czyli rozmowę Tadka z Agatą "sam na sam", która w końcu nie jest rozmową między nimi dwojgiem, a raczej monologiem Bluszcza w obecności dziewczyny i dwóch filmowych braci.
Ten fragment położył dobre wrażenie filmu; bracia dowiadują się, że ich ukochana miała dziecko z Tadkiem. Jakie to miało znaczenie dla fabuły? Wiadomo było wcześniej, że Tadek i Agata byli ze sobą przez dwa miesiące, bracia wiedzieli jaką samolubną i wyrachowaną dziewczyną jest Agata, więc to niby miał być dla nich aż taki szok? Czy taka tandeta jak wiadomość o ciąży jakiejś latawicy zasługuje na to, by znaleźć się w punkcie kulminacyjnym dobrego i zrobionego na poważnie dramatu?
Cała ta scena "wyznania" Bluszcza była zresztą zbyt długa, niepotrzebna, przewidywalna, nawet wręcz nudna, choć Bluszcz bardzo dobrze w niej zagrał, jak zresztą w całym filmie. Wzmianka o usuniętej ciąży Agaty była tylko po to, żeby uczynić film jeszcze bardziej dramatycznym, a faktycznie stracił on przez to na swoim naturalizmie, bo widać, że było to wciśnięte do scenariusza "na siłę".
Punkt kulminacyjny to jak Jarek zaklada (po tym wszystkim co powiedzial Tadek) kurtke na plecy Agaty. Co znaczyło ,ze jej wybacza. No i Rysiu pogodził sie z cała sytuacją i wyjechał do Stargardu.
Nie zgadzam się, że scena tej "rozmowa" była niepotrzebna, obaj bracia tak naprawdę nie zdawali sobie sprawy, że całe zło miedzy nimi, to ta Agata, która zmanipulowala ich obu i wykorzystała do swoich celów, a nawet takiego wyjadacza i twardziela ja Tadek, też potrafiła "ubrudzic" ja się wyraził, bo widać było, że jednak była dla niego kiedyś ważna. Tylko on znał o niej wszystkie brudy, nawet matka nie do końca, chociaż wyrażała się o niej niepochlebnie, a bracia ją idealizowali, bo obaj ja kochali.