PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=781547}

W domu innego

The Aftermath
6,2 9 781
ocen
6,2 10 1 9781
4,1 7
ocen krytyków
W domu innego
powrót do forum filmu W domu innego

Dawno nie widziałem tak płytkiego i bezsensnownego filmu. Jak z generatora bezpiecznych filmów, wsadzamy 3 znanych aktorów, zero konfiktów, czas akcji zaraz po drugiej wojnie i pyk - wychodzi Aftermath.

Żona przyjeżdza do pułkownika, okazuje się że będzie mieszkać jeszcze z niemcem i jego córką. Na początku jest oburzona, no bo jak to tak, przeciez niemiec jakiś paskudny, niemcy zabili jej synka, w dość błyskawiczny sposób przekonuje się że hej, wojna jest ogólnie do dupy i ten owy niemiec stracił na wojnie swoją żonę. Więc jakoś już go polubiła, a jak po kłótni on ją pocałował to w ogóle wielkie love się zaczyna.

Właśnie to jest w tym filmie denerwujące, tutaj wszystko się dzieje od tak, jeden pocałunek i już jest ok, pojawia się jakiś wątek - przykładowo niedobitki oddziału terrorystów 88 tłuką żołnierzy aliantów, pojawia się pułkownik i w sumie koniec wątku, już jest ok, już nic się nie dzieje, nie wrócimy do niego do samego finału filmu.

Pułkownik znika na kilka dni to Rachael i Stephen sobie folguja, jeżdżą na wycieczki, ogólnie sielanka, w międzyczasie jego córka poznaje typka z tego "oddziału" 88 który planuje coś tam zrobić, ale do końca nie wiadomo co. Robi się w sumie nudno, pojawił się tez wątek ataków na ulicy niemców na oddziały brytyjskie, niemcy się oburzyli bo są nie zbyt dobrze traktowani, ale tez watek pojawia się znika i w zasadzie był tylko dlatego żeby Stephen dostał w ryj, bo przechodził obok, a że jest takim spoko gościem to pomógł jakiejś babce i właśnie wtedy dostał cios w łeb. No super.

Dobra pułkownik wraca, jego żona chce uciec ze Stephenem gdzieś tam bo są już zakochani, Lewis się o tym dowiaduje chwilę później na przyjęciu, w sumie reaguje na to tak dość racjonalnie, spokojnie wręcz ("miałaś prawo zacząć od nowa") głównie przez to że od śmierci ich dzieciaka związek zaczął się powoli sypać. No i tam porozmawiali sobie i wracają do domu w aucie jedzie z nimi kierowca, który nie kieruje : - ) i w smie ma chyba później wziąć auto bo nie widze żadnego innego powodu dla którego gość z nimi jedzie. No i nagle BUM JEP kierowca, a w zasadzie pasażer dostaję kulkę w łeb w ciemnym lesie, Lewis wybiega i goni typka, Rachael zostaje w samochodzie, chwilę później już wiemy, jak zresztą wszyscy się domyślali że tym zamachowcem jest chłopak od córki Stephena, który skądś wiedział że akurat dzisiaj o tej godzinie (mimo że raczej tego nie planowali, skoro wybiegli z przyjęcia znacznie wcześniej) będą jechać pułkownik z żoną.
Lewis w teorii daruje mu życie, gość wpada pod lód, a chwilę przed tym jakims cudem pojawia się jeszcze córka Stephena, Freda (w sensie Freda to jej imię to nie jest córka Freda i Stephena, wtedy Niemcy jeszcze nie byli tacy tolerancyjni) i płaczę za swoim boyem. Tylko skąd się tam znalazła? Dlaczego później Lewis nie wypytywał jej o związek z gościem, który no chciał go przecież zabić. W ogóle od teraz wszystko się kończy no więc po co zadawać więcej pytań.

Rachel szykuje się do wyjazdu z Stephenem i Fredą, Lewis siedzi smutny i pakuje się do powrotu do Londynu, pożegnanie, Rachel oczywiście w ostatniej sekundzie przed wejściem na pokład pociągu razem z jej nowym kochankiem się waha i w końcu stwierdza że nie, ze jednak trzeba odbudowac relacje z Lewisem. Nie no spoko, stara miłość nie rdzewieje i w ogóle. ale tutaj pojawia się jakaś kompletnie dziwna i raczej niepotrzebna scena.

Freda jakiś czas temu ukradła papierośnicę pułkownikowi Lewisowi, wiemy że była dla niego ważna bo miał tam zdjęcia swojego syna, oraz swojej żony, Freda podarowała ją swojemu chłopakowi, chwilę przed tym jak ów chłopak zginął Freda znowu zajumowała to zaś jemu, jednocześnie patrząc na zdjęcia na którym twarz pułkownika była wycięta. Chodziło chyba o to że jak Freda zobaczyła wycięty ryj pułkownika, to się domysliła że będzie celem ataku, ale że gdzie i kiedy i co i jak nie wiedziała to już nie ważne. No i jeszcze swoją drogą jak zajumała tą papierośnicę pierwszy raz, od pułkownika, to jakoś ciężko mi uwierzyć że nie zajrzała do środka i chociaż tych głupich zdjęć nie wyciągnęła bo to jednak trochę lipa dawać coś takiego komuś.
No ale mniejsza z tym, chodzi o to że z tą papierośnicą jest jakaś tam mała historia, przechodziła z rąk do rąk itd. no i już w tym pociągu, Freda przez okno daje tą papierośnicę Rachel, jest ujęcie na to i wydaję się że to może być ważne, prawda?
No i niestety nie, do wątku już nie wracamy, Rachel wraca do Lewisa, on się cieszy, buzi-buzi i koniec.

No się zastanawiam po jaką cholere w ogóle byla ta scena? Po co Freda to oddała? Po co w ogóle jest połowa scen w tym filmie jak się pojawiają i szybko kończa, nie wnosząc kompletnie nic do fabuły.
Pojawia się ruch oporu, cyk i znika, są zamieszki cywilów z wojskiem - cyk i już nie ma, pojawia się pan pułkownik Dupek, zaraz także cyk znika i już go nie widzimy prawie do końca filmu, pojawia się na kilka sekund, daje kluczową kwestie i już nara elo nie jest potrzebny.
W całym filmie brakuje jakichś konfliktów, wątków które sa dłużej i jakoś sensowniej poprowadzone, tutaj wszystko się dzieje od tak bo było w scenariuszu i już, nie wnikamy w szczegóły. Postacie są całkiem nieźle zagrane i klimat powojennych Niemców jest ok, ale to jedyne plusy tego filmu.

No i tak trochę poza tematem samego filmu, mam wrażenie że Jason Clarke to znowu zaliczył taką typową dla siebie rolę, on nigdy nie może być pozytywną postacią, zawsze jest albo tym złym, albo gdzieś pomiędzy, albo jak już jest tym dobrym, to musi wyjść na tym najgorzej. Nie wiem czy to mój pech, czy jakoś tak po prostu jest że nie przypominam sobie go w roli w której można go polubić, identyfikowac się z nim, zawsze albo coś odwali, albo dostanie mu się najbardziej. Ale to taka mała uwaga na koniec : - )

ocenił(a) film na 8
kbrs

Sorry, ale to nie jest film sensacyjny. Tu nie ma se dużo dziać, bo dużo dzieje się w głowach bohaterów. Nikt nie jest czarny ani biały (nie chodzi o kolor skóry), wątki poboczne są ledwo naszkicowane, bo nie maja nic wnosić do akcji filmu.
Ten film to (ciur mniej) klasyczny melodramat i takim go trzeba przyjmować. Wtedy można odczuć jego klimat.
PS. "Niemiec" pisze się z dużej litery - nawet gdy nie lubisz naszych sąsiadów z zachodu

Chrus_T

"Sorry, ale to nie jest film sensacyjny. Tu nie ma se dużo dziać, bo dużo dzieje się w głowach bohaterów."

Cóż, mam trochę wrażenie że przeczytałeś tytuł mojego posta, treści już nie i to napisałeś.

"Nikt nie jest czarny ani biały (nie chodzi o kolor skóry)"

POWAŻNIE!? Kurde, zacząłem się już nawet zastanawiać gdzie się podziali ci wszyscy afroamerykanie i albinosi w filmie bo coś ich nie zapamiętałem, dobrze że wyjaśniłeś o co chodzi bo bym dalej ich szukał!

"wątki poboczne są ledwo naszkicowane, bo nie maja nic wnosić do akcji filmu."

