nabrał wątpliwosci co do obranej drogi życiowej zaplanowany wykład mu nie wyszedł.

Tez myślę, że praca była skutkiem pewnych poglądów i wyborów życiowych, a nie odwrotnie.

I jeszcze co do rozmowy o marzeniach o sztuce kulinarnej.
Ten fragment w rozmowach ze zwalnianymi był dobry, tylko tyle że w niektórych wypadkach jednak przedwczesny . Może lepiej byłoby, gdyby wygłaszany był już trochę później, po pewnym czasie, gdy minie najgorszy szok.

ocenił(a) film na 8
kangur_msc_CM

a jednak, nawet dziś ludzie czytają dłuższe teksty niż SMSy :-)

myślę, że mało informacji o Ryanie to nie jest sposób na zbudowanie jego anonimowości. Moim zdaniem to sposób na sprawienie, żeby jego postać stała się everyman'em - każdym. To taki trick, żeby każdy z oglądających mógł w nim znaleźć kawałek siebie - samotnik, imprezowicz, człowiek u szczytu kariery, biznesmen, "filozof" itp.
Im mniej szczegółów, tym łatwiej.

Jak dla mnie sporo trafnych myśli w tym filmie, np. o tym, że umieramy sami/samotnie (nawet jeśli ktoś jest obok).
No i ta przenośnia z plecakiem. Teoretycznie - im lżejszy, tym lepiej. Im mniej rzeczy jest Ci potrzebnych, tym łatwiej się spakować.
Tylko z drugiej strony - jeśli nie ma w Twoim życiu ani ludzi, ani rzeczy, do których jesteś przywiązany - nigdzie nie jesteś u siebie, nigdzie nie jesteś "w domu".

PS
Polecam do porównania dwa wiersze o drobiazgach, które "zajmują plecak": Czesława Miłosza "Piosenka o porcelanie" i Stanisława Barańczaka "Jeżeli porcelana to wyłącznie taka" (http://www.milosz.pl/w_pop.php i http://www.kursywa.pl/?id=3264).

No i moje pytanie: co lepsze: przywiązywać się i ryzykować ból związany ze stratą, czy żyć, jakby nic nie było warte naszego przywiązania?

ocenił(a) film na 8
Nuneczka

Ten film jest między innymi o tym że da się żyć w samotności tylko do pewngo momentu. Człowiek jest tak skonstruowany że samotność doskwiera każdemu, jednemu wcześniej innemu później...

ocenił(a) film na 4
Cryworld

Mi się wydaje, że są jednak ludzie, któzy są samotnikami z wyboru całe życie. To taka konstrukcja psychiczna. Są przecież różne zgromadzenia zakonne , popularnie nazywane pustelniczymi, funkcjonują całe wieki. A są i tacy ludzie , którzy funkcjonują w realnym, świeckim świecie, nie są duchownymi. Znam parę takich osób. Być może to łagodna forma autyzmu, nie wiem.

ocenił(a) film na 8
Nuneczka

To jest ciekawy trop z tymi zakonnikami - miałem podobne skojarzenia po
wyjściu z kina wczoraj.
Dla mnie ostatnia scena (monolog wewnętrzny Ryana) była właśnie czymś w
rodzaju
wstąpienia bohatera do świeckiego zakonu - ludzi, którzy wierzą, że
sens ludzkiego życia niekoniecznie musi wypełniać się tylko w założeniu
rodziny. Że istnieje
coś ponad lub obok tej domowej krzątaniny - w tym sensie dla mnie film
kończy w sumie
jakoś ciepło. W internecie znalazłem dokładne słowa - on nawet z tych
chmur udziela ludzkości
błogosławieństwa:

Tonight, most people will be welcomed home by jumping dogs and squealing
kids.
Their spouses will ask about their day, and tonight they'll sleep.
The stars will wheel forth from their daytime hiding places,
crowning their neighborhood with lights.
And one of those lights, slightly brighter than the rest,
will be my wingtip, passing over, blessing them.

Wracając do Twojego początkowego pytania, zapewne wielu ludzi współczuje
Ryanowi,
ale myślę, że on nie uważa się za nieszczęśliwego. To trochę taki typ
filozofa, gracza,
który sprawdza co w życiu jest możliwe na bardzo trzeźwo i bez
sentymentów.
Jedyne co mnie zastanawia to, jak on wytrzymuje tę nudę swojej pracy, tę
powtarzalność?
Mimo, że uważa się za mistrza swojej profesji, co to w sumie za
mistrzostwo, jeśli prawie
każda rozmowa na temat zwolnienia z pracy przebiega tak samo? Podobnie z
tymi autorskimi
wykładami o plecaku.
Myślę, że właśnie ta nuda i powtarzalność jak nic innego pchnęła go do
wyjścia z wykładu i pojechania
do Alex. Swoją drogą fajna scena jego konfrontacji z plecaczkiem przed
wykładem - wyglądał
trochę jak uczniak z tornistrem, jakby sam zdawał sobie sprawę, że
zatrzymał się na jakimś etapie
rozwoju w tym wszystkim.
Takich fajnych scen w tym filmie jest naprawdę dużo. Idąc do kina nie
spodziewałem się, że
zobaczę tak przyzwoity film.

ocenił(a) film na 4
zyjacynaziemi

Piszesz, że "nuda i powtarzalność jak nic innego pchnęła go do
wyjścia z wykładu i pojechania do Alex". Bardzo ciekawy trop i wielce prawdopodobny, chociaż wielu ludzi ma totalnie nudne prace . Może nasz bohater wszedł już w rutynę, wszystko robił niejako automatycznie i był zdowolony, że nie musi się wysilać. Sporo ludzi chce tak funkcjonować, bez wysiłku, jak automat, żeby tylko załatwić po najmnijeszej linii oporu to, co trzeba. Abstrahując już od filmu, uważam , że z powodu nudy wiele osób robi i głupie i nawet złe rzeczy.

A jeszcze co do życia Ryana, to dziwi mnie z kolei też i to, że nie przeszkadzało mu, że z ani jedną osobą nie miał autentycznie bliskiej więzi. To dosyć nietypowe, nie musiał to przecież być ktoś z rodziny.

ocenił(a) film na 8
Nuneczka

Może nietypowe, ale sama napisałaś wyżej, że był samotnikiem z wyboru.
Zresztą czy rzeczywiście aż tak wielu ludzi na świecie ma "autentycznie
bliskie więzi" z kimś?

ocenił(a) film na 4
zyjacynaziemi

Był samotnikiem z wyboru, to niewątpliwe. Tylko samotność może przybierać różne formy, można nie mieć zupełnie nikogo bliskiego, można mieć np. jedną bliską osobę, mogą to też być różne inne formy. R. wybrał najbardziej skrajną postać samotności .

Zastanowiłam się, ile osób ma autentycznie bliskie więzi z kimkolwiek, nawet z jedną osobą. Sądzę, że większość, albo bardzo duża liczba ludzi ma kontakty tylko powierzchowne. Dotyczy to również kontaktów z rodziną, czy tzw. przyjaciółmi. Uważam, że im większa liczba tych tzw. przyjaciół, tym kontakty są powierzchowniejsze.

Pomyślałam też, gdyby tak popatrzeć "od środka" , to okazałoby się, że sporo ludzi jest Ryanami. Bo czy jest duża różnica pomiędzy sytuacją, gdy R. śpi w hotelu i ewentualnie zawiera przygodną znajomość z Alex w barze a sytuacją, gdy inna osoba siedzi w domu i ogląda telewizję i zamieniła z małżonkiem kilka zdań na temat zakupów i tego, kto odbierze dzicko ze szkoły? Albo gdy ta druga osoba urządza spotkanie towarzyskie, na którym wszyscy zajmują sie obgadywaniem nieobecnych? Różnica pomiędzy Ryanem a tymi drugimi osobami jest pozorna.

ocenił(a) film na 8
Nuneczka

I dlatego być może film cieszy się powodzeniem - bo każdy odnajduje w nim
cząstkę siebie...

Co do tych różnic "od środka", to myślę, że wszystko sprowadza się do tzw.
ducha. Niezależnie w jakim układzie jesteś, możesz coś robić jak automat
(niezależnie czy dotyczy to związku czy pracy), możesz z duchem (czyli
chyba z większą samoświadomością, z kontaktem z własnymi głębszymi
uczuciami i myślami).

ocenił(a) film na 4
zyjacynaziemi

" I dlatego być może film cieszy się powodzeniem - bo każdy odnajduje w nim cząstkę siebie...". Trafiłeś w sedno. Z drugą częścią wypowiedzi też. Każdy chyba lubi oglądać filmy, w których jest coś właśnie o nim, nawet w minimalnym stopniu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones