PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=640446}
6,1 42 992
oceny
6,1 10 1 42992
5,6 25
ocen krytyków
W imię...
powrót do forum filmu W imię...

mam pytanie a propos powtarzającego się kilka razy w filmie motywu nazw miast na ubraniach - Adam ma t-shirt z napisem Illinois, chłopak na procesji bluzę z napisem Vancouver, Dynia nosi czapkę Chicago Bulls, siostra Adama jest w Toronto (może to naciągnięcie, bo nie jest na ubraniu, ale do schematu pasuje) - czy ktoś może zrozumiał sens i symbolizm tych napisów? bo nie wydaje mi się, by był to przypadek, zwłaszcza patrząc na długie ujęcie na kurtkę podczas procesji.
błagam, podrzućcie mi coś, bo myślałam nad tym i myślałam, ale jakoś nic mi do głowy nie wpadło.

ocenił(a) film na 7
nata_k

też się dołączam, dziwne było to zbliżenie na nazwy

ocenił(a) film na 8
nata_k

Mam jakąś tam teorię. Ale czy wyjaśniającą to wątpię.

Odbieram ten film bardzo smutno. Jest on dla mnie o samotności i wykluczeniu. Każdy w tym
filmie pragnie/tęskni/chce jakiejś bliskości, uczucia, miłości czy choćby cielesności.
Ksiądz Adam mimo, że "już zajęty" to bardzo samotny. Samotność swą musi skrywać i przed
samym sobą i przed Kościołem i przed rodziną (próba wyperswadowania przez siostrę). Mimo
wszystko, chyba jak każdy z nas, ma on jakieś potrzeby. Potrzebę ciepła, akceptacji, miłości,
przytulenia się. Czy to jest jakieś nieludzkie? Dla mnie bardzo naturalne. Nawet dla księdza.
Jest on samotnikiem. Z wyboru i przymusu. Z wyboru bo seminarium wybrał sam. "W wieku 21
lat." Z przymusu, bo w instytucji którą wybrał musi zachować czystość. Ale natura, potrzeby
wciąż są i nie dają o sobie zapomnieć (scena w wannie). Ksiądz się "przyzwyczaja". Do parafii,
ludzi, miejsca, może nawet fascynuje kimś. I nagle kolejne przeniesienie. "Każdego dnia
rodzimy się na nowo i umieramy". I znów musimy zaczynać od nowa, wszystko. Od zera, od
początku. Wymazać to co było poprzednio i zapisywać kartkę swego życia od nowa. Ale ta
kartka nie jest już czysta. W głowi jest wiele starych historii, które spokoju nie chcą dać.
Sam wybrał drogę seminarium, drogę kościoła. Dość późno i pod wpływem impulsu. Może
właśnie tak chciał ujarzmić swój homoseksualizm? Oddaniem się bogu? Wiarą? Posługą
kapłańską? Może właśnie tak chciał uciec od swojej orientacji? W modlitwę? W pomaganie
innym? Na pewno lepsze to niż alkohol (alkoholizm?), który nie był dla niego obcy.

Ale Kościół zamiast mu pomóc, zawodził go. Tracił w niego wiarę. W instytucję, że ta nie jest w
stanie pomóc mu kolejnymi przenosinami. Że ucieczka "w Boga" nie jest ucieczką od swoich
potrzeb. Bóg nie pomaga "wybiegać" się mu z homoseksualizmu ("bo sprzątanie"). Stąd
obrazoburcze zwątpienie (chociaż dla mnie nie gorszące) - taniec Papieżem Benedyktem XVI.
Sam sobie ksiądz Adam zgotował ten los. W imię czego? Braku akceptacji przez
społeczeństwo, przez kościół?