No to po mi takie wątki? Rozumiem że reżyser czy kto tam mówi "ej teraz nakręcimy scenę jakby ta papierośnica miała jednak coś znaczyć" Ktoś inny mówi "ale po co?", a reżyser na to "no jak to po co? film będzie dłuższy".

"Ten film to (ciur mniej) klasyczny melodramat i takim go trzeba przyjmować. "

A ja go przyjąłem jak film akcji czy horror? Bo nie bardzo rozumiem. Czy to znaczy że melodramat może być słaby i bez większego sensu, a i tak będzie dobry bo to melodramat?
Film jest w moim odczuciu bardzo nijaki, niby mamy dobre podwaliny: Rodzice którzy stracili dziecko, w obcym państwie z którym właśnie wygrali wojnę, ich miłość przeżywa ciężką próbę, kobieta zakochuje się w kimś kim jeszcze chwilę temu gardziła itd. A wszystko poprowadzone na odwal się, bo tak ma być to tak się będzie działo i już.

"PS. "Niemiec" pisze się z dużej litery - nawet gdy nie lubisz naszych sąsiadów z zachodu"

A no to faktycznie mój błąd, soróweczka.



kbrs

Yup. Właściwie podsumowałeś większość, jeśli nie wszystkie, słabe strony tego filmu.
Nie zgodziłabym się tylko co do tego, że wielkie love itede. W żadnym momencie filmu Rachael nie powiedziała, że tego Stephena kocha. On owszem. Ale to mi się akurat podobało, bo biorąc pod uwagę ostatnie słowa głownej bohaterki skierowane do kochanka: ,,Potrzebowaliśmy siebie" czy jakoś tak. Odniosłam wrażenie, że zdawała sobie sprawę z tego, że poprzez ten romans oboje folgowali swojemu pożądaniu i zapełniali ogromną samotność i brak, które odczuwali, a niekoniecznie budowali podwaliny pod długotrwały, stabilny związek.
Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że to nie pierwszy i nie ostatni romans filmowy, który rozpoczyna się od tego, że bohaterowie przez pierwsze pół godziny filmu na siebie warczą, a potem nagle rzucają się sobie w ramiona. Możliwe, że w tym wypadku stało się to aż nienaturalnie nagle i w zasadzie bez konkretnego powodu. Moja interpretacja była jednak taka, że fakt iż Rachael grała na fortepianie momentalnie przypomniał Stephenowi żonę, więc wydała mu się ona automatycznie dużo bardziej atrakcyjna, mimo oczywistych uprzedzeń. Nie wiemy też, jaka ta jego żona była, jak wyglądała. Gdyby zadbano o ten aspekt, może wybuch namiętności wzbudzałby w widzach większe emocje.
Moim zdaniem sam film miał naprawdę fajny potencjał. Wydaje mi się, że zabrakło obrania konkretnego kierunku i trzymania się go - przez to te poboczne wątki są takie...nijakie. Już w ogóle pomijam Gretę, która w całym filmie powiedziała jakieś 10 zdań, a niby odegrała kluczową rolę, jeśli chodzi o kilka ostatnich scen. Zupełne nieporozumienie. Podobnie jak scena, w której grały na fortepianie, Rachael zaczęła płakać, a młoda siedziała z taką miną, że mimo dobrej gry aktorskiej Keiry - po prostu zaczęłam się śmiać, bo to było zwyczajnie groteskowe w moim odczuciu.
Za to ostatnie sceny Lewisa - szczególnie ta, w której znalazł sweter swojego syna - jak dla mnie warte dotrwania do końca filmu. Najbardziej poruczające.

ocenił(a) film na 8
kbrs

Jakoś udało mi się przeczytać Twój wpis ale nie ukrywam - było ciężko. Na przyszłość popracuj nad stylem bo jeśli ktoś wiele zarzuca filmowi i pisze tak chaotycznie to jego recenzja (?) staje się mało wiarygodna. Przedstawiona lista wad jest dziwna bo wychodzi na to, że liczyłeś na obejrzenie kompletnie innego filmu. Filmu, w którym dużo się dzieje. A to nie ten kaliber. Może gdyby przypominał Wonder Woman to bardziej przypadłby do gustu?

wendy_time

Jak masz takie problemy z czytaniem to sobie kolejnym razem odpuść.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones