Zdaje mi się, że ten film porusza bardzo ważny w dzisiejszych czasach temat zależności bycia częścią systemu (albo "bycia dorosłym jak to woli") i samotności. Clooney gra faceta, który po prostu kontroluje swoje emocje i dzięki temu nie zadaje sobie pytania - robię dobrze czy źle? Dlatego też film Reitmana jest jakby przewrotny - z jednej strony ukazuje ślub siostry Ryana jako wydarzenie, które jest czymś oczywistym, normalnym i które każdy człowiek powinien przeżyć (ewentualnie, bo tak wypada) a z drugiej, że w końcu jak to zostało powiedziane w "Przypadku" Kieślowskiego" - "Niczego nie musisz". Ryan działa na zasadzie, że nie patrzy za siebie, idzie do przodu i wierzy, że system to coś, co istnieje, ale nie musi nim rządzić. Jest w nim i jednocześnie poza nim. Scena, w której dostaje kartę od kapitana samolotu to jakby esencja tej historii. Jest wszędzie i nigdzie.
Świetny film i rewelacyjne dialogi. Niejednoznaczny i jednocześnie dający wolne pole do interpretacji. Życzę mu jak najwięcej Oscarów, szczególnie Clooneyowi.
9/10