Samotna jest też Ewa, żona Michała. Zakochała się w nim. I postanowiła przy nim być (tkwić?).
Na wsi, od miasta, pomagać trudnej młodzieży. Mimo to czuła się samotna. Bez
wystarczającego ciepła ze strony męża? Może nie zaspokojona? I wykluczona, przed
wielkomiejkim światem, za którym tęskniła. Samotność dopadała i ją. Mimo, że miała męża,
przykładna katolicka rodzina, pomaganie innym. No idealne życia. A jednak niedosyt, jednak
czegoś w życiu brak. Dziwi brak dziecka w tak przykładnym katolickim małżeństwie. Samotna. Z
dala od znajomych. Z dala od miasta. I może ma poczucie winy, że sama sobie zgotowała ten
los. W imię czego? W imię miłości do swojego męża? Czy warto było? Aż tak zmieniać swe
życie? Aż tak, by nagle ocierać się o zdradę? Z księdzem?

Jest i młodzieniec Szczepan, z jakby lekkim upośledzeniem, autyzmem, który musi opiekować
się swoim bratem. Nie akceptowany i wykluczany przez rówieśników, przez oazę a mimo to
pragnący jak każdy akceptacji, bliskości, miłości i ciepła. Pragnący cieszyć się pełnią życia (gra
w meczu i strzelony gol). Chcący zaimponować kolegom i być taki sam jak oni (skakanie do
wody a nie potrafienie pływać). Znalazł oparcie w księdzu Adamie. Jakąś troskę, której nie
dawał mu nikt wcześniej (obmywanie zakrwawionego nosa), poczuł jakieś ciepło.
Zafascynował się uczuciem dawanym przez księdza, uczuciem, które nie dawał mu nikt
wcześniej. Był w stanie nawet walczyć o księdza (przed sklepem). Szczepan również był
samotny i wykluczony. Z wyboru? Z przymusu? W imię czego? Dlatego, że taki się urodził?
Dlatego, że jego brat taki się urodził? Dlatego, że był wyśmiewany i poniżany?

Samotni też byli ci młodzieńcy w oazie. Wykluczeni za swoje wybryki ze społeczeństwa.

Dziwne, że każdemu ulotnie umknęła scena pogrzebu jednego z rówieśników. Powiesił się.
Pisząc wcześniej na drzwiach "ksiądz to pedał". Powiesił się, bo się bał. Bał się siebie?
Swojego homoseksualizmu? Tego co zrobił na "ich wersalce", którą ksiądz postanowił
usunąć? Może ksiądz coś widział? Podejrzewał? Może się to wyda? "Mama się dowie?" Może
nie mógł zaakceptować tego co się stało? Może został zgwałcony? Może sam tego chciał?
Wybrał los szubienicy. W imię czego? W imię braku akceptacji społeczeństwa? W imię
możliwego, przyszłego wykluczenia przez "ziomków z oazy"?

Procesja, moment kulminacyjny. Dla niektórych pusta scena. A dla mnie podsumowująca,
pokazująca ich wszystkich samotność. Niby wszyscy razem, celebrują wspólnotę. A jednak
każdy jest samotny. Z księdzem Adamem na czele, który z monstrancją otoczony przez
wszystkich, kroczy w swej peregrynacji sam. Ze swoim krzyżem. Nie mogąc otworzyć się przed
nikim. Nawet przed siostrą.
Każdy na tej procesji był samotny, mimo, że szli obok siebie, to myślami (swoimi problemami)
każdy był na drugim końcu świata. Choćby w Vancouver czy Illinois.

Znacząca była też rozmowa na skypie. Nie, nie przez wyznanie księdza. Ale pokazująca znów i
pogłębiająca samotność księdza. Siostra w Kanadzie, z mamą skłócony przez alkohol. Scena
pokazuje, jak obecnie wyglądają relacje. Jakie są one kruche. Jakie są one łatwe w
utrzymaniu. Wystarczy jeden klik by porozmawiać z kimś na końcu świata. Wystarczy też jeden
klik by się wyłączyć.
Nie zgodzę się, że film jest antyklerykalny czy antykościelny. Wręcz przeciwnie. Ze sporym
szacunkiem i delikatnością reżyserka odniosła się do tych kwestii. Przecież przy najmniejszych
wątpliwościach ksiądz od razu został przeniesiony. Nie było tu przecież pedofilii, wszyscy byli
dorośli, prawa nikt nie złamał. Ale dla zachowania standardów i ukrócenia "uśmiechania się"
ksiądz Adam został przeniesiony. Co innego Kościół mógł w takiej sytuacji zrobić? Innych
dowodów jego grzechów nie było. Nie traktuję tego filmu, jako ataku na kościół.

Nadziwić się nie mogę, jak jedna, czy dwie sceny z nagimi pośladkami w bliskim zbliżeniu
dwóch mężczyzn może przysłonić aż taki ładunek emocji. Czy my Polacy naprawdę mamy
jakąś fobię na punkcie homoseksualistów? Czy działają oni na Polaków jak płachta na byki?
Brawo dla Szumowskiej za pokazanie jacy z nas, z Polaków zaściankowi ludzie. Którym jeden
gej jest w stanie zasłonić cały świat.

Film pokazuje, że ta samotność, wykluczenie, często wynika nie przez nas samych, z wyboru.
Przez co? Prze kogo? W imię czego? Przez narzucone i uprzedzone społeczeństwo, które nie
potrafi zaakceptować jakiejkolwiek inności (pokazuje to też pierwsza, bardzo smutna i przykra
scena z mrówkami ). A wpisy na tym forum, które skupiają się tylko na seksie dwóch facetów,
jakimś "homolobby" czy antykościelnym wyrazie tego filmu tylko to potwierdzają. Smutne ale
prawdziwe.

Tak odebrałem ten film.
Jak dla mnie film bardzo dobry. Daję 7,5. W skali 0-10.

selif

Brawo. Zgadzam się absolutnie. Cieszę się, że ludzie sięgają głębiej, niż do warstwy "pierd... pedały".

vanilla_sky85

Scena rozmowy z siostrą poruszyła mnie do szpiku kości. Parę obok mnie szczerze rozbawiła.

ocenił(a) film na 8
vanilla_sky85

mnie tez ta scena rozbawila.Mialam usmiech na twarzy z tego wzgledu ze zobaczylam samotnosc Chyry i nabralam jakiejs sympatii do Niego ktorej nie mam do zblazowanego Piroga,jacykowa i bierdonia.Poza tym to bylo smieszne ze powiedzial ze pojdzie do biskupa i powie wszystkim ze jest chory(sam sie smial).Para ktora obok Ciebie siedziala moze tez sie smiala z ciemnogrodu polskiego :).Ktory mysli ze homoseksualizm to choroba.

luckygirl23

Być może :)
Za Pirogiem nie przepadam, ale nie ze względu na Jego orientację czy deklaruje, że jest Żydem. Drazni mnie Jego wszędobylstwo. Jest specjalistą od literatury, filmu, showbiznesu, zwierząt, tańca i w kazdym temacie jest zapraszany jako ekspert.

ocenił(a) film na 8
vanilla_sky85

a ja ich nie lubie przez taka maniere homoseksualna?lalusiowata?nie wiem jak to okreslic a Chyra normalnie mowil,nie byl przemadrzaly i to mnie jakos ujelo :).Moze sa normalni homo bo jak ktos pwie cos o homo to z miejsca mysle jacykow-pajacykow.ktory wdzieczy sie jak dziewczynka.

luckygirl23

Maniera to temat rzeka ;)

ocenił(a) film na 8
luckygirl23

ahhh, czyli akceptujemy homoseksualistów i uważamy ich za normalnych™ tylko wtedy, kiedy zachowują się jak hetero? <ok>

ocenił(a) film na 8
nata_k

wtedy jak facet zachowuje sie jak facet a nie jak biedna dziewczynka.Dla przykladu jacykow- dziewczynka

ocenił(a) film na 8
selif

Dobra analiza filmu.

selif

rewelacyjna interpretacja, podpisuję się pod to wszystkimi kończynami ; )

ocenił(a) film na 8
milena_9

Dziękuję za miłe słowa. :)

selif

Wspaniała recenzja/ DZięki niej podniosłam ocenę filmu o 1 punkt. Dziękuję.

ocenił(a) film na 8
iwonka_sl

Dziękuję za miłe słowa. :)

ocenił(a) film na 8
nata_k

nic Ci do glowy nie wpadlo bo to nic nie znaczy.

ocenił(a) film na 8
luckygirl23

może tak być, aczkolwiek na przykład ujęcie bluzy z napisem Vancouver podczas procesji wydało mi się trochę zbyt długie, zeby je zignorować.

ocenił(a) film na 8
nata_k

Masz rację, to ujęcie było pokazane wyraźnie, to nie było mignięcie kamery, tylko ujęcie zrobione specjalnie, było długie i przemyślane.
Wydaje mi się, że że jest to też nawiązanie do poprzedniej sceny, w której x. Adam rozmawia z siostrą, która jest w "Torontototo". Rozmawia z nią o samotności, pyta się, jak ona sobie z tym radzi - to temat, który go trapi, być może szuka dla siebie rozwiązania, chce po prostu porozmawiać z kimś o tym. Siostra też bywa samotna, właśnie na drugim końcu świata w ogromnym mieście. Czapka Dyni z napisem "Chicago Bulls" też nie jest moim zdaniem elementem wiejskiego folkloru. Myślę, że te postaci są "naznaczone" samotnością, bo żyją w małym środowisku i być może im się wydaje, że w wielkich miastach ludzi nie trapi samotność, a z rozmowy księdza Adama z siostrą jasno wynika, że wcale tak nie jest.
Scena procesji jest moim zdaniem podsumowaniem filmu. Zauważmy, że to przed nią zostały pokazane historie wszystkich mieszkańców (reszta scenariusza jest tylko zwieńczeniem pragnień Dyni i x.Adama). Tutaj, na procesji są oni zebrani w jednym miejscu i widzimy, że każdy z nich niesie krzyż samotności, zamknięcia i bycia nierozumianym. To bardzo wzruszająca scena dla mnie i pokazująca, że jak świat długi i szeroki i ile osób by w około nie było, każdy ma osobną historię, poczucie samotności, a zarazem jest dowodem (i jest to pozytywny wniosek), że nikt w swojej samotności nie jest sam, że nie ma takiej historii, która byłaby ewenementem, bo na pewno gdzieś na świecie przydarzyła się podobna. Co więcej - takie historie i uczucia samotności zdarzają się nam nie tylko raz w życiu: warto zauważyć, że scena, kiedy Dynia stoi przed podpalonym sklepem po tym, jak księdza Adama przeniesiono, jest powtórzeniem jakiejś historii o której x.Adamowi wspominał Michał. Być może Dyni i poprzedniego księdza? A może jakiejś innej osoby, którą kochał, a ona go opuściła? Myślę, że ten ogień jest symboliczny, jako zarówno miłość, jak i ciepło, którego człowiek potrzebuje, a każdy z nas potrzebuje ogromnego ciepła.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 3
semperfidelis

Jestem w ogromnym szoku dlaczego nikt z Was nie porusza ostatniej sceny z filmu. Tak skrupulatnie doszukujecie się szczegółów w różnych scenach, elementach scenografii, a nie piszecie nic o ostatniej scenie, która w moim odczuciu zniszczyła cały obraz.
Dlaczego w ostatniej scenie Pani Szumowska pokazuje nam chłopaka, który po romansie z księdzem wstąpił do seminarium i szyderczo (a może nawet złowieszczo) uśmiecha się do widza??? Przyznam, że scena ta ogromnie mnie zezłościła, ponieważ utrwala ona uprzedzenia, stereotyp "że każdy ksiądz to pedał" i reżyserka czyni to jeszcze z wielkim uśmiechem.
Nie, film ten nie pokazuje problemu samotności. Film podpowiada co masz ze sobą zrobić, gdy nie jesteś akceptowany przez społeczeństwo - wstąp do klasztoru. Do tego dorzućmy słowa (jakże ironiczna scena!) biskupa: "przecież takich spraw nie zamiatamy pod dywan..." i mamy kompletny antyklerykalny obraz.
Mnie się ten film nie podobał.

Chyra jest rewelacyjny! Wielki szacunek do jego talentu aktorskiego.

ocenił(a) film na 8
mysha111

kosciol nie okreslil kto moze wstapix do seminarium a kto nie wiec ta scena jak najbardziej pasuej.A nawet powiem szczerze ze na nia czekalam

ocenił(a) film na 8
mysha111

bo nie zamiataja zwlaszcza teraz gdy papiezem jest Franciszek

ocenił(a) film na 8
mysha111

A owszem, jest to film o samotności, ja również tak uważam.
Przez chwilę miałam wrażenie, że ostatnia scena to właśnie, tak jak wspomniała mysha 111, jakaś niezrozumiała ironia. A później pomyślałam, że On tego nie zrobił dlatego, że 'każdy ksiądz to pedał'. On to zrobił, bo religia chrześcijańska zakłada akceptację każdego człowieka przez Boga, a On tej akceptacji potrzebował. Potrzebował też duchowego wsparcia, bliskości, może ucieczki od swojej seksualności. Adam nie mógł mu tego dać na dłuższą metę, gdyż sam był księdzem.
Do jakiego stopnia społeczeństwo musi być zacofane, by, wykluczając takiego człowieka, w pewien sposób zmusić go do zamknięcia się w sobie i klasztorze? To była Jego decyzja, lecz gdy spojrzymy z perspektywy tego młodego chłopaka, to było dla Niego jakieś wyjście. Czy najlepsze, nie wiadomo.

ocenił(a) film na 8
szyba713

Zgadzam się w pełni, że ostatnia scena jest niepotrzebna. Nie zepsuła mi ona filmu, jednak szczerze mnie rozbawiła. po prostu jest taka bajkowa, bardzo naiwna.
W odniesieniu do tej sceny, zastanawiam się: kiedy Dynia wybiegł z pracy słysząc gdzie jest x.Adam, spakował plecak i pojechał - czy miał wtedy na myśli seminarium, czy wizytę u Adama. Jeśli to drugie - po co taki duży pakunek?

ocenił(a) film na 9
nata_k

Koszulka drużyny NHL - Vancouver Canucks, Bulls - też sportowa, Illinois - to chyba jakaś uniwersytecka, w Toronto są Liście Klonowe (też NHL)....
Może idzie o to. że pomimo iż każdy z nas jest inny (czyt. kibicuje komu innemu, wyznaje inne wartości) to wszyscy jesteśmy w tej samej lidze (życiu, wierze, w Bogu ??), w tej samej procesji życia. Tak błądzę.

ocenił(a) film na 5
nata_k

Czytałam książkę-wywiad z Szumowską "Kino to szkoła przetrwania" i to chyba tam, o ile dobrze pamiętam, wyczytałam, że te napisy na ubraniach to był zabieg celowy, Film miał pierwotnie się nazywać "Nigdzie" i gdyby przy tej nazwie pozostali to byłoby od razu jasne, że koresponduje ona z tymi nazwami miast na ubraniach. Ten zabieg miał podkreślić nie tylko samotność bohaterów, ale i nawiązać do tego, że historia dzieje się nigdzie, czyli tak naprawdę wszędzie.

one_fifty_five

To ciekawe. Bardzo mądre.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